Prof. Żaryn: "Prymas Wyszyński mówił w imieniu narodu, który ma za sobą 1000 lat historii". WYWIAD

Pomnik na dziedzińcu KUL, fot. wikimediacommons
Pomnik na dziedzińcu KUL, fot. wikimediacommons

W sierpniu 1980 r. na Jasnej Górze prymas Stefan Wyszyński mówił w imieniu narodu, który nie jest bytem chwilowym, lecz ma prawo do trwania na mapie, bo ma za sobą 1000 lat historii. Nie można go narazić na fizyczną likwidację

— mówi w wywiadzie dla PAP prof. Jan Żaryn z UKSW.

CZYTAJ TAKŻE: 35 lat temu zmarł kard. Stefan Wyszyński. Coraz bliżej beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia

PAP: W pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej w polskim Episkopacie pojawia się pokolenie młodych biskupów, które zakłada, że komunizm w Europie Środkowej będzie trwał jeszcze wiele lat. Czy młodzi hierarchowie, na czele z przyszłym prymasem Stefanem Wyszyńskim, zakładali, że jest jakakolwiek szansa na trwałe porozumienie z komunistami?

Prof. Jan Żaryn: To bardzo dobre pytanie, ponieważ w dyskusjach o historii bardzo często popełniamy grzech prezentyzmu zakładający, że wszystko powinno być wiadome w momencie trwania wydarzeń. Tak jednak nie było. Rzeczywistość tuż powojenna nie była do końca rozszyfrowana z punktu widzenia politycznego. Polscy hierarchowie, niezależnie od różnic pokoleniowych, zdawali sobie sprawę z tego, czym jest bolszewizm i jak wielkie stwarza zagrożenia. Wiedzieli, co działo się w ZSRS przed wojną, gdy chodzi o relacje wyznaniowe i nie skłaniało to do żadnych innych wniosków niż pesymistyczne.

Z drugiej strony komunizm wkraczał na tereny zupełnie dla niego nowe. Europa Środkowa miała swoją własną, wyjątkową kulturę, zróżnicowaną również pod względem wyznaniowym. W związku z tym to bolesne spotkanie nie mogło być tożsame z tym, jakie znano z okresu po 1917 r. w ZSRS. Również inność Kościoła katolickiego od prawosławnego, który od setek lat miał pewien kompleks podległości wobec państwa, skłaniał do takich wniosków.

Powstawało też pytanie, czy komunizm naprawdę zostanie w Polsce zainstalowany. Prymas August Hlond wracając do Polski został obdarowany olbrzymimi pełnomocnictwami papieskimi, które świadczyły, że Watykan zakłada możliwość zerwania łączności pomiędzy Stolicą Apostolską a polskim Kościołem. Hlond był więc przygotowany na długie trwanie komunizmu w Polsce.

Jednocześnie wielokrotnie dawał do zrozumienia, że ta tragedia nie może trwać zbyt długo i Europa musi otrząsnąć się z wyboru podjętego przez Anglosasów zakładających, że jeden totalitaryzm może zostać zniszczony za pomocą drugiego. Stolica Apostolska od początku istnienia sojuszu Zachodu z ZSRS podkreślała, że nie ma lepszego i gorszego totalitaryzmu, ponieważ oba są pogańskie i na równi gwałcą prawa boskie i naturalne. Oznaczało to, że dialog z nimi jest co najmniej trudny, jeśli w ogóle możliwy. Świadczyły o tym nieudane próby podtrzymania przez Stolicę Apostolską struktury Kościoła w ZSRS, legalne i nielegalne, po 1917 r. Polscy biskupi zgadzali się z tą doktryną Watykanu i tą diagnozą rzeczywistości. Kard. August Hlond, do pewnego stopnia wbrew tym założeniom, „zainstalował” w opuszczonych przez niemieckich biskupów diecezjach polskich administratorów apostolskich.

Na pozostałych terenach powołał biskupów należących do młodszego pokolenia, urodzonego na przełomie XIXXX wieku. Zostali oni predestynowani do udźwignięcia długich, trwających dziesięciolecia rządów komunistycznych. Można powiedzieć, że Kościół polski został przygotowany personalnie na oba warianty. Sam August Hlond uważał, że komunizm zostanie wypchnięty z Europy, ale czynił wszystko, co niezbędne dla sytuacji, w której komunizm miał trwać długo.

Jak przygotowany był przyszły prymas do kontaktów z totalitaryzmem komunistycznym?

Przyszły prymas miał tę zaletę, że był najmłodszy spośród biskupów i dawało mu to szansę na długie trwanie na swoim stanowisku. Warto bowiem zauważyć, że będzie to ważne także w kontekście wytrzymałościowym, jak np. w sytuacji trwającej 11 godzin rozmowy z Władysławem Gomułką. Również w czasach stalinowskich rozmowy z funkcjonariuszami bywały bardzo długie, ponieważ wstępem do nich bywał trwający dwie godziny wykład prymasa, którego interlokutorzy nie śmieli przerywać.

Intelektualnie miał tę przewagę nad innymi hierarchami polskimi, że studiując na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i pracując w diecezji włocławskiej, w której bardzo silne były poglądy lewicowe lub wręcz komunistyczne, bardzo dobrze rozpoznał marksizm i jego praktyki. Dawał temu wyraz w swoich publikacjach w „Ateneum Kapłańskim”, które przed wojną było pismem tej diecezji. Ważne było również jego przygotowanie w sferze znajomości katolickiej nauki społecznej, mogącej być odpowiedzią na ideologię i praktykę komunistyczną.

Jego „Duch pracy ludzkiej” opublikowany w 1946 r. był odpowiedzią na zagrożenia komunizmu już obecnego w Polsce oraz prezentował doktrynę szacunku dla ludzkiej pracy i osoby ludzkiej oraz państwa stwarzającego warunki do rozwoju rodziny. To była jego kontrargumentacja dla deterministycznej ideologii komunistycznej, w której nie było miejsca dla rozwoju społeczno-gospodarczego w oparciu o wartość szacunku dla rodziny, jednostki czy własności.

123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.