Szpital zamienił dzieci. Nie będzie zadośćuczynienia za pomyłkę personelu

Fot.zdjęcie ilustracyjne freeimages.com
Fot.zdjęcie ilustracyjne freeimages.com

Nie będzie zadośćuczynienia za to, że kilkadziesiąt lat temu w szpitalu w Łomży doszło do rozdzielenia sióstr bliźniaczek - Sąd Apelacyjny w Białymstoku oddalił w piątek apelacje w procesie cywilnym w tej sprawie. Wyrok jest prawomocny.

W grudniu 1950 roku w szpitalu Św. Ducha w Łomży (placówka obecnie nie istnieje) przyszły na świat bliźniaczki, które dopiero po kilkudziesięciu latach dowiedziały się, że zostały rozdzielone wskutek zaniedbań personelu tej placówki. W wyniku zamiany dzieci, jedna z bliźniaczek nie trafiła do swojej biologicznej rodziny, a jej matce oddano inną dziewczynkę.

Gdy kilka lat temu, po badaniach DNA prawda wyszła na jaw, dwie zamienione osoby wystąpiły do sądu z powództwem po 500 tys. zł zadośćuczynienia od Skarbu Państwa, ich rodzeństwo (cztery osoby) - po 250 tys. zł.

W czerwcu 2014 roku sąd pierwszej instancji oddalił wnioski o zadośćuczynienie na łączną kwotę 2 mln zł. Utajniony był zarówno cały proces, jak i szczegóły uzasadnienia wyroku. W oficjalnej informacji dla mediów białostocki sąd okręgowy wyjaśniał wówczas, że brak było podstawy materialnej do przyznania zadośćuczynienia od Skarbu Państwa.

Wyrok ten zaskarżył pełnomocnik osób, które domagają się zadośćuczynienia. Chciał uwzględnienia powództwa w całości, ewentualnie uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji. Sprawa dotyczyła formalnie ochrony dóbr osobistych (prawa do życia w rodzinie i tożsamości) naruszonych - w ocenie składających powództwo - działaniem personelu szpitala. Pozwanym był Skarb Państwa reprezentowany przez wojewodę podlaskiego.

Uzasadniając orzeczenie sądu apelacyjnego, sędzia Bogusław Suter mówił, że sprawa niewątpliwie bulwersuje opinię społeczną zwłaszcza, że

nie jest to przypadek odosobniony

zamiany noworodków w szpitalu. I dodał, że według informacji Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, w Polsce zakończyło lub toczy się, co najmniej kilka podobnych procesów.

Same zdarzenia wynikają z kondycji służby zdrowia z lat 40. i 50. i nie wymaga głębszego wywodu, że służba zdrowia w owych latach mogła pozostawiać wiele do życzenia

—dodał sędzia.

Ale zaznaczył, że w tej sprawie decydujące znaczenie miało ustalenie, w oparciu o jakie przepisy sąd ma oceniać roszczenia osób, które dochodziły zadośćuczynienia. Sędzia Suter mówił, że działanie, które naruszyło dobra osobiste tych osób, było „jednorazowe” - była to zamiana noworodków w szpitalu w 1950 roku. Jak wyjaśniał, skutki tego naruszenia prawa „ujawniły się” dopiero wiele lat później, ale decyduje moment, kiedy doszło do naruszenia. W konsekwencji oznaczało to konieczność stosowania przepisów wówczas obowiązujących.

Prawo obowiązujące w roku 1950 nie przewidywało możliwości żądania i tym samym przyznania zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dóbr osobistych

—powiedział Suter.

Dodał, że obecne przepisy kodeksu cywilnego dają taką możliwość, ale zostały znowelizowane w 1996 roku, a to oznacza, że dopiero wówczas pojawiła się możliwość żądania zadośćuczynienia, ale tylko wtedy, gdy zdarzenie - przyczyna naruszenia dóbr osobistych, miało miejsce po tej dacie.

Kardynalną zasadą prawa cywilnego jest zasada nie działania prawa wstecz, w związku z tym nie możemy stosować przepisów ustawy nowej do zdarzeń, które miały miejsce, gdy ustawa jeszcze nie obowiązywała

—przypomniał.

Sąd apelacyjny zwrócił uwagę, że wyrok nie zamyka drogi do dochodzenia odszkodowania za szkody majątkowe, jeśli powodowie uważają, iż takowe ponieśli, bo w tym procesie rozstrzygana była jedynie kwestia zadośćuczynienia.

ann/PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.