Małgorzata Szumowska w końcu nie zepsuła swojego filmu. Ba, możliwe, że ten film będzie jej wizytówką w książkach o historii polskiego kina. Nie wiem czy reżyserka dojrzała artystycznie czy po prostu jakiś, nomen omen, duch pilnował by nie naznaczyła opowieści nieznośną publicystyką.
Szumowska zdobyła za „Body/Ciało” Srebrnego Lwa na festiwalu w Berlinie, co jest obok Oscara dla „Idy” największym od jakiegoś czasu wyróżnieniem dla polskiego kina. Szumowska zasłużyła na nią nie tylko dlatego, że zrobiła spójny, wyrazisty, wielowymiarowy i gęsty emocjonalnie film. Artystka Szumowska ujarzmiła również Szumowską publicystkę, której ideologiczny pazurek zniszczył jej dwa poprzednie filmy. Teraz wraca ona do klimatu swojego świetnego debiutu „33 sceny z życia”, gdzie przypatrywała się śmierci. **W „Body/Ciało” opowiada o ciele w jego najróżniejszych odcieniach. Sam tytuł symbolizuje dualizm tej historii. Mamy tu materialne ciało i obce, nieznane i dalekie od nas ciało z zaświatów. Szumowska opowiada też o zderzeniu ateistycznego racjonalizmu z rzeczywistością duchową, a właściwie spirytystyczną.
Janusz Gajos wciela się w cynicznego prokuratora, który nie ma oporów by po oględzinach rozszarpanego w sedesie dworcowym noworodka spożywać w przydrożnym barze flaki. Podobną obojętnością reaguje na widok pogrążającej się w anoreksji córki Olgi (Justyna Suwała). Czy jest sukinsynem bez serca? Nie. Co wieczór zatapia usta w czystej wódce, a konsumowane potrawy wyjątkowo mocno dopieprza. Pieprz potrafi zabić smak każdego obrzydlistwa. Również życiowego. Gdy Olga trafia ponownie na terapie pod skrzydła odjechanej Anny ( Maja Ostaszewska) prokurator zostanie wystawiony na najtrudniejszy bój w swoim życiu. Anna podaje się za medium i przekonuje, że jego zmarła żona próbuje się z nim skontaktować.
Niezwykła jest przemiana Szumowskiej, która z żelazną precyzją operuje zarówno delikatną symboliką, realizmem jak i podskórnym szyderstwem, objawionym już w pierwszej scenie filmu, w której wisielec po odcięciu spokojnie odchodzi z miejsca badanego przez policję. Szumowska weszła tym filmem na poziom Kieślowskiego, choć z nim bezczelnie polemizuje. Jej historia rozgrywa się w blokowiskach rodem z „Dekalogu”. Reżyserka operuje tym samym chłodem, zdystansowaniem co maestro, ale jest od niego mniej wyrachowana. Z równą lekkością wbija szpilę w rodzimą tradycję ( widziany przez prokuratora z okna śmigus -dyngus w praktyce), jak i za pomocą jednego kadru potrafi dookreślić zachowania bohaterów.** Nie unika przy tym sporej dawki humoru. Do historii polskiego kina przejdzie Ewa Dałkowska odstawiająca przed Gajosem w samych majtkach striptiz! Nawet w tak prześmiewczej scenie Szumowska wyeksploatowała tematykę ciała i tabu jakim jest jego obnażenie przez kobietę po 60- tce.
I choć momentami czuć, że Szumowska aż wyrywała się by popałkować trochę „polski ciemnogród”, to coś ją powstrzymywało przed zamianą filmu w tanią publicystykę. Finałowa scena rozwiewa wszelkie wątpliwości jaki stosunek Szumowska ma do duchowości i świata niematerialnego. Jednak jej rozegranie jest na tyle fenomenalne, że nie tylko spina całościowo film, ale podkreśla wszystkie jego najważniejsze momenty. Grający na przyciszonych nutach i balansujący między śmiechem i łzami Gajos, kapitalnie neurotyczna Ostaszewska i dopełniająca ich Suwała dają perfekcyjny aktorski koncert balsamujący nie tylko dla duszę, ale również ciało.
5/6
Łukasz Adamski
„Body/Ciało”, reż: Małgorzata Szumowska, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253547-bodycialo-szumowska-bezczelna-i-znakomita-recenzja