Dominik Zdort poucza Franciszka i Jana Pawła II… w imieniu katolików. Czekam teraz na dogmat o nieomylności Zdorta

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Końcówka felietonu Dominika Zdorta w najnowszej „Rzeczpospolitej”:

Problem jednak jest znacznie poważniejszy. Otóż z natury rzeczy przeprosiny papieża są odbierane jako ekspiacja Kościoła. Tymczasem Kościół to Mistyczne Ciało Chrystusa i nie ma się czego wstydzić ani za co przepraszać. Jest instytucją powołaną przez Pana Jezusa, świętą i bezgrzeszną. Za winy zaś odpowiadają jednostki, ludzie, których grzeszna natura i podszepty szatana skłaniają do działał przeciw zasadom wiary.

Teraz następują zdania najważniejsze:

Przynajmniej tak widzą to katolicy. Nie śmiem nawet spekulować, dlaczego nie dostrzega tego Franciszek.

Cały tekst jest rozprawą z wystąpieniem obecnego papieża, którego Zdort gani, bo przeprosił za średniowieczne prześladowania sekty waldensów. Przy czym publicysta „Rzeczpospolitej” nie ogranicza się do obecnego Ojca Świętego, ale bodaj czy nie mocniej jeszcze piętnuje Jana Pawła II, przypominając o całej serii jego ekspiacyjnych wystąpień, m.in. za spalenie Husa, za antysemityzm czy za krucjaty.

Nie mam nic przeciw polemikom z papieżami. Sam miałem pretensję do Jana Pawła II za mnóstwo rzeczy – od spotkań z dyktatorami (także komunistycznymi – Jaruzelski) po moim zdaniem nierealistyczną postawę wobec wojen, także wtedy gdy były konieczną reakcją na agresję.

Także wobec wielu wypowiedzi Franciszka, tych które nie dotyczą podstawowych prawd wiary, rezerwuję sobie prawo oceny. Czytałem też całkiem ostatnio spokojne, eleganckie polemiki z nim – choćby byłego europosła Konrada Szymańskiego odnośnie encykliki „ekologicznej”. Sam nie całkiem się z tą polemiką zgadzałem, ale trudno odmawiać prawa do takich wypowiedzi.

Natomiast zdanie przeciwstawiające Franciszka (a w domyśle i innego przepraszającego – Jana Pawła) jakimś abstrakcyjnym katolikom, którzy wiedzą coś, czego nie wiedzą papieże, to proszę wybaczyć – szaleństwo. Nie polemika, a absurdalne łajanie sugerujące, że papież znalazł się na krawędzi herezji.

I tu powinna się zapalić lampka ostrzegawcza. Po pierwsze, Zdort nie ma racji. Kościół to nie tylko Mistyczne Ciało Jezusa. To także wspólnota wiernych i także instytucja. Sam autor tej połajanki nie stawia kropki nad, w czyim tak naprawdę imieniu obecny papież formułuje swoje przeprosiny.

Naprawdę nie ma prawa się wypowiedzieć w sprawie działań swoich poprzedników? Naprawdę nie ma tu żadnej instytucjonalnej ciągłości, tylko pojedynczy ludzie, jeden w pełni odrębny od drugiego? Przecież to intelektualny i logiczny nonsens.

Jeśli Zdort jest uprawniony do tak bezceremonialnego łajania ostatnich papieży, to oni z pewnością są uprawnieni do ocen działań dawnego Kościoła, przy całym uwzględnieniu kontekstu historycznego, co zresztą czynią. Awantura jest starciem dwóch wizji stricte politycznych, a nie żadną obroną bezgrzesznego Mistycznego Ciała Jezusa.

Rzecznicy orientacji integrystycznej, kryptolefebryści, uważają, że w momencie, kiedy Kościół jest podmywany przez potężnych wrogów zewnętrznych, wszelka dyskusja o jego dawnej działalności jest szkodliwa i groźna. Odrzucają kryterium prawdy. Liczy się dla nich taktyka, interes. Trzeba się ufortyfikować i pójść w zaparte.

Także w tak bezspornych sprawach jak potępienie księży pedofilów, bo i to wypomina Zdort Franciszkowi. Ciekawe skądinąd, że nie zauważył, kto pierwszy zaczął rozliczać z dużą siłą to potężne zło – przecież nie całego Kościoła, a wewnątrz Kościoła. A zrobił to Benedykt XVI, którego integryści oszczędzają, choć zgodnie z ich logiką też winien być łajany.

Ale jeśli przyjmiemy taki skrajnie pragmatyczny punkt widzenia wobec papieży, dlaczego nie stosować go wobec siebie. Jeśli dziś niewskazane jest rozdrapywanie ran i pranie własnych brudów, to jaką rolę mogą odegrać nie polemiki a napaści integrystów na ostatnich papieży? Rzeczywiście umacniają wewnętrznie Kościół? Rzeczywiście utwierdzają jego autorytet?

A bez tego autorytetu, bez przyjęcia przynajmniej dżentelmeńskiej powściągliwości w odnoszeniu się do Stolicy Apostolskiej, katolicyzmu po prostu nie będzie. On traci wówczas sens. Staje się jedną więcej protestancką sektą.

Rzecz cała dotyczy nie tylko tego tematu. Całkiem niedawno Zdort wychwalał książkę Pawła Lisickiego, który rozlicza Watykan, z ostatnim papieżem na czele, za podobno zbyt pobłażliwy stosunek do Islamu. Książki nie znam, ale Zdort z zachwytem powiadamiał nas, że zawarte tam oceny Franciszka są bardzo ostre. Jak rozumiem wyznacznikiem tożsamości niektórych konserwatystów w Polsce staje się siła, z jaką można „dowalić papieżowi”.

Nie możecie być bardziej monarchistyczni od króla

-– tłumaczył cierpliwie Ludwik XVIII swoim zwolennikom we Francji po restauracji monarchii. Nie posłuchali – monarchia upadła. Kościół jako Mistyczne Ciało Jezusa jest wieczny, ale szkody, jakie próbują mu wyrządzają jego najwierniejsi pseudoobrońcy, są nie do oszacowania.

Robią de facto to samo co Adam Michnik z Katarzyną Wiśniewską i księdzem Obirkiem – usiłują nagiąć Kościół do swoich wyobrażeń jak polityczną partię. Naturalnie Michnika można podejrzewać o motywy niszczycielskie. Oni nieustannie zabierają się do tego żeby ratować. Ale ratują tak wytrwale aż nie zostanie kamień a kamieniu.

Kościół nie w każdej sprawie jest nieomylny, ale pozbawiony nimbu pewnego respektu przestaje być potrzebny ogromnej masie ludzi. Sami mogą sobie przecież wszystko wyinterpretować.

Bawcie się tak dalej i patrzcie końca. Jeśli obudzicie się w świecie kompletnie zlaicyzowanym, to sami będziecie ponosić cząstkę winy.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych