Zespół IRA skarży się na złe traktowanie podczas koncertu BON JOVI

To miał być dla nich wyjątkowy wieczór. Artur Gadowski i spółka mieli wystąpić jako support przed kultową amerykańską grupą Bon Jovi. Szybko okazało się jednak, że zostali potraktowani gorzej od meczowych cheerleaderek.

Gdański koncert niósł dla grupy IRA nadzieję nie tylko na zagranie przed legendarną kapelą, ale przede wszystkim zaprezentowanie swoich umiejętności przed tak wielką publicznością, zgromadzoną na PGE Arenie. Pierwszą przeszkodą do osiągnięcia zamierzonego celu były problemy organizacyjno-techniczne. I, co ciekawe, nie stanowiły one przypadku. Muzycy pewnie ścierpieliby fakt, że musieli przyjechać do Gdańska dzień wcześniej, ponieważ organizacja koncertu nie pozwalała im na komfortowe przygotowanie się do koncertu tego samego dnia. Gorzej, że polscy rockmani nie słyszeli samych siebie, a zamiast wskazówek usłyszeli słowne połajanki ze strony przedstawicieli Bon Jovi.

Oczywiście ekipa BJ zabrała się za instalację sceny i / czemu się specjalnie nie dziwię/ miała gdzieś próbę zespołu IRA. Próby zasięgnięcia informacji na temat ewentualnego końca montażu, podejmowane przez naszego managera kwitowane były w dość niegrzeczny i arogancki sposób przez technikę BJ. W końcu zaproponowano nam, że o 17. 15 jeśli musimy, możemy zrobić próbę. Kiedy już weszliśmy na scenę, poinformowano nas, że plany się zmieniły i natychmiast mamy ją opuścić i przy stanowisku naszego monitorowca możemy sobie sprawdzić czy jakiekolwiek dźwięki wychodzą z jego miksera. W tej sytuacji zadecydowałem, że nie zejdę ze sceny i skoro mieliśmy mieć próbę na scenie to tam ją odbędziemy. Mój upór zaowocował tym, że rzeczywiście pozwolili nam zostać. Tymczasem stadion powoli się zapełniał…a my jak idioci staliśmy na scenie, z nieodpalonymi przodami, bo naszemu akustykowi nie pozwolono sprawdzić jak nas słychać z przodu. Po piętnastu minutach zeszliśmy nie do końca przekonani czy cokolwiek będzie słychać podczas koncertu -

napisał rozżalony Gadowski na Facebooku.

O ile narzekania wokalisty na to, że musieli skrócić program o dwie piosenki, czy wyjść kilka minut później na scenę brzmią śmiesznie (znajże umiar, mocium panie), tak trudno zrozumieć pogardliwy stosunek ekipy Bon Jovi do polskiego zespołu.

Zastanawia mnie w tym wszystkim dlaczego polski organizator, który płaci ogromne pieniądze za występ zagranicznego zespołu, zaprasza polskiego wykonawcę i nie jest w stanie zapewnić mu godnych i przyzwoitych warunków do pracy / o wynagrodzeniu przez litość nie wspomnę, bo jak wiadomo, polscy pożal się boże artyści winni dziękować bogu, że mogą wystąpić przed prawdziwą gwiazdą i pooddychać tym samym powietrzem/. Podczas wszystkich słownych utarczek z techniką BJ nie było w pobliżu żadnego przedstawiciela polskiej agencji, który broniłby naszych interesów. Co więcej organizator miał na wszystko jedną odpowiedź, że nie ma na nic wpływu -

czytamy w poście lidera grupy IRA.

Choć zespół grał już przed takimi tuzami jak Aerosmith, Def Leppard, Brian May, Joe Cocker czy Queen, to jednak nigdy nie spotkał się z taką sytuacją jak podczas koncertu grupy, której lideruje charyzmatyczny Jon Bon Jovi.

Kiedy nasz akustyk już po wszystkim zapytał akustyka BON JOVI dlaczego tak to wyglądało usłyszał „Z szacunku dla Johna. Tak więc z szacunku dla Johna niestety pozwalamy sobą pomiatać. Jeśli o mnie chodzi to kończę z supportowaniem, pozdrawiam koleżanki i kolegów życząc im lepszych doświadczeń -

puentuje Gadowski.

Jon na pewno bardzo się tym przejmie...

AM

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych