Powstańcza opaska niezgody, czyli o Mapie Przeszłości. Dlaczego paru krzykaczy próbuje zdyskredytować świetny projekt?

TT/Mapa Przeszłości
TT/Mapa Przeszłości

Po pierwsze – że akcja jest upolityczniona i skupia tylko jedno środowisko. Oczywista nieprawda – zaproszeni byli wszyscy. Również ci najgłośniejsi krytycy. Tyle że oni akurat udziału wziąć nie chcieli. Bo gdyby wzięli, nie mogliby potem mówić, że w filmach pojawia się jedynie prawica (co zresztą i tak nie jest prawdą).

Po drugie – że w akcji wzięły udział osoby, które napisały albo powiedziały w innych okolicznościach coś, co się komuś nie spodobało (powstały nawet memy z Krzysztofem Stanowskim i ze mną, z odpowiednimi cytatami). Absurdalność tego zarzutu jest tak oczywista, że chyba nie trzeba jej udowadniać. Trudno znaleźć osobę, zwłaszcza publiczną, która nie powiedziałaby czegoś, co by się komuś nie spodobało. Gdyby z podobnych akcji, czy to prywatnych czy oficjalnych, wykluczyć wszystkie takie osoby, nie zostałby nikt.

Po trzecie – że powstańczą opaskę założyły osoby tego niegodne, że to trywializowanie symbolu i szarganie świętości. Przyznam – tak pokrętna dialektyka pozostaje poza moim zasięgiem. Powstańcza opaska jest symbolem Powstania Warszawskiego, ale jest też pewnym rekwizytem, jak zresztą każdy symbol. Jako rekwizyt funkcjonuje w różnych postaciach, wiele z nich ma formę popkulturową i – o ile nie łączy się to brakiem szacunku – nie widzę w tym problemu. Tak po prostu jest. To konsekwencje faktu, że PW ’44 przeniknęło do powszechnej świadomości oraz tego, w jakim czasie żyjemy. Tego nie da się uniknąć i pozowanie na arbitra honoru i szacunku jest tu zwyczajnie niesmaczne. Owszem, być może w niektórych sytuacjach granice są przekraczane, ale takich przypadków jest niewiele, a jeśli są – spotykają się z potępieniem (vide napój energetyczny żerujący na Żołnierzach Niezłomnych). Nie sądzę też, żeby ktokolwiek, kto opaskę zakłada, uważał, że automatycznie staje się równy powstańcom. Takie sugestie są wyjątkowo niemądre. Opaska bywa zakładana jako symbol, jako wyraz szacunku, nie jako uzurpacja.

Pewien dziennikarz – którego nazwiska tu nie wymienię, bo nie chcę tego indywiduum promować – wpadł wręcz w amok, a z jego wypowiedzi na Twitterze wynikało mniej więcej tyle, że kto nie doznał warunków i sytuacji tak ciężkich jak sami powstańcy, ten nie ma prawa się do nich nawet zbliżać. Analogicznie, jak rozumiem, nie możemy w żaden sposób przypominać o rzezi wołyńskiej, bo nie przerżnięto nas piłą na dwoje, a nawet powinniśmy porzucić doroczną rekonstrukcję bitwy grunwaldzkiej, bo żaden z rekonstruktorów nie doznał trudów rycerskiej służby w realiach XV wieku. Idiotyzm? Oczywiście. O co zatem chodzi? Dlaczego paru krzykaczy próbuje zdyskredytować świetny projekt całkowicie prywatnej osoby, z nikim niepowiązanej? Odpowiedź wydaje się jasna: jedni uważają za groźny sam mit Powstania Warszawskiego, inni – i tu raczej szukałbym tym razem odpowiedzi – dorabiają teorię do uderzenia w nielubiane przez siebie osoby publiczne, które w tym projekcie wzięły udział. Przykre. Tak jak przykre jest wciąganie obchodów 1 sierpnia w polityczny konflikt wokół apelu smoleńskiego poprzez upór ministra obrony w tej sprawie.

Ale akurat inicjatywa @MapaPrzeszlosci była próbą wyjścia poza ten i inne podziały – i już za samo to należą się szacunek i szczere gratulacje. Projektodawca jest całkowicie neutralny, nie uprawia polityki (chyba że własną prywatną politykę historyczną), nie komentuje jej, nie jest wobec nikogo agresywny.

Na liście osób, które w nagraniach wzięły udział, są i takie, z którymi mi niespecjalnie po drodze i z którymi przy różnych okazjach bardzo ostro się ścierałem. Tym bardziej się cieszę, że w tym projekcie występujemy razem. I tym bardziej przykro, że niektórzy nie umieli w tej akurat, stosunkowo przecież drobnej sprawie, powściągnąć swojego temperamentu.

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.