Katastrofa promu z dziećmi. Kapitan kazał im zostać na pokładzie, a sam uciekł

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Nurkowie dotarli już do wraku promu, który zatonął u wybrzeży Korei Południowej. Liczba ofiar z 25, może niebawem wzrosnąć do blisko 300.

270 osób dalej uważa się za zaginione . Ze względu na silne prądy akcja ratunkowa jest utrudniona. W wraku już nie da się wyciągnąć żywych ludzi - podaje portal aljazeera.com

Rodziny zaginionych i martwych licealistów, winą za doprowadzenie do katastrofy obarczają kapitana i załogę promu. Według ustaleń prokuratury, w momencie tragedii za sterem statku nie stał bowiem kapitan, a trzeci oficer.

W mediach pojawiła się także informacja, mówiąca o tym, że jako pierwszy tonący statek opuścił 69-letni dowódca promu.

Jak on mógł powiedzieć tym dzieciom, żeby zostały tam, a sam wyskoczyć z tonącego statku?

— pyta dziadek jednego ze zmarłych 17-latków.

Prom, który odbywał regularną wycieczkę między miastem Incheon a wyspą Czedżu zatonął 16 kwietnia. Na jego pokładzie znajdowało się 475 pasażerów, w tym 352 dzieci. Katastrofę przeżyło 179 osób.

Maciej Gąsiorowski/aljazeera.com

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.