Sukces Idy wynika z polonofobii Hollywood? Ostatnio do Oscara nominowano film o polskich bohaterach

fot. filmweb
fot. filmweb

„Ida” Pawła Pawlikowskiego prawdopodobnie wygra Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny.

Żaden z wielkich polskich reżyserów na czele z Andrzejem Wajdą, Romanem Polańskim czy Krzysztofem Kieślowskim nie zdobył statuetki w tej kategorii. Pawlikowski ma szansę przełamać pech polskiego kina, które zawsze przegrywało w tym prestiżowym konkursie z wybitnymi dziełami takich gigantów jak Fellini czy Kurosawa. Od wielu lat żaden polski film nie wzbudzał na świecie takich zachwytów jak skromniutka opowieść o dwóch Żydówkach przemierzających Polskę w latach 60-tych. Oceniając film wyłącznie pod kątem filmowym trudno mu zarzucać jakiekolwiek braki. W każdym wymiarze jest to film doskonały.

Pisałem na portalu wNas.pl, że mimo, iż Pawlikowski garściami czerpie z najlepszych tradycji kina drogi i podlewa swój film jarmushowskim sosem narracyjnym, to jego obraz nie jest opowieścią wyłącznie o szukaniu własnej tożsamości. W wielu miejscach jest mu bliżej do opowieści o religijnej kondycji człowieka będącego ofiarą swoich czasów. Od dawna żaden polski film nie miał tak przemyślanej struktury i nie był zrealizowany z taką reżyserską dyscypliną. Ba, w tej opowieści o walce z własnymi grzechami nawet praca kamery jest podporządkowana klimatowi konkretnych scen Znakomite zdjęcia Łukasza Żala, przypominające kino Felliniego, są skrojone pod religijny wymiar filmu. Dawno też w polskim kinie nie widzieliśmy tak jasnej i jednocześnie subtelnej narracji obrazem, która ma miejsce obok dialogów głównych bohaterów.

„Ida” jest jednak obierana w ostatnim czasie w naszym kraju przez pryzmat swojego przesłania ideologicznego, co ja również w swojej recenzji rok temu zaznaczyłem. W moim odczuciu film dotykający pośrednio kwestii antysemityzmu w przedwojennej Polsce poprzez swój subtelny styl, taktowną narrację nie pałkuje Polaków niczym Władysław Pasikowski w topornym i prostackim „Pokłosiu”. Niemniej jednak zgadzam się, że film wytłuszcza drażliwe dla Polaków kwestie, które są zazwyczaj krzywdząco i niesprawiedliwie eksploatowane w kulturze. Kilka tygodni temu na łamach „wSieci” tekst o filmie Pawlikowskiego napisał Piotr Zaremba, którego tekst był również w pewnym stopniu polemiką z moją recenzją.

Gdzie problem, spyta mnie ktoś. Ano w tym, że popkultura jest w coraz większym stopniu źródłem wiedzy o historii. Jednostkowe opowieści stają się natychmiast typowe. „Ida” bywała chwalona za to, że pokazuje stalinowskie uwikłania Żydów po wojnie. Owszem, tyle że jeśli ją potraktować jako typową, przedstawia te uwikłania jako akt rozpaczy ludzi skrzywdzonych i na dokładkę wyalienowanych, mających kłopoty z tożsamością. O ile ta druga obserwacja jest prawdziwa, ta pierwsza tylko czasami. A pokazując prokurator już w momencie jej marginalizacji, kiedy jest wiecznie pijanym, życiowym rozbitkiem, nierówno gospodaruje się współczuciem. Ona może na nie liczyć jako ofiara namacalnej tragedii. Ludzie których skrzywdziła – nie, bo ich nie widzimy.

—pisał Piotr, który dodał, że artysta ma prawo do indywidualnego spojrzenia na poruszaną historię. Dalej publicysta dodaje jednak:

Ale na Zachodzie, słabo znającym polskie okupacyjne realia, rzecz zostanie odebrana najprościej. To wyprawa do kraju, w którym krwiożerczy, nawet jeśli zastrachani chłopi, zabijali ukrywających się Żydów, a stalinowscy prokuratorzy szukali na nich pomsty. Nawet jeśli parę kawałków układanki pasuje, całość była bardziej skomplikowana.

Zgadzam się z Piotrem, że dla każdego kraju ma znaczenie jaki wydźwięk ideologiczno-historyczny mają najważniejsze jego kulturalne produkcje. Dyskutowałbym czy „Ida” umacnia krzywdzący wizerunek Polaka antysemity, czy też nie. W końcu na lewicy pojawiły się głosy, że „Ida” to film antysemicki bowiem podkreśla istnienie w Polsce tzw. żydokomuny czyli żydowskich komunistów, którzy byli gorliwymi funkcjonariuszami totalitarnego reżimu. Jak widać można film Pawlikowskiego odbierać w najróżniejszy sposób. Ja należałem do jednoznacznych krytyków „Pokłosia” czy „Obywatela” z jego kuriozalną satyrą  o „Polaku-antysemicie”, a „Ida” jawi mi się głównie jako przypowieść o odkupieniu win z silnym wątkiem religijnym w tle. Nie odmawiam natomiast nikomu prawa do innego spojrzenia na tą historię i poglądu, który wyraził choćby prof. Nalaskowski, że jest to celowo krzywdzące Polaków arcydzieło.

Niemniej jednak nawet jeżeli uznamy, że „Ida” jest filmem krytycznie ukazującym część polskiej historii, to trudno dowieść, że ten jej aspekt stoi za międzynarodowym uznaniem. Nie przeczę, że część krytyków chwali film za rzekomą „odwagę w ukazywaniu trudnej polskiej historii”. Przecież nawet w „New York Times” pojawiały się peany na cześć bardzo słabego filmowo „Pokłosia”. Z drugiej strony zauważmy jaki polski film został przed obrazem Pawlikowskiego doceniony na świecie. W 2012 roku do Oscara nominowany był „W Ciemności” Agnieszki Holland, który przecież opowiadał o Polakach ratujących Żydów. Znakomity film Holland przegrał ostatecznie  z irańskim arcydziełem „Rozstanie” Asghara Farhadiego, ale i tak wzbudził zachwyt zachodnich krytyków filmowych, uświadamiając światu bohaterstwo Polaków, którzy z narażeniem własnego życia pomagali Żydom, nieraz wbrew własnym uprzedzeniom. I choć drażniło w filmie Holland stereotypowe ukazanie tych uprzedzeń, to jednak nie zasłoniło to głównego przesłania filmu. Przesłania jasno mówiącego, że Polacy wbrew temu, że groziła im za to kara śmierci ratowali prześladowanych przez Niemców żydowskich sąsiadów. **Holland nie miała też oporów, by pokazać w złym świetle poszczególnych Żydów. Jeden z nich oskarżył swojego polskiego wybawcę o donosicielstwo. Czyż nie jest to symboliczna szpila w niesprawiedliwe piętnowanie przez uratowanych z Holokausty „polskiego antysemityzmu”? Mimo to, jakby to ujął w uproszczony jak zwykle sposób Marlon Brando, Żydzi w Hollywood film do Oscara nominowali.

Oto więc w ciągu 3 lat do Oscara (nie wierzę, że „Ida” nominacji nie zdobędzie) są nominowane dwa polskie filmy dotykające tematyki Holokaustu.Jeden pokazuje, mimo wszystkich kontrowersji, Polaków ratujących Żydów, drugi zaś pośrednio ukazuje Polaków, którzy ich wydawali. Symboliczna to sytuacja. Czy więc mówienie, że „Ida” odnosi sukces tylko ze względu na ideologiczną wymowę nie jest uproszczeniem?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.