9 maja - rocznica pierwszej śmierci w niemieckim obozie dla polskich dzieci „na Przemysłowej”. Także rocznica odsłonięcia pomnika

Obóz, jaki Niemcy stworzyli w roku 1942 w Łodzi dla polskich dzieci, jest jednym z najbardziej dramatycznych wątków II wojny światowej. O tym miejscu i o tych dzieciach należy przy każdej okazji przypominać i pamiętać.

Urszula Kaczmarek, trzynastoletnia dziewczynka z ulicy Smolnej w Poznaniu, dotarła do łódzkiego obozu z początkiem roku 1943. W marcu wywleczono ją na śnieg i polewano zimną wodą. Wedle opisu świadków była naga, a jedna z oprawczyń, Sydonia Bayer (prawdziwe nazwisko - Isolde Beyer), wbiła jej w podbrzusze szpic pejcza. W wyniku zapalenia płuc, bicia i głodu 9 maja Urszula zmarła. Była pierwszą ofiarą bestialstwa, jakie w hitlerowskim obozie dla polskich dzieci stanowiło codzienność i przez 25 miesięcy trwania tego zbrodniczego tworu pozbawiło życia lub zdrowia niepoliczonej do dziś liczby najmłodszych naszych rodaków. Zachowana fotografia Urszuli w trumnie obrazuje „skórę i kości”. W dokumentacji jako przyczynę zgonu podano udar serca.

Ojciec zamordowanej, Franciszek Kaczmarek, powiadomiony został o śmierci córki i przyjechał po jej zwłoki. Opisując wizytę w obozie, przytoczył następujące zdarzenie:

„Kilku chłopców zaprzęgniętych do walca walcowało drogę obok budynku, gdzie byliśmy przyjęci. Nadzorujący pracę esesman bił jednego z nich bykowcem. Ten epizod utkwił mi głęboko w pamięci. Wygląd córki w trumnie i obraz wynędzniałych dzieci wprzęgniętych do walca pozwolił mi wyobrazić sobie, jakie w rzeczywistości warunki panowały w obozie.”

Gdy w styczniu 1945 roku lager wyzwolono, znaleziono w nim jeszcze ponad 900 przerażonych, ciężko chorych, przemarzniętych dzieci. Setka z nich nie była w stanie o własnych siłach opuścić baraku. Większość z ocalałych przepadła bez wieści, nie trafiła ani do domu ani na karty historii. Mieszkańcy Łodzi znajdywali ich w opuszczonych domach, piwnicach, sklepach, na strychach, ulicach, w bramach. Do lat siedemdziesiątych przeżyło około trzystu. Dziś opowiedzieć nam to wszystko może jeszcze kilkoro.

W roku 1968 z inicjatywy wychowanków Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Głuchych w Przemyślu powstał pomysł na wybudowanie pomnika upamiętniającego tragedię dzieci z obozu „na Przemysłowej”. Władze miasta ideę zaakceptowały i 9 maja roku 1971 nieopodal granicy obozu, na skraju Parku Szarych Szeregów, potężny monument projektu Jadwigi Janus i Ludwika Mackiewicza uroczyście został odsłonięty. Obecni byli ocaleni, władze miasta oraz wicepremier PRL Wincenty Kraśko.

Dziś, w rocznicę obu tych wydarzeń, na terenie obozu i pod pomnikiem Pękniętego Serca odbyła się trzygodzinna, żywa lekcja historii, jaką zorganizowali dla klas szóstych, już po raz kolejny, pedagodzy z Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej im. Henryka Wieniawskiego w Łodzi. Idąc tropem dzieci uwięzionych w obozie, uczniowie przeszli całą ulicą Przemysłową, wysłuchali dziejów obozu przed historycznym budynkiem zarządu lagru (Verwaltung), pod jednym z drzew, jakie przetrwało z tamtych czasów, odczytali na głos wzruszające listy swych rówieśników do rodzin, poznali topografię tego terenu, zadawali pytania, po czym zapalili znicze pod figurą chłopca wtulonego w Pęknięte Serce i na schodach przy parku wymieniali swe refleksje bądź w zadumie milczeli.

Kilka lat temu pomnik, bodaj najpiękniejszy w Łodzi, poddany był gruntownej renowacji. Dzisiaj, w kolejną rocznicę jego odsłonięcia, widać było świeże ślady dewastacji – ostrym narzędziem ktoś poranił postać nagiego, kamiennego chłopca, zrobił parę dziur i w kilku miejscach na wysokości wzroku próbował napisać coś wulgarnego. Na szczęście lakier okazał się twardy i przeorania nie są bardzo widoczne. Miała więc młodzież lekcję o tym, że zło było i jest, ma różne oblicza, różne metody niszczenia piękna, różne nasilenia. By nie być wobec niego bezbronnym i mnożyć własną siłę, warto znać historię i rozważnie obserwować świat dookoła.

Komentarze

Liczba komentarzy: 35