Obawiam się, że miałem kiedyś za wiele nadziei na to, że ks. Międlar będzie mówił swoim „twardym karkom” całą Ewangelię w oczy
—powiedział portalowi wPolityce.pl Paweł Milcarek, redaktor naczelny kwartalnika Christianitas.
wPolityce.pl: Spodziewał się Pan wystąpienia ks. Jacka Międlara z zakonu?
Paweł Milcarek: To mi wyglądało na prawdopodobne od momentu, gdy zaczął upubliczniać swoje oświadczenia, że się nie ugnie także wobec swych przełożonych, do których wyraźnie nie czuje żadnego szacunku. Można w tych oświadczeniach odczuć pewną histerię autora, ale najważniejsze, że jest tam po prostu brak elementarnego szacunku. W takiej sytuacji być może lepiej dla wszystkich, żeby ks. Międlar wyszedł ze zgromadzenia, którego władzami pogardza. Samo wyjście z zakonu nie jest jeszcze skandalem, mogłoby być leczące, ale obawiam się, że niepokojące stany ducha księdza wynikają bardziej ze złości niż z wierności.
Jak traktuje Pan jego deklaracje, że „będzie czyścił brudy Kościoła”?
Być może zetknął się z sytuacjami, które go głęboko zgorszyły. Teraz, w sytuacji napięcia, gotuje się w nim emocja, by opowiedzieć o wszelkim złu, prawdziwym i urojonym. Będzie szukał usprawiedliwienia swych ostrych reakcji, będzie starał się nas przekonać, że „nie mógł inaczej”. Pewnie opowie o niewiernych księżach, o kompromitujących lękach przełożonych kościelnych, o hipokryzji, o kapitulacji wobec wymagań świata. Nie powie nic nowego, czego by nie powiedziano już w Kościele przez wieki o grzechach ludzi Kościoła. Ale będzie myślał, że jest narzędziem Boga, prorokiem. Jak wszyscy podobni do niego, znajdzie swoją publiczność, znajdzie ludzi, którzy przerażeni jego opowieściami zapewnią mu to złudzenie, że robi coś ważnego i dobrego. Może w końcu założy sobie z nich kościół, taki oczywiście „prawdziwy kościół”?
Napisał Pan w komentarzu, że miał nadzieję, iż ks. Międlar będzie „przesuwać swe baranki i barany w stronę Ewangelii”, a tymczasem poprowadził je do nieufności względem Kościoła. Kiedy według Pana ks. Międlar zaczął błądzić?
Nie wiem, w którym momencie. Ale zawsze błądzi kaznodzieja, który mówi trudne rzeczy tylko o „innych”, a swoim słuchaczom zapewnia jedynie komfort, potwierdzając ich potrzeby i oczekiwania. Obawiam się, że miałem kiedyś za wiele nadziei na to, że ks. Międlar będzie mówił swoim „twardym karkom” całą Ewangelię w oczy. On im z Ewangelii wybierał to, co mogło im smakować bez zmiany serca. Nie próbował nawracać. To początek klęski.
Przypadek ks. Międlara jest podobny do przypadku ks. Wojciecha Lemańskiego? Czy może ten pierwszy jest bardziej złożony?
Jest podobny, mimo wszystkich różnic. Ksiądz Międlar mówił oenerowcom to, czego oni chcieli słuchać. Ksiądz Lemański mówił tak samo publiczności TVN. Obaj mają swoich gorliwych czcicieli. Obaj bywają czczeni przeciw Ewangelii, którą mieli głosić i przeciw Kościołowi, któremu przysięgali służyć. Każda publiczność ma swojego księdza, od którego nie usłyszy nic trudnego dla siebie. W tym jest podobieństwo tych dwóch przypadków.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/310000-nasz-wywiad-pawel-milcarek-ks-miedlar-nie-probowal-nawracac-ale-wybieral-z-ewangelii-to-co-moglo-smakowac-twardym-karkom-to-poczatek-kleski