W ostatnich tygodniach niemiecką opinią publiczną wstrząsnęła tragedia, do której doszło w połowie marca w Kolonii. Do Renu wpadła sześcioletnia dziewczynka. Na ratunek rzucił się przypadkowy mężczyzna. Wprawdzie udało mu się wyciągnąć dziecko, ale on sam został porwany przez rwący nurt rzeki i utonął.
Mała Claudetta bawiła się ze swoją dziesięcioletnią siostrą na placu zabaw położonym w pobliżu Renu. Gdy starsza z dziewczynek skaleczyła się w rękę, pobiegły nad rzekę, żeby schłodzić bolące miejsce. Nagle Claudette z niewiadomych powodów wpadła do rzeki. 10-latka wskoczyła do wody, żeby ratować młodszą siostrę, ale szybko została wyciągnięta przez biegnącą brzegiem Renu parę. Następnie 47-letni Ali Kurt rzucił się na pomoc młodszej dziewczynce. Z ogromnym wysiłkiem wydostał dziecko z wody i podał je znajdującej się na brzegu kobiecie. Sam przegrał z rwącym nurtem rzeki. Jego towarzyszka próbowała podać mu gałąź, ale 47-latek nie był w stanie jej złapać. Wkrótce potem zniknął pod wodą.
Próby reanimacji wyłowionej dziewczynki nie powiodły się - zmarła po przewiezieniu do szpitala. Rozpoczęto poszukiwania zaginionego mężczyzny. Brało w nich udział setki ochotników, którzy skrzyknęli się za pośrednictwem Facebooka. Ciało znaleziono po kilkunastu dniach wiele kilometrów dalej. Zwłoki były tak zmasakrowane, że ratownicy mieli kłopot z ich identyfikacją. Wszystko wskazuje na to, iż dostały się w śrubę napędową przepływającego okrętu.
Na drzewie, niedaleko miejsca, w którym doszło do tragedii, bliscy bohatera przykleili jego zdjęcie oraz kartkę z tekstem o następującej treści:
Poświęcił życie, żeby ratować drugiego człowieka. Jesteśmy dumni, że byliśmy częścią jego życia. Wierzymy, że wciąż jest blisko nas.
Ali Kurt zostawił żonę i troje dzieci.
zz/bild.de
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kryminal/189166-to-prawdziwy-bohater-zginal-ratujac-dziewczynke-ktora-wpadla-do-rzeki