BEZKRÓLEWIE zakazana sztuka WOJCIECHA TOMCZYKA będzie czytana w Łodzi

fot YouTube
fot YouTube

"Bezkrólewie" Wojciecha Tomczyka to pierwszy "teatralny półkownik" rządów Donalda Tuska. Żaden z polskich teatrów nie ośmielił się dotąd sięgnąć po sztukę opublikowaną rok temu w miesięczniku "Dialog". Mimo, że jej autor jest jednym z najlepszych i najbardziej rozchwytywanych polskich scenarzystów i dramaturgów („Inka 46”, „Wampir”, „ Norymberga”).

Nie o Tomczyka tu chodzi, ale o tematykę - "Bezkrólewie" to sztuka nawiązująca do katastrofy smoleńskiej. 13 września 2012 udało się zrealizować jej publiczne czytanie w Warszawie (udział wzięli Ewa Dałkowska, Elżbieta Kwinta, Krzysztof Bień, Konrad Bugaj, Darek Chojnacki oraz Redbad Klijnstra - jednocześnie reżyser - a didaskalia odczytywał autor tekstu).

Jak dowiedział się portal wNas.pl 10 grudnia odbędzie się premierowe czytanie najnowszej sztuki Wojciecha Tomczyka w Łodzi! Dramat odczytają aktorzy scen łódzkich: Wojciech Bartoszek, Agata Kaczmarek, Krzysztof Kaczmarek, Mirosława Marcheluk, Ryszard Mróz i Marcin Wartalski.

W premierze udział weźmie autor Wojciech Tomczyk.

Czytanie odbędzie się 10 grudnia 2012 r., g. 18.00 w kawiarni „U Milscha”, ul. Łąkowa 21. Bilety w cenie 10 zł można będzie nabyć przed występem.

Poniżej zapis czytania z Warszawy oraz obszerna analiza sztuki pióra Marcina Kuberki:

MARCIN KUBERKA "NASZE BEZKRÓLEWIE"

Obraz Polski, Polaków i ich samozwańczych elit po wielkiej katastrofie, wyłaniający się z kart najnowszej sztuki „Bezkrólewie” Wojciecha Tomczyka jest zatrważający. Gdyby nie spora dawka ironii i skrywanej cichej nadziei, że nigdy nie jest za późno na ratowanie ojczyzny, można by gorzko powtórzyć carski zwrot do Polaków „Żadnych złudzeń, panowie”.

„Bezkrólewie” po miesiącach oczekiwania doczekało się wreszcie debiutu scenicznego. Ale jako sztuka podważająca rządowo-medialną opowieść o Tragedii Smoleńskiej, która zakłóca spokój lemingów i tych co nie chcą wiedzieć o co tak naprawdę chodzi na „zielonej wyspie”, może być na razie jedynie czytana.

Sztukę koniecznie już dziś trzeba znać. I to przynajmniej z dwóch powodów. Autor wyraża nasze lęki o wolną i suwerenną Polskę, naszą przyszłość jako jednego narodu politycznego, i złudną nadzieję na upragnioną i nieodwracalną zmianę polskiej sytuacji. Drugim argumentem przemawiającym za „Bezkrólewiem” jest to, że to tekst arcypolski i ponadczasowy, który ze względu na swoją formę i treść na pewno wejdzie do klasyki polskiego dramatu i pisarstwa politycznego.

Wojciech Tomczyk towarzysko i światopoglądowo kojarzony jest ze środowiskiem prawicy republikańskiej, skupionej wokół ciekawej intelektualnie „Teologii Politycznej”, warunkowo akceptowanej przez salon. Natomiast w świecie serialu telewizyjnego i teatru Wojciech Tomczyk to człowiek instytucja. Scenarzysta i co rzadko ma miejsce producent wykonawczy, mający wpływ na realizacje swoich tekstów, między innymi głośnych seriali „Sprawiedliwi” i trzech sezonów „Oficerów”.

Tomczyk krótko po katastrofie smoleńskiej napisał znamienne słowa: „Jesteśmy Polakami. Mamy takie same prawo do wolności jak Francuzi, Niemcy, Amerykanie i Anglicy. Musimy być wolni, żyć w niepodległym, demokratycznym kraju. Jest to naszym obowiązkiem. Nawet skrajna głupota nie zwalnia z patriotyzmu i z bycia wolnym. Kiedyś dawno temu, w stanie wojennym i później tzw. Babcie Krzyżówki śpiewały, następujący prosty, sympatycznie grafomański tekst. „teraz zależy, od polskiej młodzieży, następne tysiąc lat”. Teraz. Przepraszam za ten przydługi cytat Tomczyka patrioty i publicysty, ale przygotować może on czytelnika nie przyzwyczajonego do formy i treści dotykającej tak bolesnej sprawy jak Smoleńsk, a która jest tłem i inspiracją sztuki.

Banda trojga i zwykli Polacy

„Bezkrólewie” zaczyna się i kończy, ale w odmiennej sytuacji starą pieśnią „Ustępują złe czasy, nadchodzi rok miły. Nędza z biedą precz z Polski idą Co nam tu szkodziły. Obie siostry u diabła dawno się ulęgły Z nim tu do nas przybyły przeciw nam się sprzysięgły”. Bohaterami sztuki są ludzie dwóch, wydaje się od początku nie do pogodzenia obozów. Z jednej strony są to potulny pretendent do władzy Kolo, konferansjer Gostek i szef Glans, a z drugiej naiwna Justyna, jej safandułowaty ojciec Józef i bezbarwna matka Zofia. W postaciach Kola, Gostka i Glansa można się doszukiwać postaci znanych nam powszechnie. Gostek Daj mi cygaro… Cygaro przypomina samego premiera Tuska. Szukanie podobieństw i zbieżności z postaciami realnie żyjącymi nadaje tylko dodatkowego smaku całej opowieści. Jednak ta trójka to przede wszystkim uciekinierzy ze stolicy po wypadku lub zamachu, renegaci, którzy w drodze do granicy państwa, o którym mówią „To wielki, przestrzenny, dobrze wywietrzony bogaty i silny kraj…” zatrzymują się z wizytą u miejscowych, chcących w spokoju grillować tubylców. Spokój rodziny zakłóca wiadomość o śmierci króla i przybycie niezapowiedzianych gości.

Dalej akcja rozkręca się w oparach iskrzącej ironii, parodii, puszczaniu oka do czytelnika i językowych wygibasów w stylu „Tutość, to nienormalność” czy „Ja przecież stołeczny jestem, centralny”. Kolo i Justyna zakochują się w sobie i przysięgają na będącą pod ręką „W pustyni i w puszczy” zamiast biblii. Jego towarzysze postanawiają koronować starego Jóżefa, czym skutecznie przerwą bezkrólewie, unaradawiają się i zaprowadzają odnowę, cokolwiek by to miało znaczyć. Wszystko w jednym celu. Powrotu do stolicy i zajęcia opuszczonego miejsca po królu, ale z jego następcą figurantem. Skołowany naród wszystko kupi. Po drodze usłyszymy jeszcze opowieść Zofii o koronacji ostatniego duchowego króla Polski, czyli historii konklawe na którym Karol Wojtyła został wybranym papieżem. Jednak bezczelni goście zostają w końcu wyrzuceni przez Józefa. Nie zdradzając finału, w powrotnej drodze do stolicy, dwójka kolesi dokonuje małej politycznej robótki, na tym, który ich zdaniem zbytnio zbratał się z ludem. Zresztą jest to tylko pretekst do snucia nowej narracji w stolicy o strasznym ludzie, który dybie na miastowych i oświeconych. Tym samym osiągają stan idealny, w którym jak się im wydaje, i słusznie, dalej mogą rządzić. Może nie jako suwereni, ale jako lokalni oligarchowie. A kraj i ludzi znów opanowuje senność i otępienie.

Pisać, żeby żyć

Wojciech Tomczyk jako dramatopisarz zadebiutował nagradzanym „Wampirem” (2002), o budzącej do dziś emocje, sprawie sprzed 30 lat, domniemanego seryjnego mordercy Zdzisława Marchwickiego, jego braci, syna i siostry. W sfingowanym przez peerelowską milicję i wymiar sprawiedliwości pokazowym procesie dwaj braci zostali straceni, trzeci odsiedział 25 letni wyrok i w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zginął.

W pamiętnym 2005 roku, ze względu na podwójne zwycięstwo prawicy i zaczynającej się rozkręcać histerii antylustracyjnej, Tomczyk ukończył kameralną „Norymbergę”. Była to bez wątpienia najważniejsza sztuka minionej dekady. W odważny i wciągający sposób przedstawiała racje dwóch stron sporu o odkłamanie komunistycznej przeszłości i polską przyszłość. Z jednej strony demoniczny, przebiegły i skruszony Pułkownik Kołodziej. Z drugiej ambitna i naiwna salonowa dziennikarka Hanka, która nie domyśla się, że jest przez swojego rozmówcę manipulowana i jaką bolesną cenę przyjdzie jej zapłacić za dowiedzenie się prawdy o swoim ojcu.

W następnych latach Tomczyk napisał telewizyjną sztukę „Inka 1946”. Z okazji 20-lecia narodzin III RP dla miesięcznika „Dialog” popełnił niezauważoną, a szkoda, gorzką jednoaktówkę „Fragment większej całości”. Jednym z jej istotnych wątków jest skandal wokół publikacji pracy magisterskiej absolwenta prowincjonalnej szkoły wyższej. Tomasz Rollison udowadnia w swojej pracy, że Rosjanie świadomi przegranej w wyścigu zbrojeń przypomnieli sobie o należącej do jej sfery wpływów Europie, „krainie wielkiej, pustej i otwartej, jak zgotowana do pisania karta”, państwach, które mogą być atrakcyjnym rynkiem dla Zachodu. I Rollison udowadnia na podstawie badania archiwów, że „(...) Moskwa przeprowadziła tę operację tak, żeby państwa nowej Europy weszły do Unii Europejskiej i do NATO, faktycznie nie wydostając się z rosyjskiej strefy wpływów”. Wydaje się, że również w tej złowrogiej proroczej teatralnej wizji, z dzisiejszej perspektywy całkiem nie pozbawioną podstaw, po za oczywistą inspiracją Tragedią Smoleńską, należy szukać źródeł inspiracji „Bezkrólewia”. Mało kto wtedy zauważył, że czerwcowa publikacja sztuki (nie)przypadkowo zbiegła się ona z wybuchem afery wokół wydanej wtedy biografii Wałęsy, która była rozwinięciem pracy magisterskiej historyka Pawła Zyzaka. Niedawno Tomczyk zaadaptował powieść Bronisława Wildsteina „Dolina nicości”, podobnie jak „Norymberga” zrealizowaną w Teatrze Telewizji.

„Bezkrólewie”, które może połączyć

„Bezkrólewie” podobnie jak biograficzne „Z mocy bezprawia” Wojciecha Sumlińskiego jest wprost wymarzoną propozycja teatralną i filmową dla rozwijającego się drugiego obiegu. Na paradoks i ironię losu zakrawa fakt, że najmniejsze pole do popisu Wojciechowi Tomczykowi daje właśnie polskie kino i jego reżyserzy. Ludzie polskiego kina ciągle rządzą się swoimi wewnątrz cechowymi prawami. Dlatego „Bezkrólewie” po odteatralizowaniu tekstu, jego konkretyzacji w polskim tu i teraz, zamienieniu Kola, Gostka i Glansa na gangsterów w rozbitej czarnej rządowej limuzynie zamiast teatralnego wannolotu to doskonały materiał dla emocjonalnej i utalentowanej reżyser Ewy Stankiewicz, której połączenie z dyscypliną i warsztatem pisarskim Wojciecha Tomczyka dałoby doskonałe efekty.

Jak przystało na dramatopisarza z powołania, a nie autora próbującego indoktrynować widza Tomczyk nie daje jasnej i prostej recepty jak wyjść z zaklętego kręgu polskiej niemożności. Raczej przerzuca most między dwoma skonfliktowanymi na śmierć i życie obozami. Z jednej strony próbuje połączyć wizje podmiotowej i wolnej Polski w podzielonym wewnętrznie na realistów i niepodległościowców obozie prawicy, a z drugiej nie odtrąca, a przynajmniej nie pogłębia podziału między wyznawcami wiary w Polskę bez Polski, bezpodmiotową, szukającą raczej naiwnie władzy w europejskiej Brukseli czy arcynarodowym Berlinie.

„Bezkrólewie” jest dostępne na stronach internetowych IV Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2011. W konkursie tym Wojciech Tomczyk znalazł się w finale. Sztuka została również wydrukowana w grudniowym miesięczniku „Dialog”.

Marcin Kuberka

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.