"McDusia" - czyli nowa Jeżycjada już w księgarniach NASZA RECENZJA

Małgorzata Musierowicz na swoim fan blogu, po 10 kwietnia 2010 zapowiadała milczenie."McDusia" (dziewiętnasta już część Jeżycjady) trafiła jednak do księgarń. Musierowicz kolejny raz tworzy z popularnej literatury młodzieżowej świetną, dwuwarstwową powieść oddającą ducha ostatnich lat.

W pierwszej warstwie książki fani twórczości MM odnajdą smaczne opisy perypetii uczuciowych kręgu znajomych rodziny Borejków. Tytułowa bohaterka McDusia to córka Kreski, która przyjeżdża ze złamanym sercem z Wrocławia, aby uporządkować mieszkanie swojego dziadka - uwielbianego przez wszystkich profesora Dmuchawca.Bierze też udział w przygotowaniach do pełnego zaskakujących perypetii ślubu Laury.

Dla mnie najciekawsza jest jednak druga warstwa, ta, dzięki której Musierowicz przestaje być tylko pisarką książek dla młodzieży. Autorka jednoznacznie wskazuje na ukryte odniesienia do sytuacji polityczno-społecznej Polski. Kolejny kryzys porównywany przez dziadka Borejko do poprzednich przełomów historii polski, wchodzi z butami do gościnnej, tętniącej życiem kuchni w słynnej kamienicy przy ul. Roosevelta w Poznaniu. Wchodzi do niej wcale nie przez telewizję - bo „idiotyczną tubę (…), która robi z mózgu kisielek” domownicy wynieśli już dawno na śmietnik.

Zamiast telewizyjnych wiadomości dziadek Borejko proponuje lekturę "Kongresu Futurologicznego" Stanisława Lema. I tak wskazuje na wiszący także nad pachnącym ciastem Mili (założycielki rodu Borejków) podstawowy problem wyboru między trudnym dochodzeniem do bolesnej prawdy a życiem w słodkiej, spokojnej nieświadomości. I zaraz potem ustami jedenastoletniej Łusi podkłada jednoznaczne rozwiązanie tego dylematu (fragment "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego; zbiorowa pobudka „sił narodu” przez słynne odniesienie do Ducha Świętego).

Ważne są też inne nawiązania: Wierzyński, Huxley, starożytni klasycy, Biblia. Musierowicz jednoznacznie opowiada się po stronie wartości kultury zachodnioeuropejskiej. W "McDusi" znów atrakcyjnie i niebanalnie pokazuje siłę rodziny, co oczywiście czyni z niej automatycznie wroga „genderowo poprawnych” salonów, które już przy recenzjach poprzednich części Jeżycjady, (m.in. za pośrednictwem "Lampy...") okrzyknęły Małgorzatę Musierowicz reprezentantką Moherolandii.

Zarówno autorka jak i jej wydawcy nie muszą się tym jednak absolutnie martwić . Jestem przekonana, że "McDusia" jest odpowiedzią na realne, polskie tęsknoty poczucia wspólnoty oraz naturalnego głodu wartości i będzie rozchodzić się z księgarń tak szybko jak dowcipy o rządzie na facebooku.

Magdalena Piejko

Małgorzata Musierowicz "McDusia", Akapit-Press 2012, opr. miękka, 296 str.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych