Ciężarna żona szefa Amber Gold zostaje w areszcie. "Stan zdrowia Katarzyny P. nie uniemożliwia jej przebywania w warunkach pozbawienia wolności"

fot.youtube.pl
fot.youtube.pl

Łódzka prokuratura skierowała do sądu wniosek o przedłużenie o trzy miesiące aresztu dla żony b. prezesa Amber Gold Katarzyny P., podejrzanej m.in. o oszustwa znacznej wartości. Akt oskarżenia w tej sprawie - według prokuratury - powinien trafić do sądu w czerwcu.

Według łódzkiej prokuratury okręgowej śledztwo w tej sprawie zmierza ku końcowi, ale - jak zaznaczył jej rzecznik Krzysztof Kopania - dalsze aresztowanie podejrzanej jest konieczne z uwagi na zachodzącą obawę matactwa z jej strony oraz grożącą jej surową karę - do 15 lat więzienia.

Prokurator zaznaczył, że dotąd:

ze względu na obszerność i zawiłość śledztwa oraz konieczność wykonania czynności za granicą, niemożliwe było zakończenia tego postępowania.

Kopania zaznaczył też, że według informacji, które posiada prokuratura, stan zdrowia Katarzyny P. nie uniemożliwia jej przebywania w warunkach pozbawienia wolności.

Rzecznik prokuratury nie odniósł się do informacji medialnych o ciąży Katarzyny P. Kobieta przebywa w areszcie od dwóch lat; obecnie okres aresztowania upływa 14 kwietnia.

Łódzka prokuratura wszczęła w poniedziałek,30 marca, śledztwo w sprawie funkcjonariuszy służby więziennej w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi, gdzie przebywa kobieta. Bada czy popełnili przestępstwo przekroczenia uprawień lub niedopełnienia obowiązków, dopuszczając - według informacji medialnych - do kontaktów intymnych więziennego wychowawcy z aresztowaną. Czynności wyjaśniające prowadzi równolegle SW.

Stanowisko stracił niedawno dyrektor tej placówki.

W poniedziałek - według prokuratury - przesłuchana w tej sprawie została

kobieta, która jest osadzona w Zakładzie Karnym nr 1 w Łodzi.

Kopania nie chciał potwierdzić, że była to Katarzyna P. Nikt oficjalnie nie potwierdza doniesień dotyczących jej ciąży.

B. prezes Amber Gold Marcin P., który jest aresztowany od końca sierpnia 2012 r. i przebywa w areszcie w Piotrkowie Trybunalskim, ma w nim pozostać co najmniej do końca maja. Grozi mu także kara do 15 lat więzienia.

Śledztwo w tej sprawie jest przedłużone do końca sierpnia, ale prokuratura chce w czerwcu skierować akt oskarżenia do gdańskiego sądu.

Został już zebrany niemal kompletny materiał dowodowy, do przesłuchania zostali już nieliczni świadkowie

—dodał Kopania.

Według prokuratury Marcin P. i Katarzyna P. - działając wspólnie i w porozumieniu - w ramach tzw. piramidy finansowej doprowadzili w sumie ok. 18 tys. osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie prawie 851 mln zł. Przyjęto, że oboje działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili z tej działalności stałe źródło dochodu.

Marcin P. jest podejrzany obecnie w sumie o 24 przestępstwa, jego żonie zarzucono ich 17. Obok oszustwa znacznej wartości zarzuca się im m.in. poświadczenie nieprawdy w oświadczeniach o podwyższeniu kapitału zakładowego kilku spółek, naruszenie ustawy o rachunkowości oraz kodeksu spółek handlowych.

Podejrzani - według prokuratury - nie przyznają się do zarzutów i odmawiają składania wyjaśnień. Katarzyna P. zapoznała się z częścią akt, które - według niej - były dla niej interesujące. Marcin P. nadal zapoznaje się z materiałami zgromadzonymi przez śledczych, które liczą ponad 15 tys. tomów i składa wnioski dowodowe. W postępowaniu przesłuchano dotąd niemal 19 tys. świadków, głównie pokrzywdzonych, ale także pracowników centrali Amber Gold i oddziałów parabanku oraz przedstawicieli m.in. Komisji Nadzoru Finansowego, NBP, banków oraz pośredników.

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 nawet do 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.

Zdaniem prokuratury, Amber Gold od początku była tzw. piramidą finansową i z takim zamiarem powstała. Nie ma zaś dowodów, że spółka była finansowana z nielegalnych źródeł np. przez grupy przestępcze, ani, że dochodziło w niej do prania brudnych pieniędzy. Spółka pozyskała z lokat 851 mln zł, z czego zaledwie ponad 10 mln zł zainwestowała w złoto, które miało być ich zabezpieczeniem.

Pieniądze z lokat były wydawane na różne cele m.in. prawie 300 mln zł przeznaczono na finansowanie linii OLT Express. Z bilansu spółki wynika, że jej prezes Marcin P. i jego żona wypłacili sobie z tytułu wynagrodzenia za pracę oraz zleceń w sumie 18,8 mln zł „pensji”. Ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z ok. 18 tys. jej klientów - są oni obecnie pokrzywdzonymi w sprawie.

ann/PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.