Do straszenia. Ale nie tylko.
Przede wszystkim pojawia się pytanie,
czy jako gatunek, zwłaszcza
filmowy, horror się nie zużył. Jeśliby
się kierować mocno reklamowanym
serialem „666 Park
Avenue” na kanale 13-th Street,
trzeba by odpowiedzieć, że jest
tego bliski.
Znacie opowieść o małżeństwie, które wprowadza się do wieżowca w Nowym Jorku, gdzie i demoniczny gospodarz, i dziwni sąsiedzi…? W tym serialu znajdziecie wszystkie znane wątki: od „Dziecka Rosemary” (diabelski dom), po „Adwokata diabła” (młodzi ludzie podpisujący cyrograf), nawet bez próby przekonania nas, że coś te historie jest w stanie odświeżyć.
Nie pomaga Terry O’Quinn, pamiętany z roli Johna Locke’a z serialu „Lost”, którego sama twarz obiecuje nam i okropieństwa, i komplikacje. Komplikacji nie ma, a groza tak przewidywalna, jak opowieści wujaszka przy stole. Tylko że możemy się przerzucić na kanał Fox, a tam „American Horror Story” duetu Ryan Murphy & Brad Falchuk. Historia też niby wyświechtana – tym razem nawiedzona willa, w dodatku w Los Angeles, i kolejne małżeństwo, trochę starsze, z dorastającą córką. Przystępujemy do oglądania z cynicznym grymasem, a tymczasem…
Nic tu nie jest takie jak wcześniej.
Niby świat duchów, a jednak
potraktowany inaczej niż zwykle.
Sporo nowych pomysłów, niektóre
świetne – jak błąkająca się
po domu służąca, którą mężczyźni
widzą jako zmysłową dziewczynę,
kobiety jako niegroźną starszą
panią. Nieokiełznana wręcz wyobraźnia,
nieustające zaskoczenia.
A przecież wszystko już było.
Ale czeka mnie trudniejsze
zadanie: obrona horroru jako
gatunku. Konserwatyści wietrzą
tu niebezpieczną zabawę metafizyką
(nieśmiertelne oskarżanie
„Dziecka Rosemary o satanizm),
a konserwatyści i liberałowie chórem
wyśmiewają jako coś absurdalnego.
Na zarzuty o „zabawę”
odpowiem: a czy nie były nią bajki
wprowadzające nas w świat czarów
i upiorów? Skoro można to
serwować dzieciom, można tym
bardziej nam.
Dzisiejszy horror zjada własny ogon, pogrążył się w niepotrzebnym okrucieństwie, ale nie z powodu błędu genetycznego, a braku pomysłów. Możecie tego nie lubić, ale nie chwalcie się ograniczoną wyobraźnią. Już Stephen King tłumaczył, iż można te historie traktować jako metafory. Wariacje na temat nieśmiertelnej walki dobra ze złem. Czasem mądrzejsze niż historie realistyczne.
W „American Horror Story” ja widzę niepokojącą opowieść o pokusach, o nieodpowiedzialności i o jej konsekwencjach. Kto nie chce takiego kostiumu, niech nie patrzy. Ale jeśli nadal wyśmiewa… Odpowiem maksymą z mego dzieciństwa: nie uważaj za głupstwo czegoś, czego nie rozumiesz.
Piotr Zaremba (wSieci)
Już od dziś w sprzedaży nowy numer tygodnika „wSieci”. W rodkudodatek specjalny „wSieci Kultury”, w którym miedzy innymi o nowym spektaklu nawiązującym do najlepszych tradycji Teatru Sensacji „Kobra”, który będzie mieć premierę w TVP1 pod koniec listopada, jesiennym hicie wydawniczym na rynku – pierwszym tomie „Dzienników” Agnieszki Osieckiej z lat 1945-1950, a także sylwetka amerykańskiego aktora Kavina Spacey, który wystąpił w reklamie jednego z polskich banków oraz felietony naszych dziennikarzy, w tym rubryka redaktora naczelnego wNas.pl „Adamski poleca, Adamski odradza”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249273-wsieci-do-czego-sluzy-czlowiekowi-horror-pyta-piotr-zaremba
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.