SNAJPER. Clint Eastwood o patriotyźmie i braterstwie broni. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Snajper” to kino godne największych osiągnięć Eastwooda. Prosta, ale trafiająca ze snajperską precyzją do serc widzów historia najsłynniejszego amerykańskiego snajpera, która oburzyła amerykańską lewicę. Film już został nazwany „nazistowską propagandą”. To jednak nie tylko czysty, patriotyczny film, ale również opowieść o wewnętrznej walce każdego żołnierza wracającego z frontu.

Irak. Na ulicach patrol amerykańskich żołnierzy. Na dachu ubezpiecza go jak zwykle snajper. Tym razem jest to najskuteczniejszy snajper w historii amerykańskiej armii, mający na koncie 160 „zdjętych celów”. Chris Kyle przez lunetę obserwuje kobietę, która przekazuje swojemu dziecku domowej roboty ładunek wybuchowy. Co ma zrobić? Pozwolić by bomba rozszarpała jego kompanów, czy zastrzelić dziecko i kobietę? Scena otwarcia podsumowuje w zasadzie cały film Clinta Eastwooda. Ukazana w zbliżeniu twarz Kyle’a mówi wszystko o bohaterze-amerykańskim patriocie, który w wieku 30 lat wstąpił do Navy Seals by walczyć z terrorystami atakującymi USA. Zabicie kobiety i dziecka to potworność, za którą odpowie przez Bogiem. Jednak tylko w tej sposób uchroni on swoich kompanów, którzy walczą nie tylko za kraj, ale przede wszystkim za siebie.

Amerykańska lewica rzuciła od razu się film z naprawdę potężnym orężem. „Nazistowska propaganda”- mówił znany komik. „Celebrowanie psychopatycznego mordercy”- mówił inny. Arcylewak, zdobywca Złotej Palmy w Cannes i Oscara oraz fascynat Fidela Castro Michael Moore powiedział, że snajperzy to tchórze. W kontekście historii Kyle’a, który brał udział w wielu walkach nie tylko na bezpiecznej pozycji snajpera było to oskarżenie haniebne. Amerykanie nie przejęli się atakami i masowo poszli obejrzeć na wszelkie sposoby ośmieszany film. Do tej pory drugi w 2014 roku obraz 84 letniego Eastwooda (sic!) zarobił 260 mln dolarów, stając się największym komercyjnym hitem w karierze weterana kina. Niespodziewanie obraz zebrał też 6 nominacji do Oscara spychając z podium kilku faworytów. Mimo prób wpojenia Amerykanom wstydu przez napuszonych lewaków, ci masowo postanowi oddać hołd człowiekowi, który przeżył najcięższe misje w Iraku i zginął na strzelnicy w USA z rąk żołnierza, który cierpiał na syndrom stresu pourazowego.

„Snajper” nie jest tylko filmem o wojnie i jej „Goyowskich demonach”. Eastwood z wielkim realizmem i precyzją oddaje realia wojny w Iraku, nie unikający przy tym niezwykle brutalnych scen. Niemniej jednak ekranizacja książki Kyle’a to również opowieść o tym co czeka żołnierzy po powrocie do domu. Chris Kyle nie przez przypadek zaliczył 5 zmian w Iraku, wracając tam zawsze z własnej woli. I wcale nie wynika to, jak chcą infantylni pacyfiści, z psychopatycznej psychiki „morderców w mundurach”. Zarówno Kathryn Bigelow w Oscarowym „The Hurt Locker” czy Jim Sheridan w „Braciach” pokazali czym jest zarówno syndrom stresu pourazowego, jak i nieumiejętność przystosowania się do życia w „nudnej” powojennej rzeczywistości. Clint Eastwood idzie tutaj po wydeptanej i bezpiecznej ścieżce, sumiennie opierając się na przeżyciach powracających z frontu żołnierzy. Bigelow zamknęła ten problem w scenie zagubienia w supermarkecie powracającego ze strefy wojny snajpera. Eastwood pokazuje Kyle’a, który będąc już w Teksasie nerwowo reaguje nawet na dźwięk zamykanych drzwi i przez ciągłą gotowość bojową ma wysoko utrzymujący się poziom ciśnienia krwi. Mój służący w Iraku kolega z US-Army również zwracał uwagę, że właśnie w tych najmniejszych aspektach codzienności objawiają się z całą siłą wojenne demony.

Istotą filmu Eastwooda nie jest jednak ten aspekt wojny, który jednak dopiero w ostatnich latach jest usilnie eksploatowany w kinie. Ba, reżyser nie pokazuje nawet ostatnich chwil życia nagrodzonego największymi odznaczeniami wojskowymi bohatera, który zginął w Teksasie z rąk kolegi żołnierza. Legendarny Brudny Harry i czołowy twardziej amerykańskiego kina nie bawi się w moralizatora. Bez retuszu, ale również ze współczuciem ukazuje przemoc w jaką wpadają wyrwani z bezpiecznej Ameryki młodzi żołnierze. Lewica oburza się, że Kyle nazywa terrorystów „dzikusami” i z żarem w oczach opowiada o miłości do swojego kraju. Jednak libertarianin Eastwood był przeciwnikiem posyłania żołnierzy do Iraku i nie raz krytykował sposób prowadzenia wojny w Afganistanie przez Amerykanów. I choć z powodów ekonomicznych i patriotycznych popiera on publicznie prawicę, to trudno go posądzić o entuzjazm wobec polityki zagranicznej nekonserwatystów. Mimo tego, że przemoc oraz specyficzny stosunek do niej Amerykanów przewija się przez całą aktorską i reżyserską karierę Eastwooda, to jego filmy są też wolne od pałkarskiego dydaktyzmu napuszonych jajogłowych intelektualistów, nie pojmujących, że wojna to też czyste braterstwo broni oderwane od geopolityki. Właśnie poświęcenie Kyle’a dla kompanów, jego oddanie przyjaciołom jest wytłuszczone przez Eastwooda, który robiąc dwa filmy o bitwie na Iwo Jimie dowiódł, że nie jest prostackim wojennym propagandystą. „Snajper” nie jest politycznym traktatem wojennym, a opowieścią o sile ducha Amerykanów, którzy mimo najróżniejszych poglądów nie wstydzą się swojej flagi i wartości, jakie zbudowały ich kraj.

Historię Kyle’a niesie na swoich barkach Bradley Cooper, który trzeci raz z rzędu otrzymał nominację do Oscara. I choć w tym roku ma silną konkurencję w postaci m.in Michaela Keatona to bez wątpienia zasłużył na laury. Cooper nie tylko fizycznie upodobnił się do potężnego Kyle’a, kapitalnie przejmując też jego teksański akcent czy sposób poruszania się. Znakomicie też gra na najróżniejszych nutach, pokazując zarówno zdeterminowanego i żarliwego patriotę, jak i podłamanego ojca rodziny, który musi strzelać do uzbrojonego irackiego dziecka. Porażająca jest scena, gdy w kolejnym już w życiu gradzie pocisków Kyle oznajmia swojej żonie przez telefon, że jest gotowy do powrotu do domu. Jednak samotny płacz przy barowym stole gdzieś w Ameryce pokazuje, że ten powrót może być o wiele trudniejszy, niż walka wręcz z islamskimi fanatykami. Na uwagę zasługuje też Sienna Miller w roli żony Kyle’a, której udaje się nie wpaść w pułapkę banalizacji swojej postaci. Owszem Taya również pragnie powrotu Kyle’a do domu. W pewnym momencie daje mu nawet ultimatum: wojna albo rodzina. Jej postać nie zamyka się jednak w ramkach „narzekającej żony żołnierza” i jest bardziej złożona. Taya wie, że prawdziwą harmonię Kyle może uzyskać tylko będąc w zgodzie z samym sobą. Przepojony od dziecka naukami ojca o potrzebie obrony rodziny, przyjaciół i domu zaśnie spokojnie tylko z poczuciem wypełnienia misji. Bez wsparcie i zrozumienia najbliższych jest to niemożliwe.

Może właśnie dlatego Eastwood otwiera film sceną, w której wszystkie te namiętności wewnętrznie w Kyle’u buzują. Strzelić do uzbrojonego dziecka czy pozwolić na śmierć kolegów? „Snajper” to kino godne największych osiągnięć Clinta Eastwooda. Prosta, ale trafiająca ze snajperską precyzją do serc widzów historia walki amerykańskiego patrioty. Walki, którą rozumie w pełni tylko żołnierz. Walki, którą udało się jednak wiarygodnie pokazać 84 letniemu gigantowi kina, co przyznają sami weterani z Iraku. Ich głos to najlepsza rekomendacja tego wojennego dramatu.

5/6

Łukasz Adamski

„Snajper”, reż: Clint Eastwood, dystr: Warner Bros. Entertainment Polska

Film ma premierę 20 lutego.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych