SAMBA. Słodko-gorzka opowieść o tych z „zaplecza” RECENZJA

Twórcy „Nietykalnych” tym razem opowiadają o wykluczonych społecznie imigrantach mieszkających w Paryżu. Znów robią to z ujmującą klasą. Omar Sy nawiązuje do najlepszej tradycji francuskiej szkoły komedii, zaś zmysłowa Charlotte Gainsbourg kończy z wizerunkiem „Nimfomanki”. Niemniej jednak trudno oderwać film od ostatniej debaty o multi-kulti wywołanej atakiem na Charlie Hebdo.

Samba (Sy) i Alice (Gainsbourg) pochodzą z dwóch różnych światów. On pracuje na zmywaku w paryskim hotelu, ona jest woluntariuszką, która po latach pracy w korporacji postanowiła przewartościować swoje życie i pomagać ludziom. Gdy wskutek biurokratycznej pomyłki Samba trafia do aresztu, jego sen o lepszym życiu pryska, a co więcej grozi mu przymusowa deportacja z Francji. Alice postanawia mu pomóc za wszelką cenę. Jednocześnie musi odpowiedzieć sobie pytanie o to, gdzie przebiega granica między zaangażowaniem i poczuciem misji, a… głębokim uczuciem.(Gutek film)

Po gigantycznym światowym sukcesie „Nietykalnych” na Olivierze Nakache i Ericu Toledano ciążyła spora presja by zbliżyć się poziomem do wystrzałowo pozytywnej komedii. „Samba” jest skrojona w podobny sposób. To ciepła i mądra komedia o zderzeniu kultur, zmieniającym się obliczu Francji i miłośni między ludźmi z dwóch totalnie innych światów. Opowieść o nielegalnych imigrantach z Afryki, którzy ciężką pracą pragną poprawić byt swój i pozostawionej w Afryce rodziny jest rzecz jasna propagandowa. Po atakach islamskich fanatyków na redakcje Charlie Hebdo, którzy przecież też przyjechali do Europy po lepsze życie, dobitnie widać, że polityka multi-kulti w wydaniu francuskim sypie się jak domek z kart. Niemniej jednak większość imigrantów żyjących nad Sekwaną po prostu stara się godnie egzystować, wykonując prace „niegodne” już dla Europejczyków. Twórcy nie wchodzą więc w muzułmański świat jak choćby Mathieu Kassovitz w „Nienawiści”. Ba, jedyny muzułmanin udaje tutaj Brazylijczyka, aby na „latynoski wdzięk” podrywać Europejki.

„Samba” to film podobny trochę do „Niewidocznych” Stephena Frearsa, który również opowiadał o „palących papierosy na zapleczu” wielkich restauracji czy centr handlowych niewidocznych robotnikach. O ile jego film był thrillerem, Francuzi podlewają swoją opowieść słodko-gorzkich sosem i znów pokazują, że potrafią w niepoprawny politycznie sposób śmiać się z kwestii rasowych. Na przykładzie losów tytułowego Samby widzimy też jak bardzo imigranci muszą się nieraz upodlić by zarobić kilka Euro. Ciekawie też ukazana jest utrata osobistej tożsamości tych, którzy muszą żyć z lewymi dokumentami by nie zostać deportowanym w Europy. W zasadzie to ci, którzy ciężką pracą asymilują się z zachodnim światem powinni najmocniej nienawidzić leni i fanatyków, którzy przyjeżdżając do socjalnej Europy po zasiłki i maczetami zabijają jej mieszkańców. To oni rzucają cień na dobre imię ratujących nieraz życie przybyszów do wymarzonego raju.

tytuł
tytuł

Pochodzący z rodziny senegalskich imigrantów Omar Sy jest przykładem dobrze zasymilowanego imigranta, co dobitnie widać właśnie na ekranie. Samba w jego wykonaniu wzrusza i bawi. Sy idealnie dopełnia wyluzowaną po ciężkich rolach u Larsa Von Triera Gainsbourg, umiejętnie podkręcając momenty , które naświetlają problemy w relacjach imigrantów z tubylcami. Znamienne jest to, że Sy tak świetnie nawiązuje do spuścizny francuskiej komedii, która do tej pory miała twarz białych aktorów. I chyba to jest najlepszy dowód, że jest możliwa asymilacja rasowa, czego z pewnością nie można już powiedzieć zawsze o cywilizacyjno- religijnej.**

Film ma premierę 20 lutego

4,5/6

Łukasz Adamski

„Samba”, reż: Olivier Nakache, Eric Toledano, dystr: Gutek Film

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych