SĘDZIA Jak ojciec, syn i Atticus Finch RECENZJA

Mimo tego że najważniejsza część akcji filmu rozgrywa się na sali sądowej, to nie nazwałbym „Sędziego” klasycznym „court drama”. To raczej wzruszająca, pokrzepiająca i mądra opowieść szorstkich relacjach ojca i syna. Schematyczna? Tak, ale za to fenomenalnie zagrana przez oscarowy duet Robert Duvall- Robert Downey Jr. Szczególnie ten pierwszy zasłużył na aplauz na stojąco.

Hank Palmer (Robert Downey Jr) to cyniczny, błyskotliwy i wyszczekany prawnik będący skrzyżowaniem Kevina Lomaxa z “Adwokata Diabła” i Mavis Gary z „Young Adult”. Pochodzący z małej mieściny w stanie Indiana gwiazdor palestry z Chicago robi wszystko by odciąć się od swoich korzeni. Jest tak mocno skłócony z ojcem Josephem ( Robert Duvall), legendarnym sędzią, że na pogrzeb matki nie zabiera nawet swojej córeczki. Ba, dziewczynka nie zna nawet dziadka, którego bardzo mroczny portret zbudował w jej oczach Hank. To się jednak zmieni. Po pogrzebie żony Joseph powoduje wypadek samochodowy, w którym ginie pieszy. Joseph utrzymuje, że nie pamięta wypadku. Pojawia się jednak podejrzenie, że wypadek nie był przypadkiem. W końcu nobliwy i szanowany w całym miasteczku sędzia zostaje oskarżony o morderstwo. Skłócony z nim Hank wie, że obrona surowego ojca będzie łączyła się z powrotem do przeszłości i wyciągnięciem głęboko zakopanych w szafie trupów.

Przebojowy prowincjusz z pogruchotanym osobistym życiem? Toksyczny ojciec, którego postępowanie wpływa również na pozostałe dzieci? Ile razy widzieliśmy już taki schemat historii? Wiele. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze kolejnej wersji przypowieści o ojcowskiej miłości i sile wyzwalającej z kajdan Prawdy. David Dobkin nie polemizuje z mitem magii rodzinnego zadupia, które wyleczy pogubionego yuppie z wielkiego miasta jak duet Diablo Cody „Young Adult”. Nie jest też pesymistą jak twórcy „Sierpień w hrabstwie Osage”, gdzie mroki przeszłości nie pozwalają odbudować rodzicielskich relacji. „Sędzia” to historia bardzo klasyczna, w której widać elementy najsłynniejszych filmowych starć na linii syn-ojciec. Uroczy jest wątek dawnej miłości Hanka ( zjawiskowa jak zwykle Vera Farmiga), intryguje słodko-gorzka relacja prawnika z bratem ( świetna rola wycofanego, grającego na cichych nutach Vincenta D'Onofrio) i solidnie wygląda pojedynek sądowy między prokuratorem ( jak zwykle dobry Billy Bob Thornton) a nielubianym na prowincji gwiadorkiem z metropolii. To wszystko jest jednak tylko dodatkiem do wzruszającej opowieści o starciu dwóch dojrzałych facetów, którzy muszą wyjaśnić sobie problemy z przeszłości.

Łatwo jest więc przewidzieć, że w pewnym momencie nastąpi katharsis bliższy „Wielkiej Rybie” niż „Hudowi”. Upodlenie spowodowane upadkiem autorytetu czy chorobą zbliży do siebie pogruchotanych mężczyzn, którzy zbyt wiele czasu stracili na pielęgnowaniu męskiej dumy. Ta historia nie byłaby tak efektowna i poruszająca, gdyby nie dwie wielkie role. Prawdą jest, że Robert Downey Jr. znów gra kryjącego się pod maską cynika dobrodusznego faceta. Hank ma coś sobie nie tylko z Hanka Moodoego z „Californication” ( przepyszny wątek z córką przyjaciółki z dzieciństwa), ale równie przypomina Tonego Starka. Bezczelnością nie ustępuje zaś Terry’emu z „Cudownych Chłopców”. W kilku momentach Downey Jr. przypomina jednak o swoich emocjonalnych i wielkich kreacjach z „Ta jedna noc” czy „Urodzonych Morderców”, gdzie nie tylko ekranową charyzmą, ale prawdziwym aktorstwem wydobywał z głębi bohatera jego osobowość.

Jednak moim zdaniem ten film kradnie Robert Duvall. Wybitny aktor Oscara wygrał 30 lat temu. Mam nadzieję, że za rolę zasiadającego na ławie oskarżonych sędziego Akademia wyróżni w przyszłym roku 83 letniego weterana. Duvall systematycznie odsłania przed nami kolejne warstwy osobowości Josepha. Jego bohater wzbudza zarówno niechęć, jak i współczucie, i sympatię. Widzimy jego wielkość, niemal biblijną mądrość sprawiedliwego sędziego oraz małostkowość w stosunku do syna. Duvall gra również osobę chorą więc musi grać sceny fizycznych ułomności sędziego. Rola Josepha to najpełniejsza i najbardziej wzruszająca rola Duvalla od czasu „Apostoła”

„Sędzia” to film idealnie pasujący do klasycznego hollywoodzkiego kina sprzed kilku dekad, które miało na celu pokrzepić widza, sprzedać mu jakiś morał i zmusić do refleksji. W jednej ze scen Hank szyderczo wspomina świętą dla Amerykanów postać Atticusa Fincha z „Zabić Drozda”. Wygląda na to, że każdy z bohaterów tego filmu do miana Atticusa pretenduje. Tylko jeden z nich jednak osiągnie taką czystość. Drugi dostanie taką szansę. Czy z niej skorzysta?

5/6

Łukasz Adamski

„Sędzia”, reż: David Dobkin, dystr: Warner Bros Polska

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.