PŁYNĄCE WIEŻOWCE Płytki, napuszony gejowski harlequin RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Współczuję moim znajomym homoseksualistom, że w polskim kinie reprezentuje ich tak pretensjonalny, płytki i napuszony film. Było jasne, że pierwszy polski film o gejach będzie miał cechy propagandy. Szkoda jednak, że zamiast wysublimowanej opowieści w stylu „Brokeback Mountain” dostajemy kanciastą, stereotypową i pozbawioną błysku historyjkę rodem z broszurek LGTB.

Tomasz Wasilewski już przed premierą filmu został obwołany niemal odnowicielem polskiego kina. Dostał bowiem za swój najnowszy film wyróżnienie na prestiżowym „Tribeca Film Festiwal” w Nowym Jorku i słowa pochwały od „The Hollywood Reporter”. „Po premierze w Karlowych Warach zadałam Tomaszowi Wasilewskiemu to samo pytanie, które stale słyszał z ust dziennikarzy zagranicznych: jak film, jego zdaniem, zostanie przyjęty w Polsce. – Nie wiem – odpowiedział. Ale może Polacy zaskoczą nas swoją tolerancją? Czy w to wierzę? Bardzo chcę w to wierzyć.”- pisała w patetycznym tonie, skądinąd znakomita krytyk filmowy, Barbara Hollender. Ja po seansie zadaje sobie inne pytanie: czy Polacy okażą tolerancję dla filmowej hochsztaplerki opakowanej sztucznie w szaty kina z Sundance Channel, i będą chwalić film w obawie przed łatką homofobów? Każdy, kto zna moje teksty o filmach, wie, iż mimo pracy w mediach prawicowych zachwycałem się zarówno słynnym filmem Anga Lee o kowbojach gejach i bardzo wysoko oceniłem filmową biografię „ Wielki Liberace”. Do moich ukochanych filmów należy też „W pogoni za Amy” Kevina Smitha, który można nazwać w pewnym sensie homoseksualnym manifestem. Nie kieruję się więc jakimikolwiek uprzedzeniami w ocenie wartości filmu. I dlatego właśnie uważam „Płynące wieżowce” za obraz w niemal każdym calu fatalny.

tytuł
tytuł

Trenujący wyczynowo pływanie Kuba (Mateusz Banasiuk) mieszka razem z matką (Katarzyna Herman) i swoją dziewczyną Sylwią (Marta Nieradkiewicz). Z pozoru poukładane życie Kuby i jego bliskich komplikuje się, gdy na imprezie poznaje Michała (Bartosz Gelner). Kuba ukrywa i stara się tłumić homoseksualne skłonności by w końcu dać im eksplodować w związku z Michałem. Jednak Sylwia nie zamierza tak łatwo odpuszczać uczucia dla ukochanego. Od początku więc daje do zrozumienia, że nie lubi Michała, którego (homofobia połączona z wyczuwaniem na kilometr gejów?) od samego początku traktuje podejrzliwie. Coraz bardziej zafascynowani sobą młodzieńcy muszą więc ukrywać swoje uczucia, co wpływa na ich całe życie. Kuba nie może poradzić sobie ze sportowymi wyzwaniami, zaś Michał musi zderzyć się z akceptacją ojca ( przewrotna rola Mirosława Zbrojewicza, który publicznie poparł postulaty gejów, gdy okazało się, że jego syn jest homoseksualistą). Jednocześnie klimat kraju w jakim żyją powoduje ich coraz głębszą frustrację. Jedynym miejscem, gdzie mogą w pełni oddawać się swojej namiętności jest ostatnie piętro parkingu albo ciemna brama w centrum miasta.

