Zanim Krzysztof Charamsa wypełniający zawód kapłana katolickiego przestanie być kapłanem, co wydaje się być nieuchronne ze względu na zdradę instytucji, której przysięgał wierność i czystość, zanim się ożeni z dopieszczającym go Katalończykiem winien zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej. I zmuszony do oddania należności Kościołowi.
Przez prawie ćwierć wieku żył, ubierał się, jadł, podróżował, pracował naukowo, awansował, a w końcu się zboczył na koszt Kościoła. Na każdym z tych etapów sprzeniewierzając się prawu, któremu leżąc krzyżem przysięgał wierność. Jest oszustem, przebierańcem przesuwającym koloratkę (przepraszam, ale to mocne) w stronę genitaliów.
Krzysztof Charamsa winien z polecenia ordynariusza pelplińskiego wrócić do macierzystej diecezji i parafii i tam spotkać się z wiernymi-świadkami jego wyświęcenia i prymicji, z dziećmi, które przyjmował do komunii. Tam powinien –wracając do źródeł-przeglądnąć się w zwierciadle swojego początku. Niechaj mu zrobią szpaler przed świątynią. Masz chłopcze tyle odwagi? Tak jak realny i manifestowany jest jego homosekualizm (to pederasta a nie żaden eufemistyczny „gej”), tak realne winno być spotkanie twarzą w twarz z tymi przed którymi udawał.
A potem wróć błaźnie do najpierwotniejszej tożsamości –czyli zostań nikim. Jak Lemański, Boniecki, Obirek, Bartoś i inni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/267398-przebieraniec-charamsa-sprzeniewierzyl-sie-prawu-ktoremu-przysiegal-wiernosc