22 JUMP STREET Najlepsi w swojej klasie RECENZJA

Rzadko się zdarza by zrobiona w głównie w celach komercyjnych kontynuacja przebojowej komedii biła na głowę pierwowzór. Najczęściej powtarzalność gagów i usilna próba jeszcze większego zaskoczenia widza, który przecież wie, że ogląda film nakręcony według sprawdzonego schematu, spychają twórców na mieliznę. „22 Jump Street” to jednak mistrzostwo w swojej klasie.

Oparty na serialu „21 Jump Street” z 2012 roku opowiadał o dwóch kumplach z liceum ( mięśniak i fajtłapa), którzy idą do akademii policyjnej, i następnie są skierowani ponownie do liceum w tajnej misji dopadnięcia szajki narkotykowej. Sam temat może sugerować głupawą i przewidywalną komedyjkę, polegającą na zderzeniu się świata nastolatków z niemal 30 letnimi, zgryźliwymi „prykami”. Twórcy filmu- Phil Lord i Christopher Miller postawili jednak na coś innego. W błyskotliwy sposób zarysowali zmiany pokoleniowe, które wpłynęły na hierarchę wartości w High School. Dziś szczycący się nieuctwem przystojniak z drużyny futbolowej nie jest już gwiazdą i obiektem westchnień. Dziś to nie stroniący od narkotyków szkolny kujon, czy nawet „nerd” z mieczem świetlnym ze „Star Wars” zdobywa popularność i uznanie. Doskonałym pomysłem było odwrócenie ról Channinga Tatuma i Jonah Hilla, których bohaterowie muszą grać wbrew wizerunkowi.

Po rozbiciu gangu narkotykowego w liceum Schmidt i Jenko otrzymują kolejne zadanie. Jakie? Cóż, teraz muszą zrobić dokładnie to samo, tylko, że w collegu. Ich szef grany przez Ice Cube’a wprost mówi o „takiej samej misji z dwa razy większym budżetem” ( autoironia wymierzona w sam sequel filmu). Panowie bez oporów korzystają ze zdobytego doświadczenia, wchodząc na kolejny etap „edukacji”. Znów muszą znaleźć głównego szkolnego dilera, rozkochać sobie dziewczyny, zawiązać przyjaźnie i uporać się z okłamywaniem ludzi, do których czują sympatię. Z nieodgadnionego do końca przeze mnie powodu ta kopia „jedynki” sprawdza się doskonale, choć powinna być niewypałem, skoro NIC nowego w filmie nie dostajemy.

A jednak coś powoduje, że film zbiera głownie pochwały. Duet Miller/Lord tym razem jeszcze mocniej uwypuklił ironiczny charakter historii. Dialogi są jeszcze bardziej sarkastyczne i podlane ciętymi ripostami. Niełatwe aktorsko balansowanie między slapstickowym przerysowaniem a Keatonowską „kamienną twarzą” doprowadzone do perfekcji, zaś ujęcia na napisach końcowych to satyra wymierzona w Hollywood bliska fenomenalnego „To już jest koniec”. Do tego twórcy wrzucili całą masę smaczków, które niegrzeczni chłopcy kochają najbardziej: ostre żarty z seksu, igraszki z poprawnością polityczną, parodię sensacyjnych komedii o policjantach oraz filmy o zdeprawowanej młodzieży ( świetne zaadaptowanie „Spring Breakers”). W końcu duet wykorzystał też komediowy talent Ice Cube’a, który w jednej scenie przyprawił mnie niemal o udławienie się popcornem. Świetnie wypada też delikatna kpina z homoseksualnych romansów, które pojawiają się coraz częściej w mainstreamowym kinie.

Już w pierwszych minutach czuć, że Miller/Lord są m.in. twórcami błyskotliwego „Lego. Przygoda”, i po sukcesie familijnego filmu o żółtych ludzikach dali upust „kumplowskiemu” duchowi rodem z szalonych imprez w akademikach. „22 Jump Street” to wzór bezczelności jego twórców. Bezczelności jednak słodkiej i ujmującej. W swojej klasie ten film jest prymusem.

Łukasz Adamski

5/6

„22 Jump Street”, reż: Phil Lord i Christopher Miller

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych