Kiedy w zachodnich mediach pojawiają się sformułowania „polskie obozy koncentracyjne“ lub „polskie obozy zagłady“, ich autorzy – zdziwieni, iż nad Wisłą wywołuje to oburzenie – tłumaczą, że chodziło im tylko o geograficzne umiejscowienie owych miejsc, a nie wskazanie narodowości projektantów i zarządców fabryk śmierci.
Jeżeli te tłumaczenia byłyby jednak prawdziwe, to obozy koncentracyjne Mauthausen i Gusen powinny być nazywane „austriackimi obozami koncentracyjnymi“, ponieważ leżą na terenie Austrii. Analogicznie obóz w Terezinie powinien być nazywany konsekwentnie „czeskim obozem koncentracyjnym“, gdyż znajduje się na terytorium Czech.
Tymczasem takie określenia w ogóle się nie pojawiają. Zamiast tego czytamy i słyszymy o „nazistowskich obozach koncentracyjnych“ na terenie Austrii i Czech. Jedynie w przypadku naszego kraju rodzi się potrzeba geograficznego doprecyzowania miejsca położenia obozu i opatrzenia go przymiotnikiem „polski“.
Nie trzeba oczywiście wspominać, że Niemcy z tej historii jakoś dziwnie wyparowują.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/342277-dlaczego-nikt-nie-mowi-o-austriackich-i-czeskich-obozach-koncentracyjnych