25. rocznica sowieckiej interwencji na Litwie. W tych niezwykłych dniach Polacy byli solidarni z Litwinami

Fot. kam.lt/GFDL/Wikimedia Commoms
Fot. kam.lt/GFDL/Wikimedia Commoms

Nigdy Polska nie była tak solidarna z Litwą jak wtedy, gdy pod wieżą telewizyjną w Wilnie ginęli ludzie pod sowieckimi czołgami. Właśnie dziś mija 25 rocznica tamtych wydarzeń, gdy Kreml postanowił zdławić niepodległościowe aspiracje Litwy.

To była niezwykła noc. Kolumny czołgów jechały przez Wilno, tłumy Litwinów gromadziły się pod parlamentem i wieżą telewizyjną. Ludzki kordon miał nie dopuścić do zajęcia ich przez wojska sowieckie. Szturm na wieżę przypuściła specjalna jednostka KGB, Alfa, huk dział z czołgów słychać było w całym mieście.

Tamte wydarzenia pamiętam ze szczególnej perspektywy. Jako początkująca dziennikarka „Rzeczpospolitej ” byłam wtedy w Wilnie. Po ataku na wieżę wydawało się oczywiste, że przyszła kolej na parlament. Oczekiwali tego zgromadzeni w nim posłowie i ówczesny przywódca Litwy, Vytautas Landsbergis.

Kiedy zjawiałam się w parlamencie, trwało nocne posiedzenie. Wszyscy dostali od obecnego na sali księdza rozgrzeszenie na wypadek śmierci. Podawano informacje o rosnącej liczbie ofiar pod wieżą, zginęło 13 osób, rannych nikt nie liczył.

Perspektywy były kiepskie — najbardziej prawdopodobne było to, że nastąpi sowiecki szturm, a uzbrojone w koktaile Mołotowa oddziały samoobrony parlamentu szybko zostaną spacyfikowane. Spodziewano się, że w najlepszym wypadku posłowie zostaną aresztowani i wywiezieni do Rosji. Miałam świadomość unikalności sytuacji. Poprosiłam Landsbergisa, by powiedział swoje przesłanie, słowa, które nagram na dyktafon i będzie je można później odtworzyć. Miałam nadzieję , że jakoś uda mi się schować kasetę.

Jak to on — bogatą, pełną idiomów polszczyzną — mówił o walce o wolność, której nie da się zdławić i że imperium zła nie wygra.

Wydawało mi się kuriozalne, że nie ma zachodnich dziennikarzy. Kiedy ówczesny minister obrony Litwy — dowodzący kilkoma oddziałami ochotników — zażądał, by opuścili parlament, bo nie może im zapewnić bezpieczeństwa — grzecznie się spakowali i wyszli. Podobna myśl nie przeszła przez głowę ani mi, ani Piotrowi Semce.

To były czasy przedinternetowe. W niemal pustych pomieszczeniach centrum prasowego dzwoniły telefony, podnosiłam słuchawkę i rozmawiałam z różnymi redakcjami. Dzwoniła cała Polska — redakcje centralne i lokalne.

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych