Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych coraz bardziej irytuje budowniczych III RP. Z jednej strony liczą, że realna instytucjonalizacja tej pamięci zbanalizuje jej znaczenie i tym samym zniesie jej moc. Z drugiej, coraz śmielej przywołują tezy o „bandytach” i „mordercach”.
Podjęcie przez Państwo Polskie pamięci o Wyklętych nie jest żadnym wyborem IV RP. Jest jej naturalnym odruchem. Całkowicie słusznym. Bo pamięć oddolna, spontaniczna, jest rzeczywiście najbardziej skuteczna, ale też zawsze wiąże się z cyklicznością. Gdy tradycję podejmuje i pielęgnuje państwo, czyli cała zorganizowana wspólnota, w dłuższej perspektywie jest to skuteczniejsze. Wie to doskonale lewica, która sama, gdy tylko może, wpisuje w ramy państwowe każdy najmniejszy punkt swojego programu. Prawicy zaleca zaś rezygnację z tego typu „awansu”.
Nie należy jednak mieć żadnych złudzeń: walka o dobre imię i pamięć Wyklętych nie zakończy się bardzo długo. Może nawet nigdy. Nie jest to bowiem spór - choćby i gorący - o coś dalekiego, społecznie obcego stronom sporu. Nie, to jest spór o żywe źródło. Jedna część Polski wyrasta przecież z komunizmu, a druga z oporu przeciwko komunizmowi. Albo inaczej: jedna część Polski odwołuje się do Polski PKWN, druga do Polski Wyklętych. Tamte wybory, bądź sympatie do tamtych wyborów,wiążą się z wyborami dzisiejszymi. Tych dwóch tradycji pogodzić się nie da.
Opór przeciwko Polsce odwołującej się do Wyklętych jest więc obroną całej konstrukcji, rozciągającej się może nawet od 17 września 1939 roku (albo i wcześniej), aż do roku 2015-go. Rzecz jasna strona PKWN-owska (KPP-owska) nie o wszystkim dziś mówi, bo wie, że zbytnia szczerość byłaby dla niej kompromitująca. Ale czasem mówi.
Np. Agnieszka Holland stwierdziła 20 września - podczas debaty poświęconej przyszłości KOD - co następuje:
Nie jest przypadkiem, że większość ludzi biorących udział w demonstracji czy działalności KOD-u, to są ludzie 50+ i bardzo często rzeczywiście emeryci. Oni rzeczywiście nie muszą się bać. To jest jeden powód. A drugi jest taki, że to są ludzie, którzy przeżyli swoje życie w godności, wbrew temu co wszyscy tutaj mówią, że trzeba przywracać godność, i uważają, że kolejna jakaś ideologiczna ekipa chce im ukraść biografie. Podobnie jak stracili biografie nasi ojcowie, ludzie, którzy dzisiaj mają 80, 90, 100 lat, albo ich nie ma.
Kogo mogła mieć na myśli, mówiąc o „straconych biografiach ojców, ludzi, którzy dzisiaj mają 80, 90, 100 lat, albo ich nie ma”? Czy aby nie tych, którzy stanęli - albo z bronią, albo na zapleczu - przeciwko Wyklętym?
Lewica doskonale wie oczywiście, że walcząc z Wyklętymi powinna zaproponować własnych Niezłomnych, własnych bohaterów, ludzi, którzy mogliby coś ważnego i prawdziwego powiedzieć dzisiejszej Polsce. Problem w tym, że nikogo takiego znaleźć nie może…
Co samo w sobie dużo mówi o naszych dziejach.
Nowość „wSklepiku.pl”: „Zdrajcy Wyklętych” - Szymon Nowak.
Opowieść o ludziach bez skrupułów, którzy zbudowali swoje powojenne kariery na śmierci, tragedii i nieszczęściu innych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/329513-walka-o-dobre-imie-i-pamiec-wykletych-nie-zakonczy-sie-nigdy-to-nie-jest-spor-o-symbole-to-jest-spor-o-zywe-zrodlo