SYLWIA SZWED o położnych i NARODZINACH. Przeczytaj fragmenty!

fot. Materiały promocyjne
fot. Materiały promocyjne

Sylwia Szwed ze swoją książką "Mundra" wchodzi w obszar takiego pisania o rodzinie z jakim często się nie stykamy. To opis porodu i ciąży od strony położnej.

Cztery pokolenia, cztery położne. Nie tylko technikalia związane z porodem interesują Szwed. Kluczowa jest tu więź emocjonalna między matką a położną. O tym mówi w najnowszym wywiadzie.

Przed powstaniem tej książki zawód położnej dla mnie nie istniał. Wiedziałam, że położna zajmuje się porodami, ale nie wiedziałam na czym dokładnie polega jej praca. Myślałam, że położna to średni personel medyczny, jakaś pani w białym fartuszku, niemiła i opryskliwa, nikt ciekawy z kim można byłoby porozmawiać, a tym bardziej napisać o nim książkę. Teraz jest to dla mnie jeden z kluczowych zawodów dotyczących kobiecości, który ma w sobie wielką tradycję i ogromną wiedzę. Położna jest dla mnie nośnikiem takiej wiedzy, która wielu kobietom jest zupełnie nieznana.

Autorka wskazuje na różnicę podejścia między lekarką a położną. Jedna jest według autorki mechanikiem. Druga - czymś w rodzaju kapłana, opiekuna.

Moja pierwsza wizyta ciążowa u ginekolog, którą znam od lat, trwała dokładnie 15 minut. Gdy poszłam do położnej, wizyta trwała godzinę. W tym czasie położna zapytała mnie o imię dziecka, wypytała o wszystkie choroby kobiet w mojej rodzinie, przyjrzała się mojemu zdrowiu i wynikom, kazała mi zrobić dużo więcej badań niż lekarka, wypowiadała się nawet na temat mojej cery i interesowała się moimi emocjami. Spojrzała na mnie całościowo i to mnie bardzo ujęło. Zainteresowało mnie to, jak podmiotowo położna traktuje pacjentkę oraz jaką intensywną relację z nią nawiązuje.

Szwed opisuje też zwyczaje panujące w kwestii narodzin w innych państwach świata. Najbrutalniejsze opisy to te pochodzące z Afryki i Azji.

W trakcie przygotowywania się do tej książki i rozmów z położnymi okazało się, że stosunek do tych narządów i traktowanie je przez położne, położników, lekarzy, znachorów, zmienia się w czasie. Doświadczenia naszego pokolenia różnią się od doświadczeń naszych matek. Wszystkie kobiety rodzą tak samo, wszystkie mamy te same narządy, których potrzebujemy, aby urodzić, ale rodzenie jest w dużej mierze kwestią kulturową. Inaczej rodzi się w Polsce, w Afryce, a jeszcze inaczej w Grenlandii. Np. w Tanzanii kobiety w ogóle nie płaczą przy porodzie, bo nie ma przyzwolenia społecznego, aby w ten sposób przeżywać ból. Jola Petersen mówi w książce o tym, że wody płodowe Innuitek pachną tranem… I właśnie to jest historia kobiecego ciała. Położne często to podkreślają, że mamy taką samą budowę jak nasze praprababki i tak samo jak one jesteśmy zdolne do rodzenia. Jedyne co dynamicznie się zmienia, to podejście do tego ciała.

Pełna treść wywiadu dostępna na blogu Siostry Ani. Wszystkie mamy obecne i przyszłe zachęcamy do lektury znakomitej książki Sylwii Szwed.

Siostra Ania/ as/

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.