Tak, przyjmuję do wiadomości, iż wybór należy do Ciebie. I że nie musisz sięgać po takie „historyjki” serwowane przez Kościół, aby być w porządku i samemu ustalać kryteria dobra i zła. Ale wolno mi wszak zapytać, czy jesteś pewien tego, iż czynisz to „sam”?…
Rodzina, wpływ środowiska, nabyta wiedza, bywa „obowiązki służbowe”, cechy charakteru – w tym siła woli, wpływają na nasze decyzje. I je determinują. Zatem czy mamy coś co nie byłoby dane? Czy nie doświadczamy losu wędrowców w drodze ze znakami ustawianymi przez twórców i…destruktorów. A może: Stwórcę i Destruktora…
Nie zastanawiasz się nad tym? Codzienność przynosi wystarczającą ilość bodźców do jako tako stabilnego przepychania ego oraz materialnych i środowiskowych zdobyczy przez furty kolejnych dni, tygodni, miesięcy, lat? I to ma wystarczyć za alibi, gdyby jednak?… To ma być usprawiedliwieniem w czasach ogromnego i raczej łatwego dostępu do wiedzy?
Na czym opierasz Kolego swoje leniwe przekonanie, iż życie, męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, to fabuła jednej z wielu legend utrwalonych w Piśmie zwanym Świętym?
Napisałem „leniwe”, ponieważ jakoś nie śpieszno Ci do zweryfikowania owych doniesień o faktach, wspartych logiką. Wskazywałem kilka razy mistrzów - jak choćby Vittorio Messoriego z jego fundamentalnymi, moim zdaniem, „urządzeniami” do burzenia zadufania i ignorancji (Dzisiaj dodam gratis starożytnego historyka z I/II p. Chrystusie Józefa Flawiusza – Dawne dzieje Izraela /zob. cz.2 p.63/ )
Więc dlaczego nie chcesz wejść w to?… Boisz się weryfikacji? Podświadomie hołubisz lęk przed koniecznością zmian?…
Kiedy ruszasz w swoją kolejną podróż, zabezpieczasz się w jakieś informacje o celu i drodze - to naturalna przezorność. A tu infantylnie ( w naszym wieku!) chowasz głowę pod kołderkę postępowego ple-ple, z nadzieją, że jakoś to będzie.
No i będzie. Tylko jak?…Sporo Ci wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. (zob. 1K6,12) Nawet tu i teraz - w doczesności. A skoro ryzykujemy wiecznością (co Ci szkodzi założyć, że jednak istnieje taka „opcja”), warto poznać i zweryfikować ową „mapę” naszego wędrowania. I - o dziwo! - w każdym momencie na szlaku dającą gwarancje bezpieczeństwa.
Zapłata za lenistwo, za nonszalancję, za wzgardzenie, jest różna, nieskończenie różna od skorzystanie z podsuwanego nam planu – Bożego Planu godnego przemierzania szlaku życia.
Zatem w te dni pamięci o śmierci i zmartwychwstaniu, życzę Ci sił na oderwanie się od wsysającej bieżączki i zastanowieniu się o co grasz w życiu. I jak. I czy warto.
I czy to naprawdę Twoja gra…
Krzysztof Nagrodzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/192300-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-gdyby-nie-zmartwychwstal