W czasach wielkiego kryzysu rodziny, rosnącej liczby rozwodów i rozbitych małżeństw, Boże Narodzenie w prosty sposób przypomina, czym jest rodzina
mówi ks. prof. Henryk Seweryniak w wywiadzie dla tygodnika „wSieci”.
Publikujemy pełną, rozszerzoną wersję rozmowy, jaka ukazała się w tygodniku.
„wSieci”: Dlaczego tak mocno skupiliśmy się w Kościele, w chrześcijaństwie na Bożym Narodzeniu?
ks. prof. Henryk Seweryiak: Myślę, że pamięć o Bożym Narodzeniu i przekonanie o wyjątkowości tego wydarzenia istniały od samego początku chrześcijaństwa. Proszę zwrócić uwagę na napisany około 53 roku List św. Pawła do Galatów, czyli do pierwszych wyznawców Chrystusa w Azji Mniejszej, w pobliżu dzisiejszej Ankary. Św. Paweł oznajmia w nim, że „gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej”. Fenomenalny fragment, w którym zawarta została istota Bożego Narodzenia: jest ono zwieńczeniem całych ludzkich dziejów. Jest uwolnieniem ludzkości z niewoli. Jest ponownym posłaniem ożywczego Ducha Bożego, który woła w nas: Abba! Ojcze, więcej z czułością: Tato! A jeśli tak jest, to wszyscy, którzy tę dobrą nowinę przyjmujemy, jesteśmy córkami i sanami, braćmi i siostrami. Innej rewolucji i innej podstawy dla „wolności – równości – braterstwa” nie ma! Paweł z Tarsu doskonale do wyczuł, zrozumiał, a z nim inni. Wśród pierwszych wyznawców Chrystusa dostrzegamy zainteresowanie tajemnicą Wcielenia, Bożym Narodzeniem i jego okolicznościami.
Nie zapominajmy przy tym, że na początku liturgia chrześcijańska skupiała się przede wszystkim na celebrowaniu nowej Paschy – Męki i Śmierci Jezusa, dopiero później rozciągano ją na inne Tajemnice. Ale to nie znaczy, że celebrując Paschę Jezusa, nie pamiętano o Jego przyjściu na świat – przyjściu Syna, który nauczył nas wołać do Boga: Abba!
W czym przejawiało się to zainteresowanie?
Jednym z oczywistych dowodów jest prosty fakt obecności Bożego Narodzenia w Ewangeliach. Gdyby te sprawy nie były ważne albo nie miały podstaw w głębokiej wierze tamtych ludzi, że wraz z przyjściem Jezusa Chrystusa rzeczywiście dokonała się „pełnia czasu”, nie byłoby sensu nad tym się pochylać. Inny dowód: Łukasz Ewangelista, po nakreśleniu sceny narodzin Jezusa w Betlejem, zauważa, że wszyscy, którzy dowiadywali się od pasterzy, co się stało w Boże Narodzenie, dziwili się temu, Maryja zaś (tłumaczę dosłownie) „zachowywała wszystkie te sprawy i składała je w swoim sercu” (Łk 2,19). Zamykając cykl obrazów z dziecięctwa Jezusa freskiem odnalezienia Go w świątyni Trzeci Ewangelista znów dodaje: „Matka Jego strzegła wszystkie te rzeczy w swoim sercu” (Łk 2,51). Przecież Łukasz ewidentnie zaznacza w ten sposób, że jego źródło dotyczące narodzin i młodości Jezusa jest wiarygodne i że jest nim właśnie Maryja!
Pierwsi chrześcijanie mocno interesują się również samym miejscem Bożego Narodzenia – pochodzący z Ziemi Świętej św. Justyn opowiada w 160 roku, że dokonało się ono w grocie w Betlejem, a Orygenes, wielki pisarz z przełomu II i III wieku, zaznaczał, że w jego czasach miejsce narodzin Jezusa „słynie w całej okolicy”.
To była zwykła ciekawość i pewien niepokój co do tajemnicy narodzin Chrystusa?
Ciekawość zapewne nie pozostała bez znaczenia, ale podstawą były jednak inne kwestie. Dla mnie osobiście, najpiękniejsza książka, jaka została napisana o Bożym Narodzeniu, to trzeci tom „Jezusa z Nazaretu” Benedykta XVI – poświęcony właśnie dzieciństwu Jezusa. Papież Ratzinger analizuje każdą ze scen związanych z Bożym Narodzeniem (zwiastowanie Maryi, narodziny Jezusa, ucieczka do Egiptu, 12-letni Jezus w świątyni) i przekonuje, że są to wydarzenia, które w olbrzymi sposób wpływają na to, jaki powinien być chrześcijanin, jaki kształt powinno przyjmować nasze życie. Ot, choćby fakt, że Jezus rodzi się w stajni, „gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Wskazuje to – podkreśla Benedykt XVI – że na przewartościowanie, które dokonuje się przez Ewangelię i do którego my także jesteśmy wezwani.
Jezus od samego przyjścia na świat jest poza obszarem tego, co liczy się w świecie, co dla świata ma znaczenie i moc. Jednak dopiero Ten pozbawiony w Betlejem znaczenia i niemocny okazuje się naprawdę mocny. Dlatego – dodaje genialny myśliciel z Bawarii (czujemy tu jego polemikę z Nietzschem?) – cząstką stawania się chrześcijaninem jest wyjście z tego, o czym wszyscy myślą i czego chcą, odrzucenie panujących kryteriów i wejście w tym świetle na dobrą drogę. Myślę, że takie właśnie przekonanie panowało wśród pierwszych chrześcijan, gdy spisywali Ewangelię o Bożym Narodzeniu, gdy widzieli w nim spełnienie się czasu, gdy wsłuchiwali się we wspomnienia Maryi, gdy…, gdy…
I czego dowiadujemy się o byciu chrześcijaninem z tajemnicy Bożego Narodzenia? Schemat w głowie mamy dość prosty: zimna szopa czy grota, Jezus urodzony gdzieś między zwierzętami i w zasadzie tyle.
Cała historia Bożego Narodzenia mówi nam naprawdę dużo o tym, jakimi powinniśmy być w naszym codziennym życiu. To „Benedyktowe przewartościowanie” jest ważne, jest podstawą. Ale to także postawa Maryi jako kobiety, która potrafi świadomie przyjąć tajemnicę Boga i tajemnicę życia, a przy tym – jak już wcześniej powiedzieliśmy – składać, rozważać, strzec w swoim sercu. Ona miała przecież bowiem zaledwie czternaście, może piętnaście lat, gdy powiedziała w Nazarecie: „Niech się tak stanie”.
Nawiasem mówiąc, skoro mówimy o zwiastowaniu, to trzeba pamiętać, że również muzułmanie mają opisane w Koranie to wydarzenie. Ale bardzo „po swojemu”. Tam nie ma na przykład żadnej zgody Maryi, żadnego oczekiwania na jej: „tak”, bowiem w Koranie dominuje przekonanie o jakiejś samowoli Boga. W naszej chrześcijańskiej opowieści Bóg czeka na odpowiedź Maryi. Bernard z Clairvaux napisał, że historia świata zawisła w tej chwili na tym, co odpowie Maryja. Na tym, czy odpowie Bogu „tak”, co oddaliśmy w genialnej prostocie łaciny jednym słowem: „Fiat” - „Niech mi się stanie według słowa Twego”.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W czasach wielkiego kryzysu rodziny, rosnącej liczby rozwodów i rozbitych małżeństw, Boże Narodzenie w prosty sposób przypomina, czym jest rodzina
mówi ks. prof. Henryk Seweryniak w wywiadzie dla tygodnika „wSieci”.
Publikujemy pełną, rozszerzoną wersję rozmowy, jaka ukazała się w tygodniku.
„wSieci”: Dlaczego tak mocno skupiliśmy się w Kościele, w chrześcijaństwie na Bożym Narodzeniu?
ks. prof. Henryk Seweryiak: Myślę, że pamięć o Bożym Narodzeniu i przekonanie o wyjątkowości tego wydarzenia istniały od samego początku chrześcijaństwa. Proszę zwrócić uwagę na napisany około 53 roku List św. Pawła do Galatów, czyli do pierwszych wyznawców Chrystusa w Azji Mniejszej, w pobliżu dzisiejszej Ankary. Św. Paweł oznajmia w nim, że „gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej”. Fenomenalny fragment, w którym zawarta została istota Bożego Narodzenia: jest ono zwieńczeniem całych ludzkich dziejów. Jest uwolnieniem ludzkości z niewoli. Jest ponownym posłaniem ożywczego Ducha Bożego, który woła w nas: Abba! Ojcze, więcej z czułością: Tato! A jeśli tak jest, to wszyscy, którzy tę dobrą nowinę przyjmujemy, jesteśmy córkami i sanami, braćmi i siostrami. Innej rewolucji i innej podstawy dla „wolności – równości – braterstwa” nie ma! Paweł z Tarsu doskonale do wyczuł, zrozumiał, a z nim inni. Wśród pierwszych wyznawców Chrystusa dostrzegamy zainteresowanie tajemnicą Wcielenia, Bożym Narodzeniem i jego okolicznościami.
Nie zapominajmy przy tym, że na początku liturgia chrześcijańska skupiała się przede wszystkim na celebrowaniu nowej Paschy – Męki i Śmierci Jezusa, dopiero później rozciągano ją na inne Tajemnice. Ale to nie znaczy, że celebrując Paschę Jezusa, nie pamiętano o Jego przyjściu na świat – przyjściu Syna, który nauczył nas wołać do Boga: Abba!
W czym przejawiało się to zainteresowanie?
Jednym z oczywistych dowodów jest prosty fakt obecności Bożego Narodzenia w Ewangeliach. Gdyby te sprawy nie były ważne albo nie miały podstaw w głębokiej wierze tamtych ludzi, że wraz z przyjściem Jezusa Chrystusa rzeczywiście dokonała się „pełnia czasu”, nie byłoby sensu nad tym się pochylać. Inny dowód: Łukasz Ewangelista, po nakreśleniu sceny narodzin Jezusa w Betlejem, zauważa, że wszyscy, którzy dowiadywali się od pasterzy, co się stało w Boże Narodzenie, dziwili się temu, Maryja zaś (tłumaczę dosłownie) „zachowywała wszystkie te sprawy i składała je w swoim sercu” (Łk 2,19). Zamykając cykl obrazów z dziecięctwa Jezusa freskiem odnalezienia Go w świątyni Trzeci Ewangelista znów dodaje: „Matka Jego strzegła wszystkie te rzeczy w swoim sercu” (Łk 2,51). Przecież Łukasz ewidentnie zaznacza w ten sposób, że jego źródło dotyczące narodzin i młodości Jezusa jest wiarygodne i że jest nim właśnie Maryja!
Pierwsi chrześcijanie mocno interesują się również samym miejscem Bożego Narodzenia – pochodzący z Ziemi Świętej św. Justyn opowiada w 160 roku, że dokonało się ono w grocie w Betlejem, a Orygenes, wielki pisarz z przełomu II i III wieku, zaznaczał, że w jego czasach miejsce narodzin Jezusa „słynie w całej okolicy”.
To była zwykła ciekawość i pewien niepokój co do tajemnicy narodzin Chrystusa?
Ciekawość zapewne nie pozostała bez znaczenia, ale podstawą były jednak inne kwestie. Dla mnie osobiście, najpiękniejsza książka, jaka została napisana o Bożym Narodzeniu, to trzeci tom „Jezusa z Nazaretu” Benedykta XVI – poświęcony właśnie dzieciństwu Jezusa. Papież Ratzinger analizuje każdą ze scen związanych z Bożym Narodzeniem (zwiastowanie Maryi, narodziny Jezusa, ucieczka do Egiptu, 12-letni Jezus w świątyni) i przekonuje, że są to wydarzenia, które w olbrzymi sposób wpływają na to, jaki powinien być chrześcijanin, jaki kształt powinno przyjmować nasze życie. Ot, choćby fakt, że Jezus rodzi się w stajni, „gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Wskazuje to – podkreśla Benedykt XVI – że na przewartościowanie, które dokonuje się przez Ewangelię i do którego my także jesteśmy wezwani.
Jezus od samego przyjścia na świat jest poza obszarem tego, co liczy się w świecie, co dla świata ma znaczenie i moc. Jednak dopiero Ten pozbawiony w Betlejem znaczenia i niemocny okazuje się naprawdę mocny. Dlatego – dodaje genialny myśliciel z Bawarii (czujemy tu jego polemikę z Nietzschem?) – cząstką stawania się chrześcijaninem jest wyjście z tego, o czym wszyscy myślą i czego chcą, odrzucenie panujących kryteriów i wejście w tym świetle na dobrą drogę. Myślę, że takie właśnie przekonanie panowało wśród pierwszych chrześcijan, gdy spisywali Ewangelię o Bożym Narodzeniu, gdy widzieli w nim spełnienie się czasu, gdy wsłuchiwali się we wspomnienia Maryi, gdy…, gdy…
I czego dowiadujemy się o byciu chrześcijaninem z tajemnicy Bożego Narodzenia? Schemat w głowie mamy dość prosty: zimna szopa czy grota, Jezus urodzony gdzieś między zwierzętami i w zasadzie tyle.
Cała historia Bożego Narodzenia mówi nam naprawdę dużo o tym, jakimi powinniśmy być w naszym codziennym życiu. To „Benedyktowe przewartościowanie” jest ważne, jest podstawą. Ale to także postawa Maryi jako kobiety, która potrafi świadomie przyjąć tajemnicę Boga i tajemnicę życia, a przy tym – jak już wcześniej powiedzieliśmy – składać, rozważać, strzec w swoim sercu. Ona miała przecież bowiem zaledwie czternaście, może piętnaście lat, gdy powiedziała w Nazarecie: „Niech się tak stanie”.
Nawiasem mówiąc, skoro mówimy o zwiastowaniu, to trzeba pamiętać, że również muzułmanie mają opisane w Koranie to wydarzenie. Ale bardzo „po swojemu”. Tam nie ma na przykład żadnej zgody Maryi, żadnego oczekiwania na jej: „tak”, bowiem w Koranie dominuje przekonanie o jakiejś samowoli Boga. W naszej chrześcijańskiej opowieści Bóg czeka na odpowiedź Maryi. Bernard z Clairvaux napisał, że historia świata zawisła w tej chwili na tym, co odpowie Maryja. Na tym, czy odpowie Bogu „tak”, co oddaliśmy w genialnej prostocie łaciny jednym słowem: „Fiat” - „Niech mi się stanie według słowa Twego”.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/320828-nasz-wywiad-ks-prof-seweryniak-boze-narodzenie-to-uwolnienie-z-niewoli-jest-jakis-genius-loci-w-naszej-polskiej-wigilii