Waldemar Krzystek
w poprzednich swoich
filmach pokazał, że potrafi
za pomocą gatunkowego kina
opowiadać ciekawie o historii
Polski. W „Małej Moskwie”
dowiódł, jak świetnie rozumie
stosunki polsko-sowieckie
na przykładzie Legnicy, gdzie
znajdowała się największa baza
Armii Czerwonej w Polsce. Teraz
wraca do tego tematu, opowiadając
historię obdarzonego
niezwykłymi zdolnościami
rosyjskiego chłopca, który po
ucieczce z psychuszki jest podejrzewany
o brutalne morderstwa.
Choć główną osią filmu jest wątek detektywistyczny, można „Fotografa” odczytywać na kilku płaszczyznach. Owszem, to opowieść o rosyjsko- -polskim śledztwie sięgającym głębokiego komunizmu, które bazuje na schematach kina policyjnego. Krzystek sięga jednak głębiej, opisując specyfikę Legnicy i analizując mechanizmy rządzące umysłami radzieckich żołnierzy. Na dodatek jeszcze nikomu w polskim kinie nie udało się tak przerażająco zbudować wizerunku psychopaty, który spokojnie może wejść do panteonu najsłynniejszych filmowych bestii. Cieszy też, że Krzystek nie kopiuje postaci gliniarzy z cop movies, jednocześnie unikając naśladownictwa z kanonicznego już „Pitbulla”. Tym samym kreuje zupełnie oryginalną mieszankę typów stróżów prawa.
Co ciekawe, większość obrazu jest nakręcona w języku rosyjskim. Reżyser zebrał na pokładzie kilku znakomitych rosyjskich aktorów, którzy bardzo dobitnie, ale bez łopatologii pokazali w całej okazałości „rosyjską duszę” z jej odwiecznym „bardakiem”. Film zresztą nie został zbyt pozytywnie odebrany w Rosji, o czym jego twórca mówił w wywiadzie dla naszego tygodnika. Na pierwszy plan thrillera wybijają się kapitalna Tatiana Arntgolts, która zdobyła za swoją rolę Złote Lwy w Gdyni, i znany z kilku hollywoodzkich filmów Aleksander Baluev oraz Adam Woronowicz. Mnie jednak najmocniej zachwyciła epizodyczna rola Tomasza Kota w roli komunistycznego żołnierza o nazwisku, nomen omen, Bauman. Kot w kilku spojrzeniach, gestach i mimice uchwycił całą złożoność cynicznego funkcjonariusza LWP. Krzystkowi, co nie jest częste w takim rodzaju kina, udało się zresztą bardzo dobrze nakreślić sylwetki nawet epizodycznych postaci (świetna Sonia Bohosiewicz), unikając ich papierowości. Dotyczy to również postaci tajemniczego siedmioletniego chłopca, której solidne rozpisanie pozwoliło uchwycić psychologiczne niuanse. Reżyser spokojnie rozkręca akcję, początkowo mieszając wątki i tropy, które układają się ostatecznie w logiczną całość. „Fotograf” był obok „Bogów” najlepszym filmem pokazywanym na festiwalu w Gdyni.
Krzywdzący jest więc brak nagrody reżyserskiej dla Krzystka, który zasłużył na nią o wiele bardziej niż Pasikowski za „Jacka Stronga”. Możliwe jednak, że jury w przyszłości mu to wynagrodzi, bowiem można przypuszczać, iż mamy do czynienia z polską trylogią na miarę szwedzkiego klasyka Stiega Larssona.
5/6
Łukasz Adamski
„Fotograf”, reż. Waldemar Krzystek, dystr. Kino Świat
Śledztwo dotyczące zbrodni pod Białą Podlaską, rozmowa z ekonomistą, byłym wiceprezesem NBP, prof. Krzysztofem Rybińskim, wkurzona premier Ewa Kopacz, sylwetka Heleny Wolińskiej - pierwowzoru głównej bohaterki głośnego filmu „Ida”, a także jak najtaniej dojechać na ferie. Nowe wydanie największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce w sprzedaży już od 12 stycznia br.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253086-fotograf-rasowy-thriller-na-miare-stiega-larssona-recenzja