JACK STRONG Prawdziwa Rozdarta Kurtyna RECENZJA

Mam wrażenie, że w „Jack Strong” Pasikowski daje bardzo mocnego pstryczka w nos „salonowi” . „Człowiek honoru” Wojciech Jaruzelski jest przedstawiony jak sowiecki kundel płaszczący się przed sowieckimi generałami. Nie ma zresztą w tym filmie ani jednego „dobrego komucha”, co jest typowe dla stylu filmów Pasikowskiego. A ten jest jego największym osiągnięciem warsztatowym.

**CZYTAJWNIEŻ: JACK STRONG- dopiero teraz rozumiem w pełni Kuklińskiego jako człowieka NASZA RECENZJA**

Zaletą Pasikowskiego okazało się wyczucie natury kina sensacyjnego i umiejętność grania na emocjach. Kiedy narzeka na cepeliowski patriotyzm (choćby w wywiadzie dla „Wyborczej”) popada w banał, ale może tylko ktoś taki miał szansę aby uniknąć zbędnego patosu. A przecież pomimo amerykańskiej „faktury” i tempa filmu, to nie jest jedna więcej banalna szpiegowska historia. Kukliński Dorocińskiego ma wymiar polskiego bohatera narodowego. Jak obaj z Pasikowskim tego dokonali – nie wiem. Po prostu to czuję.

napisał na wNas.pl Piotr Zaremba. Publicysta, który zanalizował film głównie pod kątem historycznym i politycznym zauważył, że Pasikowski mimo tego, że zrobił film w swoim stylu nie do końca czuje wymowy swoich dzieł. Dotyczy to zarówno poprawnego „gazetowyborczo” „Pokłosia”, jak i „Psów”, gdzie rzekomo zmitologizował esbeka. Zgadzam się ogólnie z tezą Piotra, choć dla mnie „Psy” to wciąż najdoskonalszy obraz o początkach polskiej transformacji ( „Czasy się oniemiają, a Pan ciągle jest w komisjach”), narodzinach grup przestępczych umocowanych w strukturach byłych funkcjonariuszy UB, Stasi i KGB i, mimo komiksowości drugiej części, cios w mityczne fundamenty III RP. Mam wrażenie, że również w „Jack Strong” Pasikowski daje, co najmniej, bardzo mocnego pstryczka w nos „salonowi” . Choć w filmie pobrzmiewa nie do końca prawdziwa teza o groźbie sowieckiej interwencji i potrzebie wprowadzenia stanu wojennego przez Polaków, to jednak „człowiek honoru” Wojciech Jaruzelski jest przedstawiony jak sowiecki kundel płaszczący się przed sowieckimi generałami. Nie ma zresztą w tym filmie „dobrego komucha”, który przypominałby rosyjskiego żołnierza w „Katyniu” Andrzej Wajdy, przy którym notabene Pasikowski pracował. Czy wynika to z „jaskiniowego antykomunizmu” twórcy „Krolla”? W żadnym razie. Pasikowski po prostu robi jednowymiarowe, proste, popkulturowe historie, które mają przede wszystkim być atrakcyjne dla widza, i są zbudowane według konkretnego schematu. W tym zresztą upatruję ataki na płk. Ryszarda Kuklińskiego komunistycznych generałów, funkcjonariuszy wywiadu, kontrwywiadu, ubeków, postkomunistycznych polityków. Ba, ja się nawet im nie dziwię, bowiem skoro „zdrajca” armii podlegającej sowieckim okupantom jest bohaterem, to kim są ci, którzy do końca PRL-owi wiernie służyli? Oni dobrze wiedzą, że atrakcyjny film Pasikowskiego może zmieść dywagacje na temat współpracy tak ważnej dla komunistycznej armii PRL i Związku Radzieckiego żołnierza jak Kukliński. W „Jack Strong” nie ma ludzi honoru w komunistycznych mundurach. Musi to boleć, nieprawdaż?

tytuł
tytuł

Dałem się ponieść ideologicznej ocenie filmu, więc wracam na tory czysto filmowe, choć poprzedni wątek gładko do nich wprowadza. Postać płk. Ryszarda Kuklińskiego jest szalenie ciekawa i jej zupełne zrozumienie jest zapewne niemożliwe nawet po przeczytaniu wszystkich książek i opracowań historycznych na jego temat. Nie łudźcie się więc, że dostaniecie u Pasikowskiego dokładną analizę tego , co działo się w głowie i sercu Kuklińskiego w najgorętszym dla niego okresie życia. Natomiast bez wątpienia film pomoże wam zrozumieć wagę wyborów jakie podjął i heroizm jego czynu. Choć filmowa postać Kuklińskiego nie jest specjalnie rozpisana  i zniuansowana psychologicznie, to Marcin Dorociński wyciska z niej ostatnie soki wiarygodności. Znakomicie potrafi jednym gestem, mimiką czy nawet ledwie zauważalnym grymasem pokazać emocje jakie targały jednym z najważniejszych szpiegów USA za Żelazną Kurtyną. To samo tyczy się drugiego planu „Jacka Stronga”. Choć postacie demonicznych komunistów z Moskwy Wiktora Kulikowa (Oleg Maslennikov) i Saszy Iwanowa (Dimitri Bilov) wydają się być trochę komiksowe i wyciągnięte rodem z amerykańskiego kina sensacyjnego z lat 80-tych, to już ciekawiej się prezentują postaci polskich wojskowych. Zarówno Marian Rakowiecki ( znany z „Pokłosia” Ireneusz Czop), generał Sawicki ( Krzysztof Globisz), Jerzy Skalski ( Ireneusz Stryj), Gendera ( Zbigniew Zamachowski), czy Putek ( Mirosław Baka) to bezwolne mięso armatnie, podporządkowane panom z Moskwy. Starający się zracjonalizować sojusz z Sowietami, zdezelowani moralnie, zapijający wyrzuty sumienia wódką żołnierze podkreślają jedynie usłużną pozycję zdrajcy Wojciecha Jaruzelskiego ( Krzysztof Dracz) wobec następców tych, którzy wydali rozkaz strzelania do polskich oficerów w Katyniu. Ciekawie wypada też, co odczuwamy dopiero w ostatniej scenie, postać grana przez Pawła Małaszyńskiego.

Władysław Pasikowski bardzo szybko też postawił środek ciężkości filmu na dynamiczną akcje. Można mieć pewnie pretensje, że tym samym ograniczył role Hanny Kuklińskiej ( niewykorzystany talent Mai Ostaszewskiej) i synów pułkownika Bogdana i Waldemara. Naszkicowany ledwie domowy opór tego pierwszego wobec munduru Ludowego Wojska Polskiego mógłby zostać kapitalnie rozciągnięty na decyzje Kuklińskiego o zdradzie komunistów. Z drugiej strony zachwiałoby to rytmikę filmu, i pchnęło go w nieco inną stronę. Dobrze w filmie wypada też Patrick Wilson w roli agenta CIA. Choć bardzo solidny gwiazdor Hollywood ( świetne role u boku Pacino, Streep czy Winslet) nie ma w filmie za wiele scen, gdzie może pokazać swój aktorki talent, to na uznanie zasługuje nauczenie się przez niego trudnych polskich kwestii. Z pewnością fakt, że jego żoną jest polskiego pochodzenia aktorka Dagmana Domińczyk ( córka znanego opozycjonisty Mirosława Domińczyka, który wyjechał do USA w 1983 roku) pomógł mu w tym zadaniu.

Oczywiście zwolenników rzetelnej historycznie opowieści będzie drażnić udramatyzowanie ucieczki Kuklińskiego i jego rodziny, czy niezgodne z faktami sceny ( kapitalnie nakręcone) pościgów samochodowych. Język filmu sensacyjnego rządzi się swoimi prawami  i trudno było oczekiwać kolejnej wersji brytyjskiego „Tinker Tailor Soldier Spy” po kinie twórcy „Operacji Samun”. W przeciwieństwie jednak to tego komiksowego filmu, „Jack Strong” przypomina świetny thriller Alfreda Hitchocka „Rozdarta Kurtyna” z Paulem Newmanem w głównej roli. Płk. Kukliński naprawdę rozdarł Żelazną Kurtynę, co pozwala mocniej przeżywać film Pasikowskiego niż majstersztyk mistrza Alfreda.

Jednak ostatnia scena filmu bardzo mocno chwyta za serce i sprawia wrażenie wyjętej z kina mistrzów filmowego symbolizmu. Po rozstaniu na waszyngtońskiej ulicy ze Zbigniewem Brzezińskim ( Krzysztof Pieczyński) Ryszard Kukliński, którego znamy z większości zdjęć ( doskonała charakteryzacja Janusza Kaleja) czeka na syna Bogdana, który w tym czasie ginie właśnie w wypadku samochodowym. Kukliński rok wcześniej pochował Waldemara, który również zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. I choć szczerze wierzę, że amerykańskie służby sprytnie sfingowały śmierć obu synów, to jednak stojący samotnie na emigracji ( „Jestem u siebie”- mówi agentowi CIA kilka lat wcześniej Kukliński nie chcą uciekać z Polski) polski bohater, który w III RP, wciąż jest nazywany zdrajcą, powinien być wyrzutem sumienia dla nas wszystkich. Może to właśnie jednowymiarowy i opakowany w szaty thrillera z symbolicznym zakończeniem film ma nam w tym pomóc?

Łukasz Adamski

„Jack Strong”, reż. Władysław Pasikowski.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych