Jutro odsłonięcie pomnika „Inki” w Warszawie. Co o niej tak naprawdę wiemy, poza tym, że „zachowała się jak trzeba”? PRZECZYTAJ KSIĄŻKĘ, OBEJRZYJ FILM

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

To oczywiście nie pierwszy pomnik bohaterskiej sanitariuszki V Brygady Wileńskiej AK w kraju, ale można się spodziewać, że na uroczystości w stolicy przyjdzie sporo ludzi. Szczegóły znajdziecie Państwo ==> TUTAJ.

To wspaniałe, że Danka Siedzikówna, młoda dziewczyna, którą zamordowano na 6 dni przed osiemnastymi urodzinami stała się symbolem Żołnierzy Wyklętych. Można się było spodziewać, że to właśnie jej postawa przemówi do jej rówieśników, dzisiejszych chłopców i dziewcząt właśnie wchodzących w dorosłość. I tak się właśnie stało. Ale cóż my o niej wiemy? Szczerze mówiąc - niewiele. Bo jej życie nie było jakoś przesadnie barwne, choć dzielnie służyła pod komendą legendarnego dzisiaj majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Znamy przede wszystkim okoliczności śmierci. Uwięzienie przez komunistów w gdańskim więzieniu, ten słynny gryps wysłany do babci - „zachowałam się jak trzeba” i okrzyk przed śmiercią - „NIech żyje Polska! Niech żyje Łupaszko”.

POLECAM TEATR TELEWIZJI „Inka 1946 - ja jedna zginę” - to od ekranizacji sztuki Wojciecha Tomczyka Danka zaczęła się przebijać do kultury masowej.

Dziś „Inka” jest wszędzie. Celowo uogólniam. Jest na koszulkach, patriotycznych sztandarach, w tekstach piosenek, jest wzorem tatuaży, wreszcie to postać z pomnika. Jak się tam dostała? Co ją do tej chwały (całkowicie zresztą zasłużonej) doprowadziło? Warto o niej poczytać. Dlatego polecam książkę Luizy Łuniewskiej „Szukając Inki”. To poszukiwanie w sensie dosłownym, Luiza bowiem odwiedziła wszystkie znane miejsca związane z młodą dziewczyną, która w tak niezwykłych okolicznościach oddała życie za Ojczyznę.

Danka urodziła się w niewielkiej wsi Guszczewina, nieopodal Hajnówki, a szkołę kończyła w Narewce. W tych i innych miejscach jest coraz mniej osób, które jeszcze cokolwiek o „Ince” wiedzą, dlatego od początku wydawało mi się, że jej postać to nie jest temat na książkę, która może zaciekawić rzesze ludzi. Z tego Luiza wybrnęła znakomicie, opowiada w swojej pracy nie tylko o samej sanitariuszce, ale także, nieco intuicyjnie o osobach, na których życiu „Inka” wywarła jakiś ślad. To są i historycy, i pasjonaci rajdów historycznych, i dziennikarze. To poniekąd tłumaczy, skąd ta popularność dziewczyny, która (w porównaniu ze swoimi kolegami z oddziału) nie dokonała właściwie żadnego spektakularnego czynu. Ona „tylko”, a właściwie „aż” - zachowała się jak trzeba. Jakże brakuje nam dzisiaj takich bohaterów, którzy bez rozgłosu robią to, co do nich należy.

„Szukając Inki - życie i śmierć Danki Siedzikówny” to opowieść o wychowaniu, jakie odebrała w rodzinnym domu młoda dziewczyna. To wpojone wtedy zasady nie pozwoliły jej w krytycznym momencie zdradzić współtowarzyszy broni. Niech zatem Inka będzie dobrym wzorem, ale nie nośmy jej na koszulkach bezmyślnie. Warto z jej krótkim życiorysem się zapoznać.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych