TAJEMNICA LASU. Porywający i przewrotny musical. RECENZJA

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Nie należę do wielkich miłośników musicali. Cenię i szanuję klasykę tego gatunku, ale nigdy żadnej historii opowiedzianej za pomocą śpiewu nie pokochałem. Do dziś. Disneyowska „Tajemnice lasu” Roba Marshalla, który zaskoczył kilka lat temu w „Chicago” i dał totalną plamę „Nine”, wydawała się pomysłem dziwacznym. Na trudnym musicalu Stephena Sondheima przejechał się w końcu sam Tim Burton ( „Sweeney Todd”).

Na dodatek dzieło jest podszyte przewrotną i gorzką książką „Cudowne i pożyteczne” Bruno Bettelheima, który elementy klasycznych opowieści o Czerwonym Kapturku, Roszpunce, Kopciuszku, Jasiu i magicznej fasoli przefiltrował psychoanalizą. Marshallowi udało się pokonać poprawność i przewidywalność Disneya, robiąc smakowity, ironiczny, balansujący na granicy parodii, ale podszyty grozą Braci Grimm baśniowy miszmasz.

Jest to jednak miszmasz inny od licznych ostatnio filmowych wariacji zasysających klasykę, gdzie sama żonglerka znanymi elementami jest ważniejsza niż treść. „Tajemnice lasu” od początku jest przesiąknięta goryczą. Otwierająca film pieśń jest wyrazem frustracji wszystkich baśniowych bohaterów, których losy splotą się w mrocznym lesie, gdzie czyha pełna neuroz i problemów emocjonalnych czarownica (Meryl Streep). Wiedźma rzuca urok na ubogiego piekarza ( James Corden) i jego żonę ( Emily Blunt), którzy by móc spełnić marzenie o dziecku muszą dostarczyć jej coś złotego, czerwonego , białego jak mleko i żółtego jak kukurydza. Traf chce, że w tym samym lesie znajdzie się Kopciuszek ( Ann Kendrick), Czerwony Kapturek ( Lilla Crawford), Roszpunka (MacKenzie Mauzy) i pastuszek Jack (Daniel Huttlestone), którzy w najróżniejszy sposób charakteryzują się właśnie tymi barwami.

Marshall nie szczędzi nam głębokiej ironii i akcentów parodystycznych. Prześmiewczy narrator mógłby dać głos w „Tedzie”, teatralnie mrużący oczy księciunio ( Chris Pine) jest wyjęty z „Team America”, a Johnny Depp w roli nienasyconego Wilka przypomina o swoich najcudaczniejsze kreacje. W tle jednak tlą się dwuznaczne seksualne podteksty ( pedofilski Wilk i zdradzający Księcia Kopciuszek) oraz nieźle jak na disneyowski musical zarysowane tło psychologiczne. Rzeczywiście można zrozumieć rozterki, bądź co bądź, baśniowych postaci, których wnętrze jest wydobyte dzięki błyskotliwym utworom muzycznym.

W końcu prawdziwie wielką kreacje tworzy Meryl Streep, podobnie jak Al Pacino leniwie budująca ostatnie role na manieryzmach. Trzykrotna zdobywczyni Oscara stworzyła perfekcyjną ekranową wiedźmę, odsyłając za lasy i góry Angeline Jolie z „Czarownicy”. A same partie wokalne? Tuż po seansie pobiegłem do sklepy kupić sobie ścieżkę dźwiękową filmu, która sama w sobie jest perełką.

Michał Oleszczyk napisał w znakomitym eseju o filmie, że jest to najbardziej depresyjny disneyowski obraz w historii. Pod pewnymi względami jest to prawda. A jednak mimo spektakularnej destrukcji baśniowego happy endu w drugim akcie, wymowa mrocznego dzieła jest prorodzinna i można ją podpisać frazą „żyli długo i szczęśliwie”. Choć oczywiście jest to podpis złożony w przewrotnym Sondheimowskim stylu.

5/6

Łukasz Adamski

„Tajemnice lasu”, reż: Rob Marshall, dystr: Galapagos

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.