69 lat temu wykonany został wyrok śmierci na Rudolfie Hoessie - twórcy obozu Auschwitz

Fot. Freeimages.com
Fot. Freeimages.com

69 lat temu został wykonany wyrok śmierci na założycielu i pierwszym komendancie KL Auschwitz Rudolfie Hoessie. Został powieszony 16 kwietnia 1947 r. przed południem na szubienicy ustawionej w pobliżu niegdysiejszej komendantury obozu.

Hoess został skazany na śmierć przez Najwyższy Trybunał Narodowy w Polsce. Jego proces toczył się od 11 do 29 marca 1947 r. w Warszawie. Wyrok zapadł 2 kwietnia.

Dotychczas nikt w dziejach ludzkości nie był oskarżony o spowodowanie śmierci setek tysięcy ludzi. W procesie zeznawali świadkowie z niemal całej Europy, byli więźniowie Auschwitz. Wydarzenie to odbiło się głośnym echem w prasie polskiej i zagranicznej. Była to jedna z największych spraw sadowych w Polsce i na świecie

— powiedział historyk z Muzeum Auschwitz Adam Cyra.

Niemiecki ludobójca czekał na egzekucję w więzieniu w Wadowicach. W archiwum tamtejszej parafii Ofiarowania NMP zachowały się dokumenty świadczące, że pod koniec życia zwrócił się ku Bogu. W celi wyspowiadał go jezuita ojciec Władysław Lohn. Po komunii Hoess ukląkł na środku celi i płakał.

W więzieniu napisał wspomnienia, a także oświadczenie, w którym przyznał, że jako komendant obozu urzeczywistniał „część straszliwych planów Trzeciej Rzeszy - ludobójstwa”. „() W ten sposób wyrządziłem ludzkości i człowieczeństwu najcięższe szkody. Szczególnie Narodowi polskiemu zgotowałem niewysłowione cierpienia. Za odpowiedzialność moją płacę życiem. Oby mi Bóg wybaczył kiedyś moje czyny. Naród polski proszę o przebaczenie. Dopiero w polskich więzieniach poznałem, co to jest człowieczeństwo. Mimo wszystko, co się stało, traktowano mnie po ludzku, czego nigdy bym się nie spodziewał i co mnie najgłębiej zawstydzało” - napisał.

Hoess został przywieziony do Oświęcimia ok. godz. 8.00. Wprowadzono go do budynku dawnej komendantury. Egzekucja została wykonana o 10.05 w obecności m.in. salezjanina z Oświęcimia ks. Tadeusza Zaremby, o co prosił skazany. Zgon stwierdził lekarz więzienny Zygmunt Wisznowicer. Protokół z egzekucji podpisano o 10.30. Zwłoki przekazano naczelnikowi wadowickiego więzienia Stanisławowi Wiśniewskiemu. Najprawdopodobniej zostały skremowane.

Rudolf Franz Ferdinand Hoess urodził się 25 listopada 1900 r. w Baden-Baden. Podczas I wojny w sierpniu 1916 r. zgłosił się ochotniczo do niemieckiego wojska. Walczył na froncie azjatyckim. Otrzymał stopień podoficerski i odznaczenia. Do Niemiec wrócił w 1919 r. Rozpoczął działalność w oddziałach ochotniczych, które zwalczały m.in. polskich powstańców w Wielkopolsce i na Śląsku. W 1922 r. wstąpił do NSDAP.

Jako nazistowski aktywista uczestniczył w 1923 r. w zamordowaniu nauczyciela Waltera Kadowa. Ofiarę podejrzewano o wydanie w ręce Francuzów Alberta Schlagetera, który następnie został rozstrzelany za prowadzenie antyfrancuskiej akcji sabotażowej w Zagłębiu Ruhry. Za współudział w mordzie Hoess został skazany na 10 lat więzienia.

Wyszedł na wolność po amnestii w 1928 r. Osiadł na roli w Brandenburgii, a później na Pomorzu, gdzie ożenił się z Hedwig Hensel. Tam urodziło się troje ich dzieci. W 1934 r. został przyjęty do SS. Rozpoczął służbę w obozie Dachau. Wówczas urodziło mu się czwarte dziecko. Cztery lata później podjął służbę w Sachsenhausen. Tam awansował do funkcji zastępcy komendanta.

Wiosną 1940 r. otrzymał nominację na komendanta KL Auschwitz, tworzonego jako obóz dla Polaków. Miał on służyć jako instrument terroru, a następnie eksterminacji tysięcy polskich patriotów. Stopniowo przekształcił się jednak także w miejsce masowej zagłady Żydów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

Rodzina Hoessa zamieszkała w zabranej polskiej rodzinie Sojów willi, położonej tuż przy obozowych drutach. Jego żona mawiała: „Tu żyć i tu umierać”. W Auschwitz przyszło na świat piąte dziecko Hoessów.

U schyłku wojny były komendant pozostawił rodzinę w Holsztynie, a sam zaczął się ukrywać pod nazwiskiem bosmana marynarki Franza Langa. Dostał się do niewoli brytyjskiej. Wówczas nikt go nie rozpoznał i został zwolniony. Poszukiwania jednak trwały. Zatrzymano go pod Flensburgiem w nocy z 11 na 12 marca 1946 r. i deportowano do Polski, gdzie stanął przed sądem.

PAP/mall

Komentarze

Liczba komentarzy: 2