Dnia 19 września 1940 roku godzinie 6.00 rano szedłem sam i na rogu Alei Wojska i Felińskiego stanąłem w „piątki” ustawiane przez esesmanów z łapanych mężczyzn. Potem załadowano nas na Placu Wilsona do aut ciężarowych i zawieziono do koszar Szwoleżerów
— tak zaczyna się relacja Witolda Pileckiego pochodzącą z tzw. Raportu „W”, który rotmistrz spisał wkrótce po ucieczce z Auschwitz w kwietniu 1943 roku
Po spisaniu danych personalnych w zorganizowanym tam prowizorycznie biurze i odebraniu ostrych przedmiotów (pod groźbą zastrzelenia, jeśli się potem u kogoś bodaj żyletka znajdzie) wprowadzono nas na ujeżdżalnię, gdzie pozostawaliśmy przez 19 i 20 września… W tym czasie niektóre rodziny wykupywały swych najbliższych, płacąc ogromne sumy esesmanom. W nocy spaliśmy wszyscy pokotem na ziemi. Ujeżdżalnię oświetlał ogromny reflektor, stojący przy wejściu. Po czterech stronach umieszczeni byli esesmani z bronią maszynową.
Było nas tysiąc osiemset kilkudziesięciu. 21 września rano wsadzono nas do aut ciężarowych i w towarzystwie eskortujących motocykli z bronią maszynową, odwieziono na dworzec zachodni i załadowano do wagonów towarowych. W wagonach tych przedtem widocznie musieli wieźć wapno, gdyż cała podłoga była nim wysypana. Wagony zamknięto. Wieziono dzień cały. Pić ani jeść nie dali. Zresztą jeść nikt nie chciał. Mieliśmy, wydany dnia poprzedniego, chleb którego wtedy ani jeść ani cenić nie umieliśmy. Chciało się nam tylko bardzo pić. Wapno pod wpływem wstrząsów rozdrabniało się w pył. Unosiło się w powietrzu, drażniło nozdrza i gardło. Pić nie dali. Przez szczeliny desek, którymi zabite były okna, widzieliśmy, że wiozą nas gdzieś na Częstochowę. Około 10 wieczór pociąg się zatrzymał w jakimś miejscu i dalej już nie jechał. Słychać było krzyki, wrzask, otwieranie wagonów, ujadanie psów. Zgiełk i jazgot głosów zbliżał się stopniowo. Nareszcie gwałtownie otwarto drzwi naszego wagonu. Oślepiły nas reflektory skierowane we wnętrze. „Heraus! Rrraus! Rrraus!” - padały wrzaski, a kolby esesmanów spadały na ramiona, plecy i głowy kolegów.Pędzono nas przed siebie, ku większej ilości skupionych świateł…. Zbliżaliśmy się do bramy, umieszczonej w ogrodzeniu z drutów, na której widniał napis: „Arbeit macht frei”.
Pełniejszy raport Rotmistrz Pilecki napisał w 1945 roku we Włoszech, po opuszczeniu obozu jenieckiego, do którego trafił po Powstaniu Warszawskim.
W 1940 roku Witold Pilecki przedstawił swoim przełożonym z konspiracji plan przedostania się do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Miał tam zdobyć informacje na temat funkcjonowania obozu oraz zorganizować ruch oporu. 19 września za zgodą Komendanta Głównego Związku Walki Zbrojnej, gen. Stefana Roweckiego „Grota”, jako Tomasz Serafiński wszedł w kocioł łapanki w bloku przy al. Wojska Polskiego 40. Do obozu trafił w nocy z 21 na 22 września 1940 wraz z tak zwanym drugim transportem warszawskim. Został więźniem Auschwitz z numerem 4859.
Pilecki przez trzy lata pobytu w obozie Auschwitz zorganizował siatkę konspiracyjną i przesyłał meldunki, w których opisywał szczegółowo zbrodnicze funkcjonowanie obozu. Po ucieczce przedstawił szczegółowy raport o zbrodniach popełnianych w Auschwitz oraz - nigdy niezrealizowany - plan akcji zbrojnej w celu uwolnienia więzionych w obozie.
Slaw/ „ipn.gov.pl”
Poznaj historię jednego z największych bohaterów nie tylko Polski, ale także Europy i świata!
Przeczytaj książkę Marco Patricelli „Ochotnik. O rotmistrzu Witoldzie Pileckim”.
Jest to opowieść o niewyobrażalnej wręcz odwadze i poświęceniu w obronie najwyższych wartości moralnych w czasach totalnego zezwierzęcenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/266135-75-lat-temu-rotmistrz-pilecki-trafil-do-auschwitz-dal-sie-zlapac-w-lapance-w-warszawie