Twardoch obraził się na organizatorów spotkania za "zagorzałego Ślązaka"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Pisarzowi nie spodobał się komunikat, jaki zamieściło pismo „Liberté!” i zrezygnował z wizyty w Łodzi.

W informacji mającej (przynajmniej w założeniu) promować spotkanie mogliśmy przeczytać m.in.:

Swoim komentarzem „Pie…l się, Polsko!” wyraził niechęć do odmowy rejestracji Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Sąd Najwyższy uznał, że taka narodowość po prostu nie istnieje. Swoją wypowiedzią: „Te wszystkie wypindrzone dupki podobne do siebie, jakby je w jednej fabryce robili, Warszawa, Kraków czy Poznań, korporacja, mieszkanko na strzeżonym osiedlu, pierd…ony kotek i jego kuweta, bo na dzieci jeszcze ‘się nie zdecydowały’, wydaje im się, że o wszystkim decydują, takie pewne siebie, samorealizacja, samodoskonalenie i inwestowanie w siebie, a do tego ci ich, k…a, ‘partnerzy’, bo to przecież nie chodzi o żaden romans, tylko właśnie ‘partnerzy’, wykastrowane toto zupełnie, bo się baby własnej boją nawet bardziej niż szefa w robocie - czy oni w ogóle sypiają ze sobą?” obraził kobiety, ale też opisał powszechną sytuację związków w Polsce.

Oprócz tego, „Liberté!” w notce biograficznej pisarza napisało o nim: „zagorzały Ślązak”. To nie przypadło gustu Twardochowi, który o sprawie poinformował na swoim profilu na Facebooku. Znów nie zabrakło wulgaryzmów…

Szanowni, z przykrością informuję, że nie odbędzie się spotkanie ze mną, które miało się odbyć w Łodzi 25 września. Nie odbędzie się, ponieważ nie przyjadę. Nie przyjadę, ponieważ się wk…em. Wk…em się, ponieważ przeczytałem poniższą notkę, która jest tak idiotyczna, że przepraszam, ale nie -

zagaja literat, po czym spieszy z wyjaśnieniem:

Po pierwsze, nie jestem „zagorzałym Ślązakiem”. Po drugie, nie toleruję używania określenia „Ślązak” jakby był to jeden z moich tytułów zawodowych. Nie spotkałem się jak do tej pory z tym, żeby ktoś nazywał np. Łukasza Orbitowskiego „pisarzem, publicystą i Polakiem”. Po trzecie, napisałem parę ważniejszych rzeczy niż facebookowe statusy i wypowiedzi w wywiadach i nie zamierzam występować na spotkaniach jako autor tychże. Po czwarte, „obraził kobiety”? Serio? No, to naprawdę, towarzystwa chama Państwu z Liberté! oszczędzę.

Mimo wszystko, pisarz ze Śląska (choć piszący po polsku) wyraża jakąś formę żalu:

Przykro mi ze względu na Czytelników, którzy zamierzali się ze mną zobaczyć, ale nie wyobrażam sobie sensownego spotkania po takim anonsie. Dziękuję za uwagę.

Z kolei redaktor naczelny „Liberté!”, Leszek Jażdżewski przyznaje w wywiadzie dla portalu gazeta.pl, że komunikat o spotkaniu był sformułowany niefortunnie .

To nasze niedopatrzenie. Będziemy kontaktować się z autorem. Umieścimy też otwartą odpowiedź

— tłumaczy Jażdżewski.

gah/wNas.pl/gazeta.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.