Mieszkańcy Siemianowic Śląskich od dawna protestowali przeciw wszechobecnym wideorejestratorom. Mówili, że to sposób, w jaki miasto miasto chciało załatać dziurę budżetową. Władze miasta podkreślały, że wideorejestratory służą do poprawy bezpieczeństwa na drogach.
Jak się okazuje, wideorejestratory w Siemianowicach były używane przez pół roku nielegalnie, a ukarani mandatami mogą się odwołać.
Jak informuje Dziennik Zachodni:
do połowy 2013 roku zarejestrowały one ponad 5 tysięcy wykroczeń, a siemianowicka straż miejska wystawiła ponad 1000 mandatów kierowcom. Szacuje się, że z tego tytułu do budżetu miasta mogło wpłynąć nawet 700 tys. zł. Jak się jednak okazuje, w tym czasie, tj. od grudnia 2012 roku do czerwca 2013 roku, straż miejska nie miała zgody na korzystanie z tym urządzeń.
Urząd Miasta w Siemianowicach tłumaczył, że straż miejska nie mogła się porozumieć z właścicielem urządzeń w sprawie tego, do kogo należy obowiązek zwrócenia się do Głównego Inspektora Transportu Drogowego o zgodę na użytkowanie.
Jeżeli ukarani mandatami za te ewidentne złamania kodeksu ruchu drogowego wtedy lub teraz (kierując się różnymi przesłankami) uważają, że nałożona na nich kara była bezzasadna – mieli i mają możliwość podjęcia stosownych przewidzianych prawem czynności
— mówi Jakub Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Siemianowice.
Można się domyślać, że nawet jeśli mandat był przyznany nielegalnie, to dochodzenie swoich racji będzie drogą przez mękę.
ann/dziennikzachodni.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/191686-wideorejestratory-w-siemianowicach-slaskich-przez-pol-roku-dzialaly-bez-zezwolenia