Beatlesi, "Rio Bravo" i aresztowanie Matki Boskiej. Prof. Dudek o tym, jak Gomułka poszedł na konfrontację z Kościołem i kto na tym zyskał

fot. culture.pl
fot. culture.pl

A jak to było w 1966? Antoni Dudek w rozmowie z Robertem Mazurkiem na łamach „Plusa Minusa” przypomina o okolicznościach obchodów 1000 lecia chrztu Polski. Ekipa Władysława Gomułki, za wszelką cenę starała się obniżyć rangę zorganizowanych przez Kościół uroczystści. Ale z rywalizacji tej wyszła – pokonana.

Jak podkreśla historyk, PRL-owska władza chwytała się wszelkich metod, by zmniejszyć zainteresowanie kościelnymi uroczystościami.

Wydano ponad 6 mln zł czyli wówczas bardzo pokaźną kwotę, na samo uatrakcyjnienie programu telewizyjnego w dniach kościelnych obchodów milenijnych. W Krakowie, żeby obniżyć frekwencję na uroczystościach Kościelnych wyświetlano w kinach popularny western „Rio Bravo” oraz legendarne, choć nie nowe „Przeminęło z wiatrem”.

– opowiada Antoni Dudek. Zachowały się też dokumenty, z których wynika, że władza nosiła się z zamiarem zaproszenia do Polski legendarnych Beatlesów. (Ostatecznie plan porzucono z powodu wysokich kosztów).

Wcześniej jednak usiłowano przygotować szeroko zakrojoną akcję propagandową. Jak tłumaczy historyk uruchomiono m.in. wielki program archeologiczny, w ramach którego naukowcy mieli pokazać, że 

„ Państwo Mieszka I niemal idealnie pokrywało się granicami PRL . To oczywiście był głupota z bardzo wyrazistym uzasadnienie politycznym” Dodaje jednak, że niejako przy okazji historykom i archeologom udało się zrealizować wiele całkiem pożytecznych i zupełnie ideologicznych projektów.

Definiując zamierzenia ekipy Gomułki Dudek tłumaczy:

Nie starano się wygumkować chrztu, ale udowodnić, że Mieszkowi nie chodziło o wybór religijny, ale słuszny polityczny .(…) Że w przypadku chrztu nie o  religię chodziło, ale o budowę państwa i że cała tysiącletnia historia udowadnia, iż to państwo jest ważniejsze niż Kościół, który wielokrotnie zdradzał interesy narodowe.

Ale jak przypomina prof. Dudek, na propagandzie się nie skończyło. Gomułka zdecydował się bowiem na otwartą konfrontację , z użyciem siły. Pokusił się nawet o „aresztowanie” pielgrzymującej kopii obrazu jasnogórskiego.

„ Najpierw próbowano utrudnień , czyli w ostatniej chwili zmieniano trasę przejazdu samochodu, zamykając drogi. Tak było po głównych uroczystościach kościelnych 23-go maja na Jasnej Górze, kiedy obraz jechał do Krakowa , zmieniono o trasę i tysiące ludzi na darmo stało w deszczu. Skończyło się to wściekłością tłumu i demonstracją, którą musiało rozpędzać ZOMO.

A w końcu:

W drodze z Fromborka do warszawy obraz aresztowano i to mimo że asystował mu kardynał Wyszyński. Pod eskortą milicji przywieziono obraz na jasną Górę

opowiada Antoni Dudek. Ale na tym posunięciu władza nie wygrała, bo

Biskupi natychmiast rozpoczęli peregrynację , ale już nie obrazu, ale samych tylko pustych ram z palącą się w środku świecą. Wszyscy wiedzieli co się stało z obrazem. I tłumy ludzi utwierdzały się tylko w niechęci do rządu. Do tego doprowadziło zacietrzewienie Gomułki.

podsumowuje historyk. Były też inne bardziej skuteczne posunięcia. Jak opowiada Dudek, Gomułka usiłował „rozegrać” na swoją korzyść istniejącą wśród Polaków niechęć do Niemców i podgrzewać sprzeciw wobec słynnego listu biskupów „Przebaczmy i prosimy o przebaczenie”. I to , częściowo mu się udało.

Ostatecznie jednak z milenijnych obchodów to Kościół wyszedł zwycięsko, a partia musiała uznać swoją porażkę.

W aparacie dominowało przeświadczenie, że nie wyszło to im jak należy – wydano mnóstwo pieniędzy, pracowano nad tym 10 lat a efekt rozczarował

— podkreśla prof. Dudek.

ansa/ Plus Minus

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych