Dorota Masłowska: "My, pokolenie wychowane na lizaniu szyb Pewexu i zbieraniu puszek po coli, nie potrafimy swoim dzieciom niczego odmówić"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Masłowska pisze swoją pierwszą sztukę dla dzieci. Ta niegdyś silnie lewicująca pisarka, znana z książek „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” i „Paw królowej”, jako matka ma dość zachowawcze poglądy.

My, pokolenie wychowane na lizaniu szyb Pewexu i zbieraniu puszek po coli, nie potrafimy swoim dzieciom niczego odmówić

— twierdzi Dorota Masłowska w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Masłowska pisze swoją pierwszą sztukę dla dzieci. W spektaklu „Jak zostałam wiedźmą” porusza problemy związane z wychowaniem młodego pokolenia.

Pisarka wytyka rodzicom, że otaczając swoje dzieci gadżetami, zwalniają się z obowiązku bycia z nimi.

Jesteśmy beneficjentami ich gadżeciarstwa, bo w ten sposób opędzamy się od nich, możemy z nimi nie być. To jest dla rodziców bardzo praktyczny instrument

— zauważa.

Czy robimy to, pijąc, jedząc, oglądając telewizję czy przez Facebook, telefon, komputer. Wszystko to bywa formą ucieczki, niebytu

— mówi dodając, że nadmierna konsumpcja stwarza pozór rozwoju, a tak naprawdę jest krokiem w tył.

W swojej sztuce nawiązuje również do bezrefleksyjnie przejmowanych z Zachodu zwyczajów, jak np. Halloween.

Wielka szkoda, że wypierają z naszego kalendarza np. andrzejki z laniem wosku. Pozbawione kulturowego zaplecza, stają się rytuałem stricte konsumpcyjnym. Kiedy we Wszystkich Świętych zapukały do nas dzieci, krzycząc „Cukierki albo psikus!”, wydało mi się to szaleństwem. Chociaż pewnie za parę lat będzie to oczywistość. Teraz widać jeszcze cały absurd kulturowego implantu

— zauważa Masłowska.

Autorka „Wojny polsko-ruskiej…” odnosi się również do znacznie bardziej przyziemnych tematów. Masłowska przyznaje, że denerwują ją… odgłosy spożywania posiłków w kinie lub w teatrze.

To oczywiste, że kiedy idzie się z dziećmi do kina lub teatru, obejrzenie sztuki czy filmu jest dodatkiem do napojów, chrupek i popcornu. Żałosnym dodatkiem!

— oburza się pisarka.

Przede wszystkim to zupełnie zakłóca percepcję, ośmiesza cały proces obcowania z kulturą. Większość dzieci i dorosłych wpycha sobie coś do ust, wszędzie słychać dźwięk otwieranych puszek. Denerwuje mnie to, staram się nie kupować mojej córce siatki popcornu do kina

— dodaje.

Na pytanie, czy jej dziecko nie czuje się przez to pokrzywdzone, odpowiada:

Być może się czuje. Ale to chyba dobry rodzaj krzywdy.

Według niej nie powinno się jednak całkowicie odcinać od urządzeń, które tak bardzo zdominowały naszą współczesność.

Jednocześnie nie sposób już zżymać się na internet, iPhony oraz całą wirtualność, bo byłoby to co najmniej idiotyczne. Można namawiać do umiaru, ostrożności

— podsumowuje Dorota Masłowska.

Sztuka „Jak zostałam wiedźmą” z Kingą Preis w reżyserii Agnieszki Glińskiej zostanie wystawiona w warszawskim Teatrze Studio.

zz/”Rzeczpospolita”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych