Ewangelizacja za pomocą hip-hopu. Bęsiu, Tau i ks. Bartczak promują akcję "Pokój Nauczycielski"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Chrześcijaństwo to nie tylko siermiężne nakazy i zakazy, ale również komunikacja za pomocą najnowszych trendów kultury. Dobrym tego przykładem jest twórczość ks. Jakuba Bartczaka, który nagrał właśnie z raperami Bęsiu i Tauem utwór „Wspólny Mianownik”.

Piosenka promuje akcję „Pokój Nauczycielski”. Jaka idea przyświeca inicjatywie?

W czasach gdy uzależnienia, przemoc, laicyzacja i ogólne zło stało się powszechne i dotkliwie dziesiątkuje społeczeństwo postanowiliśmy połączyć nasze siły, wiarę, doświadczenie i ruszyć w Polskę by pomóc najbardziej potrzebującym pomocy. Tym, którzy zdążyli się zorientować, że mają w życiu problem i nie bardzo wiedzą jak sobie z nim poradzić. Ludziom, którzy poszukują relacji z Panem Bogiem, chcą rozwijać swoje życie duchowe, wewnętrzne. Tym, którzy cierpią z powodu utraty bliskiej osoby, biedy, samotności, opuszczenia, depresji, a w swoim środowisku nie mogą znaleźć oparcia. Zapraszamy Cię z całego serca na spotkania, które nie są jednorazową akcją. Przyjdź, porozmawiamy o Twoim problemie i dołożymy wszelkich starań by Ci pomóc

— czytamy w oświadczeniu artystów.

ZOBACZ TELEDYSK:

Księża nie są tacy, jak to przedstawia się w medialnej nagonce. To różni kolesie z różnych środowisk

— powiedział ks. Jakub Bartczak w rozmowie z Radiem Luz.

Rapujący duchowny podkreśla, że hip-hop był jego pasją na długo przed wstąpieniem do seminarium. Odbijało się to również na jego życiu prywatnym.

Przed wstąpieniem do seminarium więcej znajomych miałem wśród hiphopowców niż ludzi mocno związanych z Kościołem. Teksty hiphopowe są odzwierciedleniem tego, co człowiek ma w sercu, a w moim przypadku było to związane z moim utożsamianiem się z religią, z panem Bogiem. Musiałem do tego też dorosnąć -

— przyznał ks. Bartczak.

Co ciekawe, sam duchowny miał opory przed nagrywaniem płyty jako ksiądz. Dlatego początkowo chciał tylko pisać teksty i podrzucać je swojemu znajomemu rapującemu „w cywilu”. Ten jednak nie był zainteresowany „takimi klimatami”. Dlatego to sam ks. Jakub stanął przy mikrofonie przy wsparciu swoich znajomych.

Nagrałem jeden, drugi, trzeci. Wpadali nasi koledzy, odsłuchiwali, mówili, że jest spoko i to się coraz bardziej rozprzestrzeniało. (…) Ten props od znajomych mnie motywował. Od tego się zaczęło -

— tłumaczy ksiądz.

Jak widać (i słychać), skutki są znakomite!

gah/gosc.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych