Przez pół wieku był świadkiem Jehowy. Teraz odsłania kulisy manipulacji wspólnoty

Screenshot z materiału video TVN
Screenshot z materiału video TVN

Pan Stanisław od dzieciństwa był wychowywany jako świadek Jehowy. Po 50 latach zdecydował się wycofać z grupy. Spotkały go za to szykany, obelgi i ostracyzm.

Trudno sobie wyobrazić, że w XXI wieku istnieją jeszcze wspólnoty, które chcą trzymać człowieka niemal „na smyczy”. Niestety historia mężczyzny, który po 50 latach porzucił swoje dotychczasowe środowisko pokazuje, że świadkowie Jehowy nie są wcale tak przyjazną i dobrotliwą grupką, jak mogłoby się wydawać po kurtuazyjnej rozmówce z cyklu „Czy wie Pan, że Królestwo Boże jest bliskie?”, której towarzyszy wręczenie gazetki.

Przez 50 lat byłem po prostu manipulowany. Moje decyzje nie były moimi decyzjami, chociaż były podejmowane przeze mnie, ale na skutek pewnych nacisków, które wywierały olbrzymie piętno

— przyznaje po latach Stanisław Chłościński, bohater reportażu TVN.

Mężczyzna żałuje swojego dzieciństwa. Jako mały chłopiec nie mógł brać udziału w zabawach szkolnych, słuchać muzyki czy nawet częstować się słodyczami.

Byliśmy bardzo mocno wyobcowani

— wspomina b. świadek Jehowy.

Odseparowanie się od świata miało również inne, znacznie bardziej dotkliwe konsekwencje. Pan Stanisław został skazany na 3 lata pozbawienia wolności (odsiedział 22 miesiące - przyp. red.) za odmowę służby wojskowej i jak sam przyznaje - uczynił to pod wpływem nacisku grupy.

Refleksja przyszła wówczas, gdy w głowie mężczyzny zaczęły rodzić się wątpliwości.

Nikt nie przedstawia drugiej strony medalu. (…) Mam być posłuszny, posłuszny do bólu, w każdej postaci

— podkreśla mężczyzna.

Pan Stanisław opisuje również dokładnie, jak wyglądał stosunek świadków Jehowy do transfuzji krwi. Osoby, które decydowały się na taką pomoc trafiały pod sąd, który orzekał o napiętnowaniu, a dzieci uczono, że w przypadku chęci podania krwi, mają prawo krzyczeć i przewracać aparaturę medyczną.

Nie znam takiego Boga, takich zasad, które chciałyby takich ofiar

— mówi b. członek wspólnoty.

Bohater reportażu TVN w pewnym momencie postanowił zadawać pytania o własną tożsamość. Niestety jego wątpliwości spotykały się tylko z naganami ze strony innych członków grupy.

Pytania stają się niewygodne i po którymś razie mówią do mnie: „Bracie Stasiu, zadajesz niewygodne pytania, stajesz się niebezpieczny, schodzisz na złą drogę i stajesz się odstępcą”

— wspomina mężczyzna.

Właśnie dlatego pan Stanisław zdecydował się zerwać ze świadkami Jehowi. Już od 10 lat nie głosi doktryny wspólnoty. Obecnie jest prezesem stowarzyszenia Wyzwoleni, które pomaga w uwolnieniu się z podobnych wspólnot wyznaniowych. Niestety oznaczało to dla niego przykre konsekwencje. Rodzina mężczyzny zerwała z nim kontakt.

Moje dwie siostry nadal są świadkami Jehowy. Jedna napisała mi sms-a, że jestem idiotą i zerwała ze mną wszelkie kontakty, a druga napisała mi list, że jestem winien śmierci mamy i że wyrzeka się mnie. W tym momencie urywa się wszelki kontakt

— mówi ze łzami w oczach mężczyzna.

Niestety podobny ostracyzm spotyka również dzieci. Np. 15-letni brat pana Stanisława został oddany przez rodziców do domu dziecka, ponieważ nie chciał być dalej świadkiem Jehowy.

Podobnych przypadków może być więcej. Tylko czy w imię szeroko rozumianego pluralizmu i tzw. tolerancji religijnej ktokolwiek będzie miał odwagę do zainteresowania się tym problemem?

gah/TVN

———————————————————————————————

Polecamy wSklepiku.pl książkę Zenona Marca „Metody działania i przyczyny sukcesów Świadków Jehowy”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.