WENUS W FUTRZE Polański ironicznie o Polańskim i seksizmie RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Nie jest to film równie przenikliwy jak „Rzeź”, ani poważny jak „Śmierć i dziewczyna”. Najnowszy film Romana Polańskiego to błyskotliwa, parująca w każdej sekundzie erotyzmem w starym, dobrym, dalekim od dosłowności stylu opowieść, będąca jednak wyłącznie komedią. Bardzo przewrotną i autoironiczną komedią o sile damskiego obcasa. „I Bóg go ukarał i oddał w ręce kobiety”- oto kwintesencja tego filmu.

Roman Polański bardzo nie lubi jak się jego filmy interpretuje poprzez pryzmat jego własnego życia i przeżyć. Według reżysera jest to prostackie podejście do jego twórczości. O ile trudno krytykom ugryźć tak większość filmów mistrza, o tyle w przypadku „Wenus w futrze” rzeczywiście nie ma sensu długo rozwodzić się nad jego ukrytą głębią. Nie dlatego, że jest to film w jakimkolwiek stopniu płytki albo nieudany. W żadnym razie. „Wenus w futrze” to kolejna w kolekcji filmów Polańskiego, wysmakowana ( piękne zdjęcia Pawła Edelmana!), mistrzowsko wyreżyserowana i perfekcyjnie zagrana historia, w której przewijają się ukochane przez twórcę „Noża w wodzie” motywy. Jednak w przeciwieństwie do innych „teatralnych” dzieł Polaka jest to w gruncie rzeczy czysta komedia, która na dodatek powstała przypadkiem między realizacją dwóch bardzo ważnych dla Polańskiego filmów.

„I Bóg go ukarał i oddał w ręce kobiety”. To motto otwiera i zamyka film Polańskiego. I właściwie można by film tym zdaniem streścić. Pochodzi ono z książki von Sachera-Masocha, której teatralną adaptację przygotowuje debiutujący reżyser Thomas, który pewnej nocy wychodzi z pustego teatru po bezowocnym szukaniu głównej bohaterki. Nagle w drzwiach pojawia się tajemnicza Wanda, zmieniająca na zawsze życie artysty. Już w pierwszej scenie filmu widzimy, że będziemy mieli do czynienia z przewrotną, ale również perwersyjną opowieścią. Zmysłową Wandę gra żona Polańskiego, Emmanuelle Seigner, zaś reżysera znakomity francuski aktor Mathieu Amalric, który wyglądem, mimiką i gestykulacją do złudzenia przypomina Polańskiego sprzed 20, 30 lat. Wanda to początkowo totalne przeciwieństwo Thomasa. Bezczelna, arogancka i infantylna paniusia żująca gumę, wydaje się chcieć jedynie uwieść popularnego pisarza i reżysera, zdobywając rolę seksapilem. Niechętny Thomas daje się siłą namówić do krótkiego przesłuchania pragnącej sławy, namolnej aktorki. W momencie, gdy staje ona na scenie i otwiera usta, bezbłędnie i z perfekcyjnym warsztatem wypowiadając zdania ze sztuki Thomasa, ten wydaje się być porażony piorunem. Właśnie wtedy zaczyna się gra między Wandą, zamieniającą się w mgnieniu oka w wyrachowaną i piekielnie inteligentną „wampirzycę” oraz Thomasem, który z pewnego siebie artysty przeistacza się w pełnego obaw, fobii, kompleksów i niepewności chłopca. A może te role są jednak umowne, tak jak deski pustego teatru, na których dwójka bohaterów rozgrywa staczającą się w otchłań grę?

tytuł
tytuł

„Wenus w futrze” jest filmem na wskroś ironicznym. Na pierwszy rzut oka jest to opowieść o triumfie feminizmu nad mizoginizmem. Ale przecież przy okazji premiery obrazu Polański w niemal każdym wywiadzie podkreśla jak gardzi sztucznym równouprawnieniem i maskulinizowaniem kobiet. Na dodatek Polański jest znany z ostrego traktowania aktorek w swoich filmach. Faye Dunaway grając w „Chinatown” domagała się zwolnienia „sadysty” Polańskiego. Legendami obrosły katusze Katherine Deneuve na planie „Wstrętu” i przeżycia Mii Farrow w „Dziecku Rosemary”. Teraz reżyser wyglądający jak Polański spotyka aktorkę, która w mgnieniu oka przeobraża go w swojego „niewolnika”, przejmując również kontrolę nad jego dziełem literackim. Można pokusić się o większy dystans do siebie samego, niż ten jakim „strzela” Polański?

Film w wielu punktach przypomina też „Rzeź” i „Śmierć i dziewczynę”, gdzie interpersonalna gra o dominację nad partnerem co rusz ma inne oblicze, i zmienia ofiarę w oprawcę. „Wenus w futrze” to również smakowita gra niedomówieniami i umownością. W końcu jest to film oparty o sztukę Davida Ivesa opowiadającej o reżyserze, który wystawia spektakl na podstawie swojej interpretacji skandalicznej książki Leopolda von Sachera-Masocha. Błyskotliwie wygląda zabawa aktorów „wirtualnymi” rekwizytami, która mają jednak wpływ na samą opowieść. Polański łamie również w filmie wiele współczesnych filmowych konwenansów. Obraz jest wręcz przesiąknięty erotyką. Jednak brak w nim dosłownej nagości, co w erze pornografizacji nawet teledysków dla młodzieży jest czymś niezwykłym. Oglądając erotyczne napięcie między dwójką aktorów, którzy ani razu na ekranie nawet się nie całują, można zatęsknić za czasami, gdy podniecenie wywoływał w widzów grymas twarzy, spojrzenie czy poza kobiety. Czy tylko libertyn jak Polański mógł nam o tym przypomnieć? To kolejna ironia komedii polskiego reżysera. Nie zapominajmy, że niemal równo 20 lat temu Polański nakręcił ze swoją żoną „Gorzkie Gody”, które szokowały właśnie ostrymi scenami seksu, których dziś próżno szukać w dziele o wiele bardziej erotycznym od tamtego obrazu.

tytuł
tytuł

Polański miał tuż po „Rzezi” zrealizować film o sprawie Dreyfusa. Jednak niespodziewanie zajął się sztuką Ivesa. Dziś mówi, że zrobił to z powodu wyzwania, jakie kocha podejmować. „W ‘Nożu w wodzie’ takim wyzwaniem było ograniczenie się do trojga aktorów na łódce. Zawsze chciałem pójść dalej - zrobić film na dwie osoby.”- przyznaje filmowiec, który osiągnął o wiele więcej. Tym razem bowiem to nie psychologiczna strona jego bohaterów jest najistotniejszym elementem filmu, ale właśnie satyra wymierzona w seksizm, feminizm, mizoginizm, rozerotyzowany świat i samego Polańskiego. Szczególnie mocno widać to w ostatnich scenach, gdy Thomas zamienia się niemal w bohatera „Lokatora”, w którego wcielił się perfekcyjnie Polański. „Wenus w Futrze” to na pewno ważny film dla reżysera, który będzie się oczywiście bronił przed zbyt głęboką jego interpretacją. Ja więc potraktuje go jako przepyszną komedię, o której zapewne zapomnę, gdy Polański pokaże nam film o sprawie niesłusznie oskarżonego Żyda Dreyfusa, uciekającego przed powszechnym potępieniem. Czy dla wówczas ponad 80 letniego reżysera nie będzie to doskonałe podsumowanie kariery, którego „Wenus… może być zapowiedzą?

Łukasz Adamski

„Wenus w futrze”, reż. Roman Polański, dyst: Monilith

Wszystkie zdjęcia od dystrubutora filmu- Monilith

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych