Tajemnica pożaru limuzyn służb specjalnych wyjaśniona! Chodzi o próbę gigantycznego oszustwa

Fot. materiały policji
Fot. materiały policji

Pancerne auta BMW przeznaczone dla służb specjalnych, które spłonęły na lawecie, miały według „Pulsu Biznesu” służyć próbie największego w historii Polski wyłudzenia odszkodowania od ubezpieczyciela.

W styczniu tego roku, w nocy, na ulicy Przyjemnej w Bytomiu laweta wioząca 7 drogich BMW X5, o wartości katalogowej 285-543 tys. zł każde, uderzyła w metalowy słup i stanęła w płomieniach. Wkrótce potem do PZU, w którym ubezpieczona była flota czterech aut znajdujących się na lawecie, wpłynął wniosek o wypłatę odszkodowania w wysokości… 40 mln zł!

Skąd tak horrendalna kwota?

Bo BMW, które PKO Leasing wyleasingował śląskiemu dilerowi, nie były zwykłymi BMW — każdy był ubezpieczony na 10 mln zł

— wyjaśnia „Puls Biznesu”.

Jak wynika z przedstawionej dokumentacji, śląski diler nie był rzeczywistym właścicielem, ale przykrywką. W rzeczywistości samochody użytkowały polskie służby specjalne. Wartość aut podniosły przeróbki dokonane w amerykańskiej bazie Ramstein na terenie Niemiec - zamontowanie szyb kuloodpornych, specjalnych systemów łączności, kamer i radarów dopplerowskich.

Wielkość szkody i specyficzne okoliczności wzbudziły wątpliwości pracowników PZU. Po pierwsze zaskoczyło ich to, że samochody służb specjalnych znalazły się na jednej lawecie.

To niezgodne z elementarnymi zasadami rozpraszania ryzyka. Z tego wniosek, że albo mamy do czynienia ze skrajną niekompetencją służb, albo coś tu jest nie tak. Na szczęście teraz już wiemy, że chodziło o to drugie

— mówi „Pulsowi Biznesu” Robert Dąbrowski, dyrektor biura bezpieczeństwa PZU, który wykrył wyłudzenie.

Problemem było uzyskanie dobrych zdjęć przedstawiających szkodę, ponieważ policja potraktowała pożar jak zwyczajne zdarzenie drogowe bez ofiar. Po uważnym przejrzeniu przedstawionej PZU dokumentacji Dąbrowski odkrył kilka nieścisłości i błędy w pieczątkach. Weryfikacja dokumentów w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych wykazała, że zostały one sfałszowane. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania i zawiadomił prokuraturę oraz Centralne Biuro Śledcze.

W toku prowadzonego dochodzenia wyszło na jaw, że samochody spłonęły wskutek eksplozji mikroładunku wybuchowego. Według śledczych oszuści mogli mieć wspólników w firmie leasingowej, która ubezpieczyła auta w PZU.

bzm/pb.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.