Pamiętajcie o Alamo

Pod koniec lutego 1836 r. 200 tejanos (hiszp. mieszkańcy Teksasu), w większości osadników amerykańskich, wraz z kilkoma niewolnikami zamieniło kompleks budynków misji Alamo w San Antonio de Bexar w trudny do zdobycia fort.

W tamtych czasach Teksas nie należał do Stanów Zjednoczonych. Rząd Meksyku zezwolił tylko na osiedlanie się tam chętnych z USA.

Ziemia wydawała się być jałowa i była prawie niezaludniona. Jednak wzrastająca w szybkim tempie liczba tejanos doprowadziła w końcu do konfliktu z metropolią. Farmerzy i kowboje zorganizowali się i w ramach separatystycznych dążeń doprowadzili do wybuchu rewolucji. Teraz 200 śmiałków, których jednoczyło hasło walki o wolny Teksas czekało na przybycie 3 tys. armii meksykańskiej w misji-forcie Alamo. Musieli bronić się jak najdłużej, by dać czas swoim pobratymcom na zebranie posiłków i przeprowadzenie kontrofensywy.

Meksykanami dowodził generał Santa Anna. W ciągu całego swojego życia został aż siedem razy prezydentem tego kraju. Jego pełne nazwisko brzmiało Antonio de Padua María Severino López de Santa Anna y Pérez de Lebrón. Był synem urzędnika niższej rangi i kapitanem armii hiszpańskiej. Zasłużył się w wojnie o niepodległość Meksyku, opowiadając się po stronie secesjonistów przeciwko hiszpańskiej koronie. Po zwycięstwie został po raz pierwszy prezydentem tego kraju i zasłynął jako zwolennik federalizmu oraz wróg Kościoła katolickiego. Teraz ciągnął z armia na północ by stłumić rebelię tejanos, którzy zdążyli już proklamować niepodległość Teksasu.

Bitwa o Alamo przeszła do historii Stanów Zjednoczonych. W odczuciach Teksańczyków było to tamtejsze Westerplatte. Przez 13 dni 200 ochotników dzielnie broniło się przed Santa Anną. Kiedy w końcu Meksykanom udało się zrobić wyłom w murach i obrona załamała się. Zginęli prawie wszyscy. Ale nie na darmo. Przez czas oblężenia Teksańczycy zdążyli skoncentrować siły i zaskoczyli Santa Annę nad rzeką San Jacinto. W krótkim starciu roznieśli wojsko tego niezbyt uzdolnionego generała i prezydenta w proch i pył, a sam Santa Anna zrzuciwszy strojny, generalski mundur salwował się ucieczką w kurtce szeregowca.

Najprawdopodobniej bał się konsekwencji ponieważ w trakcie swojego pochodu przez Teksas dokonał masakry 342 jeńców. Na początku udawał prostego żołnierza, ale zdradziła go strojna koszula oficerska oraz stający na jego widok na baczność wzięci do niewoli podwładni.

Po roku pobytu w niewoli Stany Zjednoczone odesłały go do Meksyku, gdzie zmuszono go do rezygnacji z urzędu prezydenta i przejścia na emeryturę. Teksas uzyskał niepodległość, a po 10 latach został przyłączony do USA, jako 28 stan.

O Alamo nakręcono w 1960 r. słynny western Davida Crocketa z Johnem Waynem w roli głównej, a do historii przeszło zawołanie powstałe tuż po bitwie „Remember Alamo!” („Pamiętajcie o Alamo!”).

Ciekawie potoczyły się dalsze losy Santa Anny. Kiedy w 1838 r. marynarka wojenna Francji zajęła port w Veracruz Santa Anna wraz z wojskiem wyruszył na odsiecz. Francuzi wypływając z portu oddali kilka salw, z których jedna urwała nogę Santa Annie. Został ponownie okrzyknięty bohaterem i przez kilka miesięcy pod nieobecność legalnego prezydenta, który przebywał w tym czasie za granicą, sprawował dyktatorską władzę w Meksyku. Po jego powrocie, dokonał zamachu stanu i rządził krajem przez cztery lata, aż do momentu kiedy porwali go Indianie i oddali legalnym władzom. Zmuszony do emigracji wylądował na Kubie. Po wybuchu wojny ze Stanami Zjednoczonymi poprosił Amerykanów, by umożliwili mu przedostanie się do Meksyku celem podjęcia negocjacji pokojowych. Santa Anna wrócił do kraju, ale zamiast negocjować stanął na czele armii i ruszył przeciwko USA.

Rozgromiony przez gen. Winfielda Scotta wylądował, znowu na emigracji, aż na Jamaice. Do kraju ściągnęli go z powrotem spiskujący konserwatyści. Po raz kolejny udało mu się wraz z nimi przejąć stery rządów. Ogłosił się dożywotnim dyktatorem. Doprowadził kraj do ruiny. Kradł niemiłosiernie, sprzedał USA część kawałek terytorium Meksyku i po dwóch latach został obalony przez powstanie Benito Juareza. Nawet popierający go konserwatyści mieli dość jego „wojskowych i politycznych talentów”.

Prysnął znowu na Kubę i zaczął błąkać się po świecie. Żył w USA i po kilku latach, kiedy w Meksyku ogłoszono amnestię (miał kilka wyroków za korupcję) wrócił do kraju. Schorowany, pod koniec życia oślepł, bez grosza przy duszy, zmarł opuszczony przez wszystkich. Dziś mija 137 rocznica jego śmierci.

arp

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.