65. urodziny JEREMY'ego IRONSA. Tego człowieka po prostu cieszy aktorstwo!

Kadr z filmu "Druga prawda" (1990)
Kadr z filmu "Druga prawda" (1990)

Wczoraj wspominałem Jamesa Gandolfiniego, który zasłynął perfekcyjnym wpasowaniem się w określoną konwencję. Jego całkowitym zaprzeczeniem jest Jeremy Irons - człowiek, który w swojej bogatej karierze chwytał się różnych form.

Brytyjski aktor, który nie lubił zmian w życiu prywatnym (po anulowaniu pierwszego małżeństwa całe swoje życie spędza z jedną kobietą - Sinéad Cusack), na ekranie przeistaczał się w prawdziwego kameleona. I chociaż jego iście pomnikowe rysy wskazywałyby na słabość do ról w kostiumowych epopejach, Irons chętnie zrzucał dworskie łachy na rzecz strojów kowbojskich, garniturów, futurystycznych wdzianek czy... nagości (jak choćby w filmie "Skaza", gdzie z Juliette Binoche stworzył jeden z najlepszych erotycznych duetów w historii kina).

Irons nigdy nie unikał również produkcji telewizyjnych. Przechodzenie gwiazd Hollywood do "małego ekranu", które dzisiaj jest dosyć częstą praktyką, jeszcze kilka, kilkanaście lat temu nie było tak popularne. Mimo to, dzisiejszy jubilat świetnie odnajdywał się na planie skromniejszych przedsięwzięć artystycznych. Zawsze cieszyła go sama gra aktorska, możliwość kreacji nowych postaci, a nie tylko odtwórcza robota o wąskiej specjalizacji.

Dobitnie świadczą o tym nagrody za jakże różne, zarówno pod względem formatu, jak i tematyki filmy. Ukoronowaniem jego artystycznych poszukiwań był Oscar w kategorii "Najlepsza rola męska" za film "Druga prawda" (1990), w którym stworzył fascynujący duet z Glenn Close. Za ten sam obraz otrzymał Złoty Glob. Tą samą nagrodą został uhonorowany również w 2007 roku za miniserial "Elżbieta I". Irons może pochwalić się również czterema nominacjami, w tym za rolę w osadzonym w podobnych realiach, kultowym serialu "Rodzina Borgiów". To właśnie w nim stworzył niezapomnianą, bardzo głęboką kreację Rodrigo Borgii.

Jak widać, bez względu na to, czy Irons znajdował się na sali rozpraw czy komnacie królewskiej, wszędzie dawał popis swoich wielkich zdolności. Brytyjski artysta należy do tej nielicznej grupy aktorów, dla której wciąż liczy się wręcz teatralna pieczałowitość - mimika, gestykulacja, mowa ciała... Obserwując Ironsa można odnieść wrażenie, że wręcz delektuje się własnym talentem.

A widzowie wraz z nim. I to przez prawie cztery dekady.

Aleksander Majewski

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych