Książki na koniec lata, które pozwolą zatrzymać wakacyjny klimat

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Koniec wakacji nadchodzi nieubłaganie i tylko nieliczni mają to szczęście, że uda im się urlopowy czas przeciągnąć na początek jesieni. Ale znalazłam pewne wyjście z tegoż palącego problemu, które jako jedno z wielu pozwoli zatrzymać bądź przywrócić wakacyjny, upalny klimat na dłuższą chwilę. Idealnym rozwiązaniem, obok muzycznych wieczorów z bossa novą w tle, będzie dobra książka z gorącym, letnim rytmem przewodnim.

Z powodzeniem polecam „Rok na Majorce” Anny Klary Majewskiej oraz jej tegoroczną kontynuację. To obyczajowa opowieść o losach kobiety, która postanawia zacząć życie od nowa, z dzieckiem, na obcej ziemi, wśród nieznanych osób i dziwnych obyczajów. W dodatku do rodzimej hiszpańskiej kuchni wprowadza moje ulubione ciasto - makowiec, rozpoczynając ryzykowny biznes. Do tego za wszelka cenę stara się zostać w zawodzie architekta, by nie wypaść z rynku i zachować najdroższą parę butów. Jej znajomości z mieszkańcami, przeprawy z osobliwymi klientami, sposoby na zdobywanie niezbędnego składnika do ciasta, czyli maku, i inne perypetie codziennego życia na wyspie, to wszystko znajdziecie w miłej, letniej lekturze, z rzetelnie opisaną Majorką w tle.

Kolejna książka to biografia mojej ulubionej poetki, Haliny Poświatowskiej, której życie mimo nieuleczalnej choroby serca rwało się ku wolności od szpitali, ku miłości, nie tylko tych wakacyjnych, ku życiu pełną piersią. „Uparte Serce” Kaliny Bałażejowskiej to przede wszystkim książka o odwadze i pragnieniu życia poetki, jej buncie przeciwko temu, co zgotował jej los. Halina poezją zadebiutowała w wieku 21 lat i bardzo szybko zdobyła uznanie. W tym samym roku została wdową po dwóch latach małżeństwa. Później sama dostała szansę dłuższego życia. Operacja serca w Stanach Zjednoczonych, sponsorowana przez tamtejszą Polonię, pozwoliła jej dożyć 32 lat. Mimo to nigdy nie pogodziła się z losem i do końca ów bunt zawierała w swoich wierszach.

Nie widziałam cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, lecz można żyć bez powietrza!

„Toskańska Trattoria” Jenny Nelson to literatura obyczajowa z dobrą kuchnią w tle, co ostatnio bywa bardzo na czasie. Bohaterką jest urocza i utalentowana szefowa kuchni, Georgia Gray, kobieta tuż po trzydziestce z doskonałą pracą w jednej z restauracji na Manhattanie i zaręczynowym pierścionkiem z brylantem na palcu. O tym, że szczęście nie może trwać wiecznie i pryska niczym bańka mydlana, Georgia przekonuje się bardzo szybko. Aby leczyć rany bohaterka ucieka na włoską prowincję. Tam również doskonali swoje umiejętności w toskańskiej trattorii. Sielski klimat miejsca, doskonałe wina, pyszne sery, bezkresne, błękitne niebo oraz towarzystwo tajemniczego Gianniego sprzyjają w leczeniu jej złamanej duszy. Warto poczuć klimat Italii, smak i zapach pieczonych włoskich dań. Idealne wspomnienie lata.

„Latarnie morskie świata” Marcina Pielesza to książka, która nieustannie będzie przywodziła nas nad morze i przypominała bezkres błękitnego horyzontu. Nic dziwnego, iż budowle te od niepamiętnych czasów wskazywały drogę marynarzom do domu. Pierwsze znaki nawigacyjne, o których wspomina autor, pochodzą z opisów ateńskiego portu z około 400 r. p.n.e. Na początku były to raczej kamienne lub ceglane wieże - kolumny, na których zapalano otwarte paleniska. A prawdopodobnie najbardziej znaną latarnią była budowla na wyspie Faros u wejścia do portu w Aleksandrii z około 280 p.n.e. Lektura warta uwagi, zwłaszcza podczas długich wieczorów przy nocnej lampce i winie.

Zatrzymać lato za wszelka cenę, oto motto na koniec sierpnia.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.