Czy kochanków nie stać po prostu motel, albo są ekshibicjonistami? Czy może w taki „wysublimowany” sposób reżyser chce nam uzmysłowić problem katolickiego reżimu spychającego gejów do podziemi? Kowboje z filmu Lee zatrzymywali się w motelu i namiocie uciekając co jakiś czas od swoich żon i dzieci, ale „tu nie Ameryka”, nieprawdaż? W końcu w namiocie Kuby i Michała leży ( taka scena rzeczywiście pojawia się w filmie) jeszcze homofobiczna niewiasta, która przeszkadza w pełnej radości z seksu gejowskiego. Przepraszam za ten pokaz mało wyszukanej ironii. Jednak zbyt często nachodziła mnie podczas seansu filmu Wasilewskiego. Nie dlatego, że nie miałem pojęcia na jaki film się wybieram. To jasne, że pierwszy polski obraz o homoseksualistach musiał mieć w sobie pewną dozę ideologicznej propagandy, której pozbawione są już z wiadomych względów takie filmy jak „ Wielki Liberace”. W końcu „Tajemnica Brokeback Mountain” również opowiada o tłumionym uczuciu, które z powodu systemu wartości zachodniej cywilizacji nie może być pielęgnowane. I choć zasadniczo nie zgadzałem się z wymową filmu Lee o społecznych kajdanach na homoseksualistów, to sposób jego realizacji- subtelność, wrażliwość i napięcie rozgrywające się między słowami- nie pozwalało go nie docenić.

„Płynące wieżowce” są dokładnym przeciwieństwem wizji Lee. Wasilewski jest w swojej prostej i bardzo stereotypowej opowieści zaskakująco toporny. Jego film wręcz razi dosłownością i nieznośną przewidywalnością. Część rozwiązań fabularnych jest tak prymitywnych, że przypominają łzawe listy „czytelników” gejowskich pisemek, którzy opowiadają o tym jak są bici na każdym rogu cieknących homofobią polskich ulic. W tym tygodniu jeden z tygodników dał na okładce zdjęcie z filmu z podpisem „Zabić geja. Witajcie w tolerancyjnej Polsce”. To prostackie hasło dobrze podsumowuje film Wasilewskiego.

Oglądając opowieść o „zakazanej miłości” Kuby i Michała można docenić „W imię…” Małgośki Szumowskiej, która również „popisała” się kuriozalnym zakończeniem opowieści o homoseksualnej miłości księdza i parafianina. Jednak reżyserka „Sponsoringu” przynajmniej starała się unikać pretensjonalności i banalizacji opowiadanej historii. Jej scenariusz, choć kulawy, dotykał jakiejś głębi głównych bohaterów i penetrował ich psychikę. Wasilewski chce nas niestety zadowolić sloganami, które głośno wykrzyczane mają przykryć papierowość jego postaci i wątków. Cóż bowiem jest takiego odkrywczego w konflikcie syna robiącego coming out z ojcem? Cóż może zaskoczyć w walce kobiety o jej mężczyznę, który zakochuje się w drugim facecie? I w końcu co takie „przełomowego” i „odważnego” jest w tezie, że rodzina uniemożliwia erupcję gejowskiej miłości, skoro środowiska lewicowe od dawna uderzają właśnie w tą instytucję? Ten krzyk jest przeraźliwie głuchy.

Kino ma zmuszać do refleksji, pobudzać do kłótni, drażnić i rozdrapywać rany. Nie mam oporów by stanąć naprzeciwko najdalszego mi ideologicznie artysty i zmierzyć się z jego dziełem. Chciałbym jednak by było to dzieło naprawdę godne tego starcia. Chciałbym by pokazano mi w kinie czym jest cierpienie homoseksualisty, który obawia się głośno powiedzieć o swojej orientacji, i który pragnie wykrzyczeć miłość do osoby tej samej płci. Lee potrafił za pomocą opowieści o tłumieniu własnej seksualności opowiedzieć o problemach bardziej uniwersalnych. Wasilewski nie wychodzi poza ramy naszkicowane w broszurkach LGTB. Na takim poziomie jest oklaskiwany przez większość liberalnych mediów film. Czy naprawdę nie stać was na więcej?

Łukasz Adamski

„Płynące wieżowce”, reż: Tomasz Wasilewski, wyst: Mateusz Banasiuk, Bartosz Gelner, Marta Nieradkiewicz

,

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych