Internauci szybsi i sprawniejsi niż policja. Znajdują samochody, które nie zostały skradzione!

Fot.freeimages.com
Fot.freeimages.com

Internet to siła. Okazuje się bezkonkurencyjny nawet w czasie szukania skradzionego samochodu. Pan Konrad potrzebował tylko jednego dnia, aby znaleźć swoją kultową Skodę Rapid, znaną z wyścigów Złombola.

Wiadomość o kradzieży auta przesyłana była lotem błyskawicy za pośrednictwem portali społecznościowych, e-maili i komunikatorów. O historii niezwykłego poszukiwania samochodu pisze portal moto.onet.pl.

Cześć, skradziono mi dzisiaj samochód, wiem to nudne… ale samochód nie jest nudny i dlatego liczę na pomoc. Póki co wrzucam i lecę zgłaszać kradzież na policję (radiowóz tylko podjechał i spisali parę rzeczy a teraz mam na komendę lecieć), ale liczę, że może ktoś coś przyuważy. Rapidka ma obecnie zdjęte wszystkie naklejki poza napisem ZLOMBOL na tylnej klapie

— napisał w dramatycznym apelu o pomoc pan Konrad, znany w środowisku motoryzacyjnym jako „Yourij”.

Efekt pomocy internautów przerósł wszelkie oczekiwania. Wiadomość trafiła do kilkuset tysięcy osób. Pan Konrad akurat miał żonę i dziecko w szpitalu, samochód był mu wyjątkowo potrzebny. Dzięki pomocy tysięcy osób, które przesyłały sobie linki do ogłoszenia, udało się szybko odnaleźć kultową Skodę Rapid. Ta historia mogłaby posłużyć jako scenariusz filmowy.

Miałem nietypowe sprawy do załatwienia. Do tego trzeba było zrobić obiad dla rodziny. Spaliłem garnek… Wychodząc z mieszkania zobaczyłem, że nie ma samochodu. Rozglądałem się, próbowałem zrozumieć co się stało. Zadzwoniłem tylko do żony i przekazałem - „mamy problem z samochodem. Nie ma go.” Spanikowałem, nie wiedziałem co mam zrobić. Na ulicy zobaczyłem tylko ślady hamowania, jakby ktoś ściągał na lawetę auto, bo akurat w tym miejscu nie było innej możliwości

— mówi pan Konrad.

Szybko poinformował policję, wrzucił ogłoszenia z prośbą o pomoc na strony internetowe dla pasjonatów motoryzacji. Następnego dnia zadzwonił do niego znajomy i powiedział, że jego auto stoi przed jednym ze sklepów w Krakowie.

Wtedy już wszystko było jasne! Przypomniałem sobie, że ja pojechałem autem na zakupy, po mięso mielone dla żony i zamyślony wróciłem do domu na nogach. Poszedłem po kluczyki do domu i pojechałem samochodem do żony. Gdy stałem przed szpitalem im. Żeromskiego, zadzwoniła do mnie jeszcze jedna osoba z informacją, że… mój samochód stoi przed szpitalem!

-opowiada pan Konrad i dodaje, że był trzeźwy.

po prostu tak mam, jestem zakręcony. Cieszę się, że ta historia tak się zakończyła i że można liczyć na internautów.

Jeśli internauci są tak skuteczni w szukaniu samochodów, które nie zostały skradzione, aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby zajęli się poważnymi sprawami. Może okazałoby się, że w ogóle nie potrzebujemy policji?

ann/moto.onet.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.