Thriller, pastisz a może horror? GOŚĆ wymyka się gatunkom! Recenzja DVD

"Gość” to jeden z najciekawszych niezależnych filmów roku. Polecam go szczególnie, bo to skromne, bezkompromisowe kino, które nie ma szansy na szeroką dystrybucję. Szkoda, bo nieczęsto pojawia się tak gatunkowo eklektyczny film, który na dodatek byłby zrobiony z zupełną luzacką bezpretensjonalnością.

Pewnego dnia do domu państwa Petersonów przybywa David (Dan Stevens). Przystojny, szarmancki i elokwentny młodzieniec o ciele greckiego boga przyjaźnił się z zabitym w Iraku synem małżeństwa. Petersonowie przyjmują go czasowo pod swój dach. David zaś zaczyna „naprawiać” świat, w którym się znalazł, zdobywając po kolei serca domowników. Pociesza więc obolałą po stracie syna matkę, pije wieczorne piwo ojcem, zaś nastoletniego brata (Brendan Meyer) uczy stawiać czoła szkolnym prześladowcom. Wraz z jego pojawieniem się w miasteczku dochodzi jednak do morderstw i dziwnych zniknięć. Chodzący ideał ma mroczną tajemnicę, którą zaczyna dostrzegać córka Petersonów Anna (Maika Monroe).

Mniej więcej do połowy filmu oglądamy psychologiczny thriller, który z siłą przewrotności „Od zmierzchu do świtu” zamienia się w rasowe kino sensacyjne, bazujące na spiskowych teoriach lat 70-tych, gdzie wszechobecny rząd stosował groźne dla społeczeństwa eksperymenty. A potem twórcy robią kolejne salto i zamieniają film w coś na kształt slasherów, tudzież „American Psycho”. To zresztą główna siła filmu, który balansuje na granicy pastiszu niemal wszystkich gatunków filmowych. Adam Wingard znakomicie igra z formą, stylistyką i samą narracją. Scena bijatyki w szkole udekorowanej kiczowatymi gadżetami Halloween to mrugnięcie okiem do fanów horrorów. Ba, cała akcja ma miejsce przed ważnym dla Amerykanów świętem, więc siłą rzeczy obraz jest naszpikowany pomarańczowo-czarnymi upiorami.

W zasadzie w każdym elemencie filmu jest takim miszmaszem. Wyrosły z niezależnego kina Adam Wingard wraz z autorem muzyki Stevem Moorem kapitalnie łączy typowe dla horrorów dźwięki z pulsującą muzyką techno. Zestawia też słuchany przez Annę house ze złowieszczymi spojrzeniami Davida. I choć rola znanego z "Downton Abbey” Stevensa jest ostatecznie grana na poważnych nutach, to momentami można mieć wrażenie, że i on dochodzi do granicy autoparodii, co się doskonale sprawdza. Ten film mógł stać się nadmuchanym ideologicznie balonem, a jest świeżą alternatywą dla większości ogranych sensacyjniaków. „Gość” to bowiem z jednej strony hołd oddany “The Manchurian Candidate” Johna Frankenheimera, z drugiej zaś kinu Johna Carpentera. I właśnie pierwiastek tego drugiego twórcy powoduje, że „Gość” jest tak lekki, oryginalny i nieprzewidywalny w swojej…przewidywalności.

5/6

Łukasz Adamski

„Gość”, reż. Adam Wingard, dystr. Best film

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych