Czy można być zaskoczonym kolejnym pomysłem feministki? Chyba nie. Po słynnym wywiadzie Katarzyny Bratkowskiej dla Roberta Mazurka, gdzie stopień wysublimowanego intelektu i rozsądku jednej z ikon feminizmu został w perfekcyjny sposób obnażony, trudno jest być szczególnie mocno zaskoczonym jej kolejnymi wypowiedziami i działaniami.
Jestem komunistką, bo wierzę, że to najbardziej proludzki, humanitarny ustrój. Wolałabym żyć na Kubie niż w USA”.
— mówiła w słynnym rozmowie z „Plusem Minusem” Bratkowska.
Jej zdaniem komunizm nie ma na swoim koncie żadnych zbrodni, bo… nigdy i nigdzie go nie wprowadzono. Zbrodniczy jest natomiast kapitalizm, który „ma więcej ofiar”. Pamiętacie te wynurzenia? Nie, wcale nie były one zwykłym bajdurzeniem zmanierowanej paniusi, której zachciało się bawić w komunizm.
Bratkowska zaangażowała się w organizację inscenizacji sztuki „Morze krwi”. Nie jest to żadna szuka o aborcji, którą rzekomo chciała popełnić Bratkowska, aplikując żenującą publiczną debatę kilka miesięcy temu. Otóż autorem sztuki jest czerwony siepacz z Korei Północnej Kim Ir Sen. Współtwórca komunizmu perfekcyjnego i wręcz wzorcowego. Komunizmu idealnie eliminującego swoich wrogów.
„Morze krwi”, to rewolucyjna opera koreańska, opowiadająca o walce koreańskich kobiet z uciskiem japońskich okupantów i patriarchatem. Akcja toczy się w latach 30-tych, w okresie japońskiej okupacji Półwyspu Koreańskiego. Główna bohaterka, zwana Matką, po śmierci męża, Jun Soba (spalonego żywcem przez Japończyków), bierze sprawy w swoje ręce i zostaje przewodniczącą lokalnego oddziału Związku Kobiet, organizacji łączącej walkę z okupantem z walką o prawa kobiet, które w ówczesnym społeczeństwie koreańskim nie miały nawet nazwisk. Związek Kobiet przełamuje tradycyjny podział, wedle którego walka zbrojna zarezerwowana jest dla mężczyzn, a rewolucyjne działania kobiet ograniczają się do zadań pobocznych i pomocniczych. Pod wodzą Matki kobiety odegrają kluczową rolę w walce o zdobycie japońskiego garnizonu. W ślady Matki idzie również jej córka, Gap Sun
— pisała na swoim profilu Facebookowym Bratkowska.
Pokaz fragmentów „Morza krwi” odbył się 28 czerwca w Dzielnicowym Ośrodku Sportu i Rekreacji na warszawskiej Pradze. Całość ma być wystawiona na jesieni. Przeciwko sztuce rządzącego prawie 50 lat Koreą Północną człowieka, który stworzył jeden z najbardziej barbarzyńskich i morderczych reżimów komunistycznych w historii zaprotestowały małe lewicowe ugrupowania. W liście otwartym aktywiści m.in. Partii Zieloni, Polskiej Partii Socjalistycznej czy Inicjatywy Pracowniczej napisali, że próby wizytowali „notable reżimu”, w tym funkcjonariusz bezpieki „zajmujący się m.in. handlem półniewolniczą pracą koreańskich robotników”. „Współpraca z koreańską bezpieką przy okazji wystawienia dzieła Umiłowanego Przywódcy nie różni się niczym od współpracy z neonazistami przy wydawaniu dzieł Adolfa Hitlera” – napisali w liście podpisanym przez 40 osób. Sygnatariusze piszą też, że „kompromitujące działania osób określających się jako lewicowe będą rzutować na opinię całego środowiska”. Co na to Bratkowska?
Zostaliśmy publicznie potępieni i obszczekani przez kretynów, którym wszystko myli się ze wszystkim, bo wolą burzę w szklance wody (autopromocja i promowanie się na lewicę zarazem) niż wysiłek pomyślenia i nauczenia się czegoś.
— napisała na facebookowym profilu.
Oczywiście w rozmowie z portalem Tomasza Lisa przewodnicząca Zielonych nie chce być jak „mohery” od Golgota Picnic i zapewnia, że nie będzie nawoływać do bojkotu sztuki. Lewica jedynie się „oburza” wystawianiem sztuki czerwonego dyktatora. Cóż, zapewne nie byłoby problemu ze sztuką jakiegoś Kubańczyka od Che albo bolszewika od Lenina. Niemniej jednak cieszyć musi fakt, że lewica chociaż zauważa zbrodnie jakiegokolwiek odłamu czerwonej zarazy.
A sama Bratkowska? Może cała afera będzie miała dobre konsekwencje. Może Pani Kasia w końcu znalazła swoje eldorado, wymarzony skrawek ziemi gdzie będzie mogła zarażać intelektem masy. Może nareszcie wraz z innymi miłośnikami Koreańskiego czerwonego raju zaśpiewa i zatańczy dla wnuka autora sztuki, który tak tolerancyjnie rozprawia się ze swoimi wrogami. A pal licho pieniądze! Sam zrzucę się na bilet w jedną stronę dla Pani Katarzyny od „Morza krwi”. Niech cieszy się wraz ze swoimi artystycznymi idolami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/203416-komunistka-bratkowska-znow-blyszczy-wystawia-sztuke-czerwonego-siepacza-z-korei-polnocnej