Sebastian Karpiel-Bułecka: Boga spotykam na co dzień

fot. YouTube
fot. YouTube

„Chodzi mi o wyrzekanie się wiary, Boga, Kościoła. Wiele krajów europejskich od takich wartości odchodzi, i to mnie smuci”- mówi muzyk, który nie wstydzi się swojej wiary i poczucia polskości.

Trzeba by zadać pytanie, co oznacza nowoczesny system wartości. Rozumiem, że chodzi ci o system wartości, który może się wydawać europejski? O to, co dociera do nas z Zachodu?

— pyta w wywiadzie dla gazeta.pl Sebastian Karpiel-Bułecka i definiuje co mu się nie podoba w tym systemie wartości.

Nie uważam, żebym chciał być nowoczesny w ten sposób. Te przekonania są mi zupełnie obce i pewnie nie zagoszczą w moim życiu. Oczywiście znajduję tam też mądre i wartościowe rzeczy, ale z większością się nie zgadzam. Jestem tradycjonalistą osadzonym w kulturze góralskiej. Tam wyrosłem, tam się ukształtowałem, stamtąd wszystko wyniosłem. W niej jest dużo polskości i prawdy. Myślę, że nic nie kształtuje nas jako narodu, nie czyni nas oryginalnymi w oczach reszty świata bardziej niż nasza ludowa kultura i dziedzictwo.

Muzyk mówi też, że nie można się wyrzekać swojej kultury.

To, na co pracowali nasi przodkowie, dziadowie i pradziadowie, którzy często borykali się z różnymi tragediami, takimi jak wojny czy powstania. To wszystko nas ukształtowało. Wyrzekanie się tego jest strzelaniem sobie w kolano. Ktoś, kto robi to, by być nowoczesnym, tak naprawdę zatraca samego siebie. Taka nowoczesność zupełnie nie ma sensu. Jest głupia.

Jakie zachodnie wartości nie podobają się artyście?

Mam na myśli przede wszystkim laicyzację. Nie chcę się jednak na ten temat bardzo rozwodzić, bo byłoby to już bawienie się w politykę, a ja nie jestem politykiem, tylko muzykiem.

Lider Zakopower zwraca uwagę ma odchodzenie od Boga.

Chodzi mi o wyrzekanie się wiary, Boga, Kościoła. Wiele krajów europejskich od takich wartości odchodzi, i to mnie smuci.

— zaznacza muzyk, który nie boi się również mówić o grzechu.

Pan Bóg i Kościół wytyczają nam jasną drogę, wskazują, jak powinniśmy postępować, ale każdy z nas ma również wolną wolę i ostatecznie sam wybiera drogę, którą idzie. Kieruje się własnym sumieniem. Moim zdaniem najlepiej jest nie popadać w skrajności. Z wieloma definicjami grzechu się zgadzam, co do niektórych mam wątpliwości, ale nie podważam ich, bo nie ja od tego jestem.

Karpiel-Bułecka dodaje też, że bycie muzykiem i człowiekiem wierzącym nie wykluczają się.

Nigdy się do niczego nie naginałem. Muzyka nigdy nie wykluczała i nie wykluczy Boga z mojego życia. Ani mojego przywiązania do Kościoła. Zresztą wiara nigdy nie przeszkadzała mi w graniu. Wręcz przeciwnie, pomagała mi. Chociażby w tym, żeby nie skręcić w ślepą uliczkę. I nie zrobić krzywdy sobie albo komuś. Wiara zawsze prowadziła mnie w dobrą stronę. Kiedy było mi w życiu bardzo źle, kiedy znalazłem się na rozstajach, to kierowałem swoje myśli do Boga. I wychodziłem z tego. Szczerze życzę każdemu takich doświadczeń.

Muzyk mówi również, że nie spotkanie Boga jest wielką łaską. Dlaczego? Jest to wyraz wolności.

Oczywiście kiedy akurat jestem w trasie czy gram koncert, czasem trudno mi praktykować niedzielne msze święte. Ale to nie jest problem. To, że przynależę do Kościoła katolickiego, nie zakłóca mojego poczucia wolności. Jestem wolny. Nikt mi nie wyłamuje rąk, nikt mnie nie ciągnie łańcuchem. Sam idę do kościoła, bo koi moją duszę, daje wewnętrzny spokój.

Q/Gazeta.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.