Dziś Dzień Matki. Poruszające historie kobiet, które urodziły, choć mogły umrzeć

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Chora na pigmentozę Elżbieta urodziła córkę Wiolę, a kilka lat później zupełnie straciła wzrok - tę i inne wzruszające historie kobiet, które urodziły swoje dzieci mimo problemów zdrowotnych, często ryzykując własnym życiem, można poznać na wystawie „Matki. Mężne czy szalone?”, prezentowanej w bazylice katedralnej płockiej.

Każde zdjęcie opatrzone jest imieniem konkretnej matki oraz opisem jej historii. Na wystawie „Matki. Mężne czy szalone?” autorstwa Marty Dzbeńskiej-Karpińskiej umieszczono fotografie 22 matek, z dziećmi, mężami, rodziną. Widz może poznać imię matki, a także jej historię. Bohaterkami wystawy Marty Dzbeńskiej-Karpińskiej – z wykształcenia politologa i menadżera, są kobiety, które podczas okresu ciąży miały poważne problemy zdrowotne. Mimo tego postanowiły urodzić dziecko, mając świadomość, że ciąża zagraża ich życiu, a potomstwo może być niepełnosprawne lub mieć przewlekłą chorobę. Wszystkie matki urodziły jednak zdrowe dzieci.

Dzięki wystawie płocczanie mogą na przykład poznać historię Stamatyji, której ciąża rosła wraz z mięśniakiem: od 3. miesiąca ciąży cały czas przebywała w szpitalu, guz rósł, a ona słabła, ostatecznie dziecko urodziło się zdrowe, a zoperowany guz ważył 15 kg. Znamienna jest też historia chorującej na ziarnicę złośliwą Urszuli, która mimo choroby urodziła trzech zdrowych synów. Urszula choruje nadal.

Z kolei Sylwia zdecydowała się na dziecko po wylewie krwi do mózgu z powodu pęknięcia tętniaka, choć istniało prawdopodobieństwo, że dziecko może urodzić się upośledzone psychicznie i fizycznie. Inny przykład dotyczy Magdaleny, cierpiącej na rdzeniowy zanik mięśni – była obawa, że po porodzie w ogóle przestanie oddychać. Natomiast chora na pigmentozę Elżbieta urodziła córkę Wiolę, a kilka lat później zupełnie straciła wzrok. Wiola nie odziedziczyła choroby matki.

Tytuł wystawy wskazuje na to, że autorka, spotykając się z kolejnymi matkami była ciekawa, jakie motywy kierowały kobietami w stanie błogosławionym: odwaga z nutą szaleństwa, czy brak odpowiedzialności. Podczas spotkania w Płocku pasjonatka fotografii przyznawała, że poznała osoby „mężne i szalone”, ale nie szalone głupotą - ich decyzja była podyktowana „miłością ofiarną”.

Zrozumiałam, że matkom towarzyszyła świadomość, iż życie które noszą pod sercem jest człowiekiem, a nie jakimś zlepkiem komórek. Drugim ważnym czynnikiem jest wsparcie, jakie tym kobietom udzielili mężowie i lekarze

— mówiła matka trojga dzieci, autorka książki pod tym samym co wystawa tytułem „Matki. Mężne czy szalone?”.

Współpracownica miesięcznik „Tak rodzinie” i współtwórczyni portalu wrodzinie.pl wyznała też, że inspiracją dla niej była usłyszana wiele lat temu historia św. Joanny Beretty Molli, ale też przypadek siatkarki Agaty Mróz-Olszewskiej czy Alicji Tysiąc. Dlatego postanowiła odnaleźć kobiety, które w czasie trudnej ciąży podjęły decyzję o urodzeniu dziecka wbrew wszelkim przeciwnościom losu.

Autorka wystawy przyznawała też, że podczas tworzenia wystawy napotykała wiele trudności:

Droga, jaką przeszłam od tamtego czasu, to jest wielkie Boże błogosławieństwo. Czułam opiekę podczas swej pracy. To nie była lekcja, raczej doświadczenie wielkiej Bożej miłości i moje wielkie dojrzewanie wewnętrzne, do którego też zostałam zmuszona przez tę sytuację

—- mówiła w Płocku Marta Dzbeńska-Karpińska.

Wystawę „Matki. Mężne czy szalone?” oglądać można w bazylice katedralnej płockiej do 31 maja.

bzm/KAI

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.