Prof. GENO MAŁKOWSKI dla wNas.pl: Z Picassem w tle

W rok po śmierci Pabla Picassa, największego współczesnego hiszpańskiego artysty mieszkającego, i pracującego twórczo przez swoje długie życie we Francji, w dalekiej zniewolonej przez system komunistyczny Polsce, grupa 80 młodych artystów czwartą wystawą „O Poprawę” manifestowała niezwykłą witalność twórczą hasłem „Warszawa Centrum Sztuki Światowej”. Warszawa miała taką szansę właśnie przez świadomość prowadzących Ruch, że ich talent i umiejętności kreacji predestynują tę generację do takiej roli, którą za ponad dziesięć lat w zmieniającej się Europie otrzymał Berlin.

To Ruch „O Poprawę” powinien równie mocno zaznaczyć swoja obecność w sztuce światowej jak „Neue Wilde”- ich równo latkowie w połączonych później Niemczech. Ci młodzi Polacy wstępujący na arenę sztuki, ale w wielu wypadkach już ukształtowani twórcy właśnie dlatego, że mięli ambicje zdecydowanego wkroczenia w krwiobieg sztuki światowej nie widzieli sensu kontynuowania pseudo awangardowych popłuczyn, w realizacji których, w tym czasie wydawała się być Polska niekwestionowanym liderem. Wszelkie nowości z Paryża, Nowego Jorku i innych metropolii światowych i europejskich natychmiast były flancowane do Warszawy, Wrocławia i mających ambicje odgrywania znaczącej roli w sztuce polskiej szeregu miejscowości, oraz miast wojewódzkich ówczesnej PRL.

Mimo, że Ruch „O Poprawę” skupiał artystów bardzo młodych, zdawali oni sobie sprawę z tego, że nową sztukę powinni tworzyć w oparciu o eksperymenty i poszukiwania wyrazu wynikłe z otaczającej ich w kraju rzeczywistości. Materią zaś, w której powinny powstawać nowe, ważne dla świata dzieła muszą być surowce dające szanse przetrwania, tak, jak praktykował to Pablo Picasso i wszyscy oryginalni, wielcy twórcy nowej sztuki XIX i XX wieku.

Wystawa w Domu Artysty Plastyka w Warszawie na ul. Mazowieckiej w 1974 r. zapowiadała odnowę w całej sztuce polskiej. Niestety wśród uczestników wystawy nie było jednomyślności, a w Ruchu silnego ośrodka kształtującego dalsze plany i działania. Mimo, że w haśle inicjatywy zawarto kredo dalszej drogi młodych polskich twórców, to jednak w kolejnych działaniach tylko wąska grupa uświadamiała sobie cele i możliwości, a wśród pozostałych uczestników wystaw więcej było niewiary i prowincjonalnej zawiści, nie dającej szans na wystąpienia z szalonymi(zważywszy sytuacje w kraju) i bardziej twórczymi wydarzeniami.

Gdy pod koniec XIX wieku Pablo Picasso przyjechał do Paryża zastał tam ukształtowane środowisko artystów różnych orientacji i pokoleń, zarówno tych, którzy żyli w niewyobrażalnej nędzy, jak i tych, którzy zdobywali sławę i pieniądze by obecnie stać się przykładem wielkiej kariery. W tej walce o sławę i nie wyobrażalne finanse bardzo szybko zrodziła się profesja marszanda. Obok niegdyś biednych i żyjących w nędzy dzisiaj wielkich i bogatych artystów, to marszandzi obrazów na Montmartrze i Montparnassie ponosili ryzyko kupując i handlując tworzoną nową sztukę.

Tego wszystkiego nie było w Warszawie. Mecenat państwowy w kraju budującym komunizm oczekiwał od twórców, że będą realizowali oni tzw. zadania publiczne w powołanych do tego instytucjach. Obok w ten sposób zdobywanych środków niekiedy artyści ambitniejsi tworzyli własną sztukę i często (szczególnie ci bardziej znani) z niej żyli. Było to możliwe dlatego, że polska twórczość, zarówno obrazy, rzeźby, jak i plakat oraz grafika mimo dających się zauważyć fascynacji obcymi kierunkami były na niezwykłym dla obcokrajowców poziomie a i przelicznik dolarowy był tak korzystny, że odwiedzający nasz kraj woleli kupować tanią dobrą choć nie zawsze oryginalną sztukę w Polsce. Te transakcje opłacały się wszystkim zainteresowanym stronom. Polska jako kraj budujący inny system była bardzo uważnie obserwowana, i jako drugie państwo po ZSRR, z którym należy się liczyć ceniona i wyróżniana. Również szkolnictwo, nauczające w tradycyjny sposób wydawało się stać(zważywszy przestarzałe metody) na dosyć wysokim poziomie.

W 1956 roku zdawałem do Liceum Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. W tym czasie było to jeszcze prawie w całości zburzone miasto do którego osiem lat wcześniej ( w sierpniu 1948 roku) przybył Pablo Picasso, aby wziąć udział w sponsorowanym przez komunistów Kongresie Intelektualistów na rzecz Pokoju. Mimo że byłem młodym chłopcem o niezwykle rozbudzonych ambicjach bycia w przyszłości wielkim malarzem, nic o tym fakcie kilkudniowego pobytu przed ośmiu laty wielkiego Picassa nie wiedziałem. Dla mnie największym i jedynym malarzem w którego ślady należało by iść był wtedy Jan Matejko. A jednak wtedy, któryś ze zdających egzamin do Liceum chłopców rzucił na mnie przezwisko „Picas”.

Przed budynkiem szkoły oczekiwaliśmy w dużej grupie na zorganizowanie napływającej młodzieży w zespoły mające być poddane próbie zmierzenia się z zadanym tematem. W śród kłębiących się kandydatów na uczni Liceum wielu na różne sposoby ujawniało swoje charaktery. Ja przyniosłem ze sobą blok z akwarelami, które wzbudziły zaskoczenie i wątpliwości czy to, co widzą, skupieni kolo prezentującego to rzeczywiście pejzaże. Jakieś zlewające się niewyraźne z bliska plamy nie robiły budującego wrażenia. Ktoś rzucił przezwisko „Pikas”. I tak już zostało do czasu, gdy inny mój kolega z licealnych lat, z którym już w Warszawie zainicjowalimy Ruch „O Poprawę” używając skrótu mojego imienia wdrożył pseudonim, którego używam do dzisiaj podpisując moją działalność twórczą.

Konsekwencją wystawy DAP było powierzenie mi (przez Zarząd Okręgu Warszawskiego ZPAP) organizacji w nowej formule Festiwalu Sztuk Pięknych w warszawskiej „Zachęcie”. To wtedy w pełni ujawniły się moje predyspozycje do tworzenia zestawów z dzieł dostarczanych przez innych twórców. Tak powstawały całe wnętrza mające za każdym razem inny charakter. Jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że każda sala, każda ściana jest nowym, wielkim i monumentalnym obrazem mówiącym o współczesności. Kolejne ekspozycje w „Zachęcie” i innych galeriach i muzeach prowadziły mnie do wizji, którą po latach rozwinąłem we „Wspólne Malowanie” Organizowanie ekspozycji przeniosłem z budynków i sal na duże płótna, i z nimi wyszedłem na ulice i place miast, aby te ogromne płaszczyzny wypełniali gryzmołami i kolorem wszyscy, którym przyjdzie na to ochota, lub których uda mi się namówić do współtworzenia. Tak zaczęły powstawać obrazy w Paryżu z 40 tys. malujących. Tak zapragnąłem namalować zestaw pięciu obrazów w Olsztynie, z 200 tys. uczestników malowania, i tak w połowie lat dziewięćdziesiątych w końcu wymyśliłem malowanie w internecie z milionami współautorów. W tym moim dążeniu do zbiorowego malowania wydaję się daleki od wielkiego demiurga jakim był Picasso, a jednak od jego obrazów zaczęła się ta kolejna, niewyobrażalna rewolucja w sztuce. To wtedy mogła powstać myśl, że każdy może być artystą a każdy gest na płaszczyźnie (czy to precyzyjnie wykonany, czy zwyczajny bazgrol) jest potrzebny do wzbogacenia obrazu o nowe wartości. Wielki i nieprzeciętny talent Picassa oraz niezwykle umiejętności realistycznego odwzorowania rzeczywistości a także swoboda z jaką wszedł w późnym wieku w „bazgroły” powinny ośmielić każdego kto chce zostawić ślad na płaszczyźnie.

Ta rewolucyjna zmiana mentalności będzie trwała tak długo, dopóki powszechnie nie zaakceptuje się możliwości wspólnego tworzenia i niespodzianki, jaka zawsze będzie wynikiem tego uczestnictwa. To co zaczęło się w latach dziewięćdziesiątych XX wieku zapowiadane publicznymi eksperymentami jest kolejną rewolucją w tworzeniu obrazu. Bo przecież pierwsza była wynikiem namalowania „Panien z Awinionu” z późniejszymi konsekwencjami tego obrazu, kubizmem we wszystkich jego postaciach. Nie objęła ona szerokich rzesz społeczeństwa, gdyż autorem obrazu był za każdym razem jeden człowiek, ale stała się szansą wolności tworzenia, bez przymusu akademickich i ciasnych reguł. To właśnie pozwala wierzyć, że malarstwem zainteresują się miliny zainteresowanych ostatecznym kształtem wspólnego dzieła. Zacznie się wtedy bum na sztukę, jakiego nigdy nie było. To Picasso przez tysiące różnorodnych dzieł znaczących i błahych(często kreślonych na serwetkach i obrusach) jest tym twórcą, który otworzył drzwi do powszechnego uczestnictwa w tworzeniu.

Prof. Eugeniusz Geno Małkowski, malarz, założyciel wielu grup artystycznych w tym " Stowarzyszenia Odnowy Sztuki" w Paryżu.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